Muszę przyznać się do tego, że na "Serca z kamienia" nie czekałem za bardzo, bowiem dopiero drugie rozszerzenie jawiło mi się niczym istny cud, wprowadzający nie tylko nową krainę, ale także wynoszący już i tak solidny produkt na naprawdę wysoką półkę. Wpierw jednak dostałem w swoje ręce historię Olgierda von Everec i muszę przyznać, że myliłem się, bowiem pierwsze rozszerzenie to produkt bardzo dobrej jakości, której pozazdrościć mogą twórcy o znacznie większej renomie.
Wywołany już do tablicy jegomość nie pojawia się od razu, chociaż to jego imię widnieje pod ogłoszeniem otwierającym główny wątek fabularny "Serc z kamienia". Od razu rzuca nam się w oczy wyraźny podział zadań, bowiem nowe wyzwania oznaczono innym kolorem. To jakże proste rozwiązanie świetnie sprawdza się w stosunku do produktu, który przypomina trochę "Noc Kruka" do drugiej odsłony serii "Gothic". Mapa świata uległa rozszerzeniu, ale to wciąż ten sam świat, który przemierzaliśmy w walce z Dzikim Gonem. Szybko trafiamy do podziemi Oxenfurtu, zaś potem stajemy oko w oko z samym Olgierdem, by przez kolejne godziny poznawać historię nieśmiertelnego szlachcica, którego życie trudno nazwać szczęśliwym.
Pewnie już ziewałbym z nudów, nastawiając się na kilometrowe dialogi, rzecz jasna niemożliwe do przyspieszenia, jednak "Serca z kamienia" nie są tego typu produktem. Twórcy zadbali o różnorodność atrakcji, więc będziemy m.in. rabować dom aukcyjny, rozwiązywać zagadkę nawiedzonego domostwa czy też nie do końca we własnej skórze zabawiać weselnych gości. W każdym zadaniu natkniemy się na jakiś smaczek nawiązujący do fanów szlacheckich klimatów i klasycznej literatury, jak do pierwszej odsłony "Wiedźmina", pozwalając włożyć na nos okulary niesławnego Magistra. Nawet o pierwszej w nocy potrafiłem parsknąć śmiechem i nie martwić się o sen, który przegrywał z dalszym pragnieniem poznania kolejnej części historii.
Niemałe brawa w tym względzie należą się za dokładnie przygotowane lokacje, które doskonale wpisują się w świat "Dzikiego Gonu". Twórcy poświęcili im wiele uwagi i choć podziemia mogą wydawać się takie same bez względu na krainę, to jednak drobne różnice są widoczne, nadając danej planszy oryginalny charakter. Wreszcie obejrzymy scenerie rodem z koszmarów jakiegoś szaleńca, gdzie biegniemy w stronę błagającej o pomoc Shani tylko po to, by wyciągnąć w jej stronę dłoń i po chwili obserwować, jak dziewczyna ze śmiechem sama rzuca się w przepaść.
Powrót medyczki nie był żadnym zaskoczeniem od czasu pierwszych screenów, więc już w zapowiedzi zdradziłem swoją fascynację metamorfozą, jaką przeszła ta przyjaciółka Geralta od czasu naszego pobytu w Wyzimie. Nie jest to kolejna naiwna chłopka, która legnie na sianie z wiedźminem tylko za to, że ten uratował jej wioskę przed potworem. Dziewczyna czuje miętę do Białego Wilka, jednak robi to na tyle dyskretnie, że nie jesteśmy do końca pewni jej uczuć. Twórcy gry dodatkowo komplikują tę relację, lecz rzecz jasna nie chcę tutaj zdradzać kwestii fabularnych.
Ciekawą postacią jest także Olgierd von Everec. Ten szlachcic z niegdyś bogatego redańskiego rodu zapragnął bogactwa i nieśmiertelności tylko po to, by móc poślubić miłość swojego życia. Nie ma jednak niczego za darmo, przez co postać ta przypomina trochę Krwawego Barona z podstawowej kampanii, lecz tym razem będziemy mogli poznać wydarzenia z perspektywy bezstronnego świadka, by ostatecznie podjąć kluczowe decyzje podczas finałowego starcia. Trudno także nie wspomnieć o Panie Lusterko, który lubuje się w zawieraniu paktów i zawsze nieszczęśnik owej umowy musi się liczyć z dodatkowymi konsekwencjami, bowiem zwłaszcza w świecie wykreowanym przez Sapkowskiego trzeba pamiętać o tym, że nie ma niczego za darmo.
"Serca z kamienia" nie są kampanią przesadnie trudną, chociaż warto zastosować się do rady wyświetlanej na ekranie zaraz po instalacji i zdecydować się na zabawę dopiero po zdobyciu 30 poziomu doświadczenia. Wtedy też nie tylko będziemy mogli od razu używać nowych elementów uzbrojenia, ale także bez trudu sprostamy starciom z bossami, które zaprojektowano naprawdę ciekawie. Niemal każdy przeciwnik posiada jakąś specjalną umiejętność, przez co raptem jedna tego typu walka polegała na staniu w miejscu i okładaniu przeciwnika. "Redzi" zadbali także o starcia z dużo mniejszymi maszkarami, które potrafią nas unieruchomić i naprawdę szybko uciekać przed ciosami, jednak lista oponentów nie jest przesadnie długa. Wielka szkoda, bowiem w tym aspekcie wciąż można jeszcze sporo pokazać.
Zaklinanie broni to właściwie jedyny nowy element mechaniki gry, pozwalający na umieszczenie "gniazd" zarówno w nowym, jak i już posiadanym ekwipunku. Za rączkę prowadzi nas nawet specjalne zadanie, jednak ten typ rzemiosła wymaga uzbierania sporej ilości koron, dzięki czemu twórcy rozwiązali – tymczasowo – problem nadmiernej ilości złota pod koniec gry. Efekty są jednak tego warte, dzięki czemu na dalszych etapach zabawy radziłem sobie dużo lepiej niż do tej pory.
Jak na dodatek przystało, dostajemy w swoje ręce kilka nowych pancerzy oraz mieczy. Te pierwsze nie prezentują się jakoś wybitnie, chociaż kontusz doskonale pasuje do charakteru Geralta. Prócz tego pojawia się 10 nowych kart do gwinta, które wprowadzają nieco nowości do popularnej, ale w końcu nudzącej się aktywności. Szkoda jednak, że jest ich tak mało i nie powrócono do pomysłu osobnej talii związanej z Wyspami Skellige.
Nim zdecyduję się na ocenę, pora wspomnieć nieco o polskim wydaniu. Recenzowana wersja na PC została przygotowana jako osobny kod i dwie talie do gwinta, co powinno ucieszyć wszystkich kolekcjonerów. "Serca z kamienia" dostał także każdy posiadacz Przepustki Sezonowej, jednak wspomniane karty należało kupić osobno, co po doliczeniu kosztów przesyłki sprawiało, że taniej wychodziło zamówić dodatek bezpośrednio ze sklepu. Nie mam zastrzeżeń do polskiego dubbingu, zaś Jacek Rozenek sprawił, że Geralt, usilnie nazywany przez niektóre postacie niezależne "sztywniakiem", pokazał w końcu swoje "luźne" oblicze. Miło było usłyszeć głos Shani oraz Pana Lusterko, jednak zasadniczo nikt nie odstawał poziomem od pozostałych.
Pora wystawić ocenę końcową dla "Serc z kamienia". Ten dodatek wart jest każdej wydanej na niego złotówki dzięki temu, że dostaliśmy w swoje ręce osobną historię w wiedźmińskim stylu, gdzie tempo akcji rośnie coraz bardziej, z możliwością bitwy na sztachety i podrywaniem dawnej miłości. To także zupełnie nowy system zaklinania oraz okazja do odwiedzenia ładnych miejsc, dzięki czemu ani przez sekundę nie pomyślałem o tym, że gdzieś tam Ciri błąka się po tym świecie, nieustannie ścigana przez Dziki Gon. Szkoda, że nie dostaliśmy większej ilości nowych przeciwników, kart do gwinta oraz zdarzało się, że gra wyrzucała mnie z powrotem do pulpitu (i to w trakcie obijania pysków sztachetą!), ale i tak bawiłem się świetnie, do niektórych misji wracając już po zakończeniu historii Olgierda. Ech, ale czego to się nie robi, by znów ujrzeć cudną Shani...
Dziękujemy firmie CD Projekt RED za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Plusy
- Shani!
- Wciągająca fabuła
- Ładne lokacje
- Zaklinacz
- Liczne nawiązania do gier, książek i filmów
- Walki z bossami
- Polskie wydanie
Minusy
- Mała liczba nowych przeciwników
- Tylko przelotny romans z Shani
- Mała liczba nowych broni, pancerzy i kart do gwinta
Komentarze
Edit: albo nawiązań innych niż literackie, vide Dan Bilzerian, który dorobił się na grze w karty ;D
Przeszedłem grając sobie alchemikiem na trudnym i czy tylko mi, ale czy "pospolici" przeciwnicy dodatku nie mieli aby za dużo zdrowia? Miałem na kim używać petardy, ale już pod koniec wolałem omijać przeciwników co musiałem 10-20 razy walić mieczem - ale to może tylko ja (złośliwie ostatnie ulepszenie na olej na upiory znalazłem pod koniec dodatku)
Dodaj komentarz