

Chyba każdy zna przynajmniej jedną wersję baśni o Czerwonym Kapturku. Opowieść nie zawsze kończy się dla bohaterki i babci pomyślnie, a bywa i tak, że ta pierwsza nieświadomie zjada tą drugą... Historię różnie też interpretowano, nawet w sposób psychoanalityczny. To zdecydowanie ciekawy temat, wart poszerzenia, ale skupmy się na "Czerwonym wilczątku", w którym (jak wskazuje tytuł) doszło do znaczącej zmiany.
W tym przypadku główną postać stanowi wilczątko wysłane przez mamę wilczycę do babci. Miało ono zanieść jej zająca, lecz po drodze zgłodniało i z jedzenia zostały same kości. Na domiar złego na swojej drodze wilczątko spotyka córkę myśliwego, przed którą było ostrzegane...
Komiks pochłania się w szybkim tempie. Jest w nim mało tekstu; na stronie znajduje się przeważnie kilka zdań umiejscowionych w taki sposób, żeby nie zasłaniały dużych ilustracji. To o tyle dobre, że młodszy czytelnik, nawet ten wzbraniający się przed czytaniem, nie będzie miał problemu z dotarciem do ostatniej strony. Nie uświadczy nudnych momentów, ponieważ szybko zagłębi się w treść i równie szybko ją skończy. Pytanie – co z niej wyniesie?