Imaginarium opolskie #1

2 minuty czytania

imaginarium opolskie1

Gdzie Rzym, gdzie Krym? Gorzów i Opole dzieli nie tylko odległość. Pomimo istnienia Internetu wróżę kłopoty z zarządzaniem takim projektem. Jednak franszyza wypadła na tyle interesująco, że należy dać jej szansę. Redakcji udało się przekonać do współpracy dobrych grafików. Kredowy papier i sprawdzona drukarnia ułatwiły zapewne negocjacje. Tu nie ma słabego punktu. O poziomie może dać pojęcie okładkowa fotografia Pawła Uchorczaka z cyklu „Mgliste Opole”.

Teksty w numerze nierówne. Głównie przez otwierające go opowiadanie Szymona Drzymały „Namiastka przeszłości”. Autor nie marnuje papieru i czasu czytelnika. Podejrzewam go o talent, więc nieco szerzej w akapicie poniżej. Reszta na tym tle wypadła mniej lub bardziej blado.

Łee… znowu stalker? Świat z „Metra” cięty nie uwodzi, jednak okazuje się tylko tłem emocjonującej i sensownej miłosnej (!) historii. W ten sposób autor oszczędził sobie fatygi z tworzeniem zrozumiałego dla czytelnika uniwersum. Akceptowalne uproszczenie przy tak krótkiej formie. Postacie mają motywację, dialogi są naturalne i znaczące, a fabuła meandruje nieoczekiwanie i niewymuszenie. Erudycyjny motyw (tekst Republiki) odgrywa ważną rolę. Wpleciony został bez widocznego szwu. Jest nawet puenta, pełniąca rolę klamry. Opowiadanie o pamięci zapada w pamięć. Trzeba więcej?

Ludzi nie da się zadowolić. Wierzący w kołowrót wcieleń chcą się z niego za wszelką cenę wyrwać, a ograniczeni przez religię do jednego żywota, nie mieli by nic przeciw kolejnemu. Jednak w obu przypadkach, tak na umownym „Wschodzie” jak i „Zachodzie”, wiedza o poprzednim życiu byłaby uznana za przywilej. Mag Spyhigh, czyli autor „Błędnego koła” płynie pod prąd. Niestety bez zaskoczeń, bo podważanie tradycji albo logiki sytuacji nie zostało wykorzystane, a może nawet dostrzeżone. Zmarnowana szansa. Można bez bólu samemu sprawdzić w czym rzecz, bo napisane sprawnie.

Globalne oziębienie zamiast ocieplenia? Ok, wystarczy wybuch superwulkanu, by przewidywania jajogłowych wzięły w łeb. W takim wypadku Islandczyk, obyty ze śniegiem i lodem, mógłby być dobrym przewodnikiem dla rzeszy klimatycznych imigrantów. Oryginalny świat naszkicowany przez Katarzynę Rapacz w opowiadaniu „Serca zamarzają najszybciej” przekonuje. Jednak wątpliwości budzi niedostatek akcji (bo opisów dostatek) oraz swoista kosmiczna i zbiorowa sprawiedliwość (zorza) karząca niecne uczynki. Te zastrzeżenia więcej mówią – rzecz jasna – o recenzencie, niż o autorce.

„Zmora” – zakochany wampir uwalnia od toksycznego męża nieszczęsną córkę swej wybranki. Fantastyczna wersja feminizmu? „Zmierzch” na opak? W ramach premii absurdalny sposób komunikacji międzypokoleniowej. Bo przecież trzeba wszystko łopatologicznie wyłożyć. Podobno można i źle, byle z nazwiskiem, ale tym razem odstąpię od tego recenzenckiego zalecenia. Z nadzieją, że autorka wybaczy.

Obiecujący początek ale… wrzucenie w tekst masonów, esesmanów i tajemnych ksiąg nie uczyniło z pijackiej eskapady frapującej historii („Kiedy czarownice tańczą”). Czytelnik nie tańczy. Olaf Pajączkowski nie jest debiutantem – jeśli wierzyć biograficznej nocie – więc taryfa ulgowa go nie obejmuje. Po co?

Wnioski? Najważniejszy podsuwa wspominany na wstępie Szymon Drzymała. Otwarcie dziękuje dwom osobom, jednej za korektę, a drugiej za literackie natchnienie. Czyli – jeśli dobrze czytam pomiędzy wierszami – w pierwszym przypadku również za redakcję, a w drugim za weryfikację koncepcji wraz z propozycjami poprawek. Może przydałby się redaktor w redakcji? Przy nastawieniu na debiuty, selekcja to za mało. Grafikom można zaoferować więcej stron.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...