"Duch Gaudiego" jedną rzecz robi bardzo dobrze. Budzi zainteresowanie postacią Antoniego Gaudiego, architekta i inżyniera, który wyróżnił się intrygującymi projektami. Tylko czy to wystarcza do zainteresowania się komiksem o makabrycznych morderstwach w Barcelonie – wiążących się z dziełami katalońskiego artysty?
Skoro mamy zbrodnię, wiadomo, że do akcji wkroczy detektyw, który podejmie się śledztwa. Dokonuje tego inspektor Calvo. Na dokładkę duch – czyżby zmarłego Gaudiego? – nieoczekiwanie zamieszana w sprawę kasjerka (Antonia) oraz tłumy turystów. O ile duch i tłumy turystów to raczej ozdobniki, o tyle wspomniana kobieta odgrywa znacznie większą rolę. Kto zabija i dlaczego?
Zagadka nie stanowi atrakcji, a winę za to ponosi scenarzysta. Pierwszą wadą, jaką odczujemy podczas czytania, są słabo napisane postacie. Nie mają one żadnego charakteru. Brakuje szerszego przedstawienia ich, ponieważ autor poprzestaje mniej więcej na jednej istotnej cesze, która nie ma nic wspólnego ze śledztwem. I tak w przypadku Calvo dowiadujemy się o niespełnionym związku, zaś Antonia pracuje w supermarkecie i ma córkę.