Prawda, nasz bezimienny bohater z „Risen 2” zapija smutki w chrzczonym rumie i przechodzi klasyczne stadia depresji, lecz te fakty nie oznaczają, że będzie samotnie poszukiwał ratunku dla uciskanego archipelagu wysp. Hej, skoro John McClane miał swojego Zeusa Carvera, to dlaczego kolejny zmęczony życiem śmiałek miałby być wyjątkowy? W końcu udręczone dusze przyciągają się tak mocno jak magnes mknie w kierunku żelaza.
No, ale nie wchodźmy tym razem na filozoficzną ścieżkę, bo mimo całego szacunku do chłopców z Piranha Bytes, nie posądzam ich o to, aby stworzyli fabułę będącą prawdziwą ucztą intelektualną. Tak czy siak, konieczność podróżowania po kilkunastu wysepkach i posiadania własnej łajby, wymusza na protagoniście zwerbowanie odpowiedniej załogi. Generalnie nie można być samemu sobie sterem, żeglarzem, okrętem – to tylko wybujałe mickiewiczowskie fantazje.
Oczywiście, rekruci nie będą się jedynie pałętać po statku, grając rolę ambitniejszego tła, lecz istnieje również możliwość zaproszenia ich do wspólnego uczestniczenia w naszych wędrówkach. Poza tym, mają to być postacie z własną historią, motywacjami i przemyśleniami. Na dowód tego ostatniego zdania, twórcy postanowili przybliżyć nam sylwetki dwóch towarzyszy, którzy złączą swój los z Bezimiennym – kapitana Stalowobrodego, czyli pirata z zasadami oraz Jaffara... ten tego... gnoma z misją.
Kapitan Stalowobrody
Kapitan Gregorius Emanuel Stalowobrody jest staroświeckim piratem – człowiekiem honoru pozbawionym jakichkolwiek manier. Od wielu dekad wraz ze swą wierną załogą oraz legendarnym statkiem „Eleanor”, plądrował wybrzeża Zapomnianych Królestw i Wysp Khorini, co zaowocowało wyrobieniem nie lada reputacji w korsarskim światku.
Szorstki oraz niesamowicie pewny siebie łajdak jest typowym pragmatykiem i jednym z ostatnich prawdziwych kapitanów na Morzach Południowych. Nieistotne jest to, czy rozchodzi się o mały abordaż statku należącego do Inkwizycji, beczkę rumu albo piękną dziewoje – dobry cel zawsze uświęca grzeszne środki. Piracki kodeks nade wszystko i to on stanowi prawo na oceanach.
Podczas jednej ze swoich wypraw łupieżczych, spotyka bezimiennego bohatera, choć trzeba zaznaczyć, że pierwsze wrażenie nie należy do najlepszych. Stalowobrody traktuje wszystkich wedle tej samej miary – marynarz czy wyrzutek, jeden pies. Każdy musi się czymś wykazać i nasz protagonista z pewnością nie uchodzi za wyjątek potwierdzający regułę.
Jaffar
„Kradzież złe słowo. Jaffar nie zły. Jaffar gromadzić mnóstwo rzeczuf! Zabronić gnom kolekcjonować rzeczuf, to tak jak zakazać „homi” naparzać się. Kurewsko niemożliwe!”
Mały, szybki i zawsze szuka zdobyczy. Wyposażony w pozornie nieograniczoną liczbę worków i kieszeni, Jaffar postanowił opuścić swój słodki domek na Wyspie Złodziei. Nie straszne mu niebezpieczeństwa otaczającego go świata. Odważnie stawia czoła przeciwnościom losu, dzięki wiernej klindze oraz setkom poręcznych gadżetów, które wykorzystuje jako broń dystansową, nawet jeśli nie były one pierwotnie przeznaczone do tego celu.
Jaffar jest wciąż dość młody jak na gnoma. Osiągnął właśnie wiek, w którym musi wyruszyć w „wielką podróż”, co przykazał mu szaman. Celem jego wędrówki jest odnalezienie specjalnego przedmiotu, charakteryzującego się niebywałą wartością duchową. Strach przed nieprzyjaciółmi i zagrożeniami bezlitosnego świata jest niczym wobec jego olbrzymiej determinacji.
Podczas swojej pielgrzymki często styka się z rasą ludzką, co nie jest dla niego łatwe. W szczególności dlatego, że uważa ich za bandę zakręconych jak korkociąg ekscentryków, skłonnych do dziwnych i niezrozumiałych zachowań – właśnie przez takie podejście niejednokrotnie wpada w niemałe tarapaty. Niemniej robi wszystko, co w jego mocy, aby jak najlepiej zrozumieć dziwną ideologię tego gatunku. Starania dają wymierne efekty, gdyż w wyniku ich nauczył się mówić w języku ludzkim. Do ideału w tej dziedzinie mu jednak daleko, ponieważ potrafi zbudować jedynie proste zdania i nierzadko w ferworze dyskusji korzysta z „gnomizmów”, ale koniec końców da się go zrozumieć.
Jaffar spotyka bezimiennego bohatera podczas swojej podróży i postanawia wspomóc go w jego przygodach. Oczywiście kryje się w tym wszystkim również jego osobisty cel, ponieważ u boku herosa ma nadzieję znaleźć artefakt o szczególnej wartość duchowej – „Auri Culci”.
Komentarze
Dodaj komentarz