Star Wars: The Old Republic

„The Old Republic” i prezentacje z E3

Dodał: , · Komentarzy: 2

Zgaduję, że już zdążyliście podnieść szczęki po obejrzeniu znakomitego zwiastuna „The Old Republic”. Jeżeli tak, to czas na powrót do przaśnej i mniej różowej rzeczywistości, którą odwiedzimy, jak BioWare Austin da, jeszcze w tym roku. Twórcy zaprezentowali dwa filmiki prosto z rozgrywki, które powinny zainteresować wszystkich maniaków uniwersum „Star Wars” i graczy niecierpliwie wyczekujących przygód w czasach Starej Republiki.

W pierwszej prezentacji wyruszamy do twierdzy krnąbrnego władyka, aby wybić jego ochroniarzy i przefasonować mu jadaczkę. Wiecie, wszystko w zbożnym celu – w końcu w drużynie jest Jedi.

Natomiast w rozszerzeniu wieści znajduje się zwiastun raidu, który został umiejscowiony na mroźnej planecie Belsavis.

The Elder Scrolls V: Skyrim

Niestety, moje największe obawy się potwierdzają. Pewnie, że nie liczyłem na powrót do stylu i wyzwań, jakie stawiał przed graczem „Morrowind”, ale po cichu marzyłem, iż proces kastracji w serii „The Elder Scrolls” nie będzie nadal postępował z siłą huraganu. Ech… po znakomitej sprzedaży „Fallout: New Vegas” sądziłem, że włodarze Bethesdy zrozumieją, że ucieczka w „każualizację” nie jest jedyną drogą, aby gra rozeszła się w milionach egzemplarzy, ale najwyraźniej to było tylko takie moje małe myślenie życzeniowe. Choć skłamałby, gdybym napisał, że jestem strasznie zaskoczony takimi poczynaniami potentata z Rockville – najwyżej delikatnie zdumiony.

skyrim, bethesda

Craig Lafferty, główny producent „Skyrim”, postanowił być uczciwy wobec potencjalnych nabywców i w szczerym wywiadzie dla serwisu CVG zdradził, że piąta część sagi „The Elder Scrolls” przygotowywana jest głównie z myślą o konsolach i otwarciu się na nowych konsumentów. Co z uczuciami weteranów serii? Kto by się tam nimi przejmował.

„Konsole są naszą główną platformą i kładziemy na nie nacisk. Oznacza to, że najpierw produkujemy grę na Xbox 360 i PS3, a potem tworzymy port na komputery osobiste, co w rzeczywistości okazało się nie takim złym pomysłem.

Mass Effect 3
mass effect 3, edycja kolekcjonerska

Z rozrzewnieniem wspominam te upojne dni, gdy z uśmiechem na ustach kupowałem edycję kolekcjonerską „Mass Effect”. Jak każdy pamięta, to były czasy przed kryzysem gospodarczym, kiedy przeciętna cena takiego wydania kosztowała tyle, co dziś „goła” gra i była to prawdziwa propozycja nie do odrzucenia. Co innego jednak poprawiało mi humor – perspektywa otwarcia wielkiego, pachnącego tuszem drukarskim i magazynem, pudła pełnego różnorakich gadżetów. Prawdziwy róg obfitości – koszulka, pendrive, smycz, artbook i kilka mniej istotnych drobiazgów (jak naklejki).

Dlaczego o tym piszę? Bo współczesne specjalne wydania od BioWare trudno porównywać do tych sprzed trzech lat. Chudziutkie pudełka, pełne mierżących świstków papieru z nadrukowanymi kodami, które dają dostęp do bezwartościowych pikseli. Gdzie tu cała idea kolekcjonowania?

Ekskluzywna edycja „Mass Effect 3” stoi w pewnym sensie na rozstaju dróg. Niby widać zauważalną poprawę, bo trochę tych bibelotów tam jest, aczkolwiek w porównaniu z pierwszą częścią gry czy z wydaniem „Wiedźmina 2”, to bieda trochę piszczy. Cichutko, bo cichutko, ale wciąż.

Warhammer 40,000: Dark Millennium Online

Studio Vigil Games prowadzi dość skrytą i bardzo dziwną politykę informacyjną związaną z grą „Warhammer 40,000: Dark Millennium Online”. Nie dość, że o jego projekcie MMORPG wiemy tyle, co przeciętny Amerykanin o polskiej historii, to jeszcze zarzuca nas ono lekko poronionym teaserem, zdradzającym nam pewną oczywistą oczywistość.

Serio, nigdy nie domyśliłbym się tego. Jestem przekonany, że fani czekali z wytęsknieniem na zdradzenie faktu takiego kalibru. Lekki strzał w stopę i miejmy nadzieje, że firma robi lepsze gry niż zajawki, bo inaczej szykuje nam się kolejny obrzydliwy gwałt na tym kultowym uniwersum.

Star Wars: The Old Republic

Informacja prasowa

Razer, czołowy producent high-endowych peryferiów do grania z dumą informuje o wprowadzeniu do swojej oferty licencjonowanej linii produktów Star Wars: The Old Republic. Ich premiera przewidywana jest wraz z oczekiwaną na całym świecie premierą gry. Dzięki współpracy z BioWare oraz LucasArts, powstanie kolekcja fantastycznego uzbrojenia dla gracza, bez względu na to, czy opowie się on po stronie Sithów czy ludów Republiki.

„Jako zagorzali fani Star Wars jesteśmy niezmiernie podekscytowani możliwością stworzenia linii produktów do Star Wars: The Old Republic. Mogę obiecać, że efektem naszej pracy będzie spektakularna kolekcja peryferiów, które będą hołdem dla tego wspaniałego uniwersum, jego fanów oraz graczy. Teraz zawsze będziecie mieli przewagę nad swoimi przeciwnikami. Będzie to możliwe dzięki rewolucyjnej klawiaturze wyposażonej po raz pierwszy na świecie w dotykowy panel LCD oraz cenionej przez media i graczy myszce MMO z 12 programowalnymi przyciskami. Myszka i klawiatura są ponadto stylizowane na uniwersum Star Wars.” – powiedział Robert “RazerGuy” Krakoff, szef Razer USA.

X-Blades

Szykuje się kontynuacja „X-Blades”

Dodał: , · Komentarzy: 0

O mój Boże. Wszechmogący Panie, czym tak zgrzeszyłem? Wiedziałem, że nie powinienem grać w niedzielę i przewinąć tę scenę w elfickiej łaźni w „Wiedźminie 2”, ale pokusa była silniejsza. Teraz trzeba zapłacić wysoką cenę.

Plik wideo nie jest już dostępny.

Kurde, serio Konami? Poważnie? Jaki jest powód odgrzebywania przeciętnej gry, posiadającej kiepską historię zrodzoną w umyśle pięcioletniej dziewczynki, nudny świat wymyślony na poczekaniu i plastikową seksbombę jako protagonistę? Czyżby gra sprzedała się aż tak dobrze? Może silikonowe cycki, blond loczki i skąpe stroje na nowo wracają do łask graczy? Gdzie tu jest logika? Ja nie mam pojęcia. Chyba zdrowy rozsądek poszedł w krzaki już dawno temu, bo nad kontynuacją ponownie pracuje studio Gaijin Entertainment, które może potrafi stworzyć dobry symulator lotniczy, ale nie ma zielonego pojęcia, jak zrobić smakowitego Action-RPG.

Tak czy siak, w „Blades of Time” ponownie pokierujemy krokami Ayumi, profesjonalnej poszukiwaczki zaginionych artefaktów, która kocha skarby tak samo mocno jak świecenie gołym tyłkiem w wilgotnych lochach. Powtórnie los zawiedzie ją na jedną z dziewiczych wysp, która pod płaszczykiem nieziemskich widoków, skrywa pradawne zło łaknące krwi. Dziewczyna umie jednak o siebie zadbać, tym bardziej, że potrafi ujarzmić magiczne zaklęcia światłości oraz chaosu, w tym tytułową moc kontrolowania czasu. Twórcy obiecują ponad 40 unikalnych umiejętności, walki wymagające taktycznego podejścia czy skomplikowane łamigłówki, ale jakoś im nie wierzę.

Premiera pod koniec 2012 roku, jeżeli kogoś to w ogóle interesuje.

The Elder Scrolls V: Skyrim

Todd Howard nie daje nam o sobie zapomnieć i po wczorajszej frapującej prezentacji „Skyrim”, postanowił podwoić stawkę, dając graczom kolejne soczyste urywki prosto z gry. Choć tym razem, w moim mniemaniu, nie obyło się bez zgrzytów. Nie zrozumcie mnie źle, jestem zaintrygowany nową produkcją Bethesdy i część zmian strasznie przypadła mi do gustu, ale w najnowszym pokazie są pewne aspekty, na które troszku kręcę nosem. Nie uprzedzajmy jednak faktów.

The Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: SkyrimThe Elder Scrolls V: Skyrim

Co zdradza najnowsza prezentacja? Wygląd mocno zmodyfikowanego ekwipunku, nowy system dialogowy i kilka mniejszych opcji, które wyłapiecie sami (mapa świata, kapliczki, nauka smoczych okrzyków). Zatem weźcie głęboki oddech i rozsiądźcie się wygodnie, tylko uważajcie na rozentuzjazmowanych oraz mocno irytujących dziennikarzy „G4 TV”, którzy swoimi idiotycznymi komentarzami praktycznie zepsuli ten pokaz.

The Lord of the Rings Online: Shadows of Angmar

...bo skoro już mowa o odgrzebywaniu dawno zapowiedzianych projektów. Turbine, po blisko półrocznym nabieraniu wody w usta, w końcu zdradziło kilka informacji na temat zbliżającego się dodatku do „Lord of the Rings Online” – „Rise of Isengard”. Czas skopać tyłek Sarumanowi i jego kilkutysięcznej armii diabolicznych Uruk-hai. Najazd na Orthank został zaplanowany na 27 września.

Tytuł zaoferuje graczom trzy zupełnie nowe regiony (Dunland, Isengard i Rohan), 24-osobowy raid (na którego końcu czeka potężny smok – Draigoch) oraz możliwość wytrenowania swojego herosa do 75 poziomu doświadczenia.

„Tym razem nasza podróż po Śródziemiu zabiera nas do jednego z najbardziej znanych miejsc w całym uniwersum. Nowe lokacje wyznaczą kolejne standardy epickości pod względem skali, historii i wyzwań.” – skomentował Aaron Campbell, producent „Lord of the Rings Online”.

Wszyscy zainteresowani mogą już składać zamówienia przedpremierowe, obfitujące w specjalne bonusy wewnątrz gry. Twórcy przygotowali trzy zestawy, które zadowolą każdego maniaka wirtualnego Śródziemia, w zależności od zasobności jego portfela:

  • „Base Edition” – gwarantuje specjalny czerwony płaszcz, szkapę prosto z równin Rohanu, tytuł „Guard of the Isen” i 25% szybsze nabijanie poziomów doświadczenia dla wszystkich postaci do 65 levelu.
  • „Heroic Edition” – oferuje zestaw zawarty w „Base Edition”, wyjątkowy biały oraz zielony płaszcz i tysiąc punktów Turbine, które można wydać w specjalnym sklepie „Lord of the Rings Online”.
  • „Legendary Edition” – zawiera zawartość „Heroic Edition” i kilka nowych misji w Trollshaws, Eregion, Moria, Lothlorien oraz Mirkwood.
Neverwinter

Kiepskie jest życie obywatela Neverwinter. Jak nie paskudne plagi dziesiątkujące ludność, to ataki nieumarłych i diabelskich pomiotów. Doliczmy do tego stałe zagrożenie ze strony zdradzieckiego Luskanu i sporadyczne inwazje mitycznych skurczybyków pokroju Króla Cieni czy Moragi. Zawsze mnie zastanawiało, jak lordowi Nasherowi udawało się utrzymywać cały ten bajzel w garści i przekonywać mieszkańców, że jednak warto żyć w tym mieście, a nie wyjeżdżać do spokojniejszych zakątków Faerunu. Zapewne coś dolewał do studni i dodawał do chleba. Dumny szlachcic jest już jednak w krainie wiecznych łowów, a gród stoi ponownie na krawędzi zagłady. Kto tym razem obroni umęczone Neverwinter?

Cryptic po wielu miesiącach posuchy postanowił przypomnieć graczom, że jego projekt MMO (czy raczej, jak określają puryści – CORPG) oparty o świat Dungeons & Dragons żyje i ma się całkiem dobrze. No i miło, tylko ciężko mi jest wykrzesać jakikolwiek entuzjazm po niesmacznym gwałcie na tej renomowanej marce, jaki zafundowała niezrozumiała polityka wydawnicza Atari i gra „Daggerdale”.

Coś czuję w kościach, że szykuje nam się kolejny pasztet, którego popularność będzie sięgała okolic błędu statystycznego. Mam jednak szczerą nadzieje, że się mylę, gdyż nieładnie jest kopać kogoś, będącego obecnie na kolanach. Tym bardziej, jeżeli mówimy o Lochach i Smokach, które miały diametralny wpływ na kształt całego gatunku cRPG.

Kingdoms of Amalur: Reckoning

Fani serii „Fable” zostali ostatnio zmuszeni do rozpaczliwego poszukiwania nowego obiektu westchnień. Trzecia część sagi rozczarowywała praktycznie na każdym kroku i zamiast spodziewanej rewolucji, przyniosła nieoczekiwany regres. Choć złotousty Peter Molyneux znów zapowiada, że „Fable: Journey” wprowadzi do tej marki nową jakość, która dosłownie olśni graczy, to pozostało już chyba niewielu ludzi, którzy są w stanie zawierzyć w ciemno słowom sympatycznego Brytyjczyka. Poza tym Kinect to drogi sprzęt i nie każdemu widzi wymachiwanie rękami w ciasnym pokoju czy wykrzykiwanie jakichś pierdoł do telewizora.

Chwilową niedyspozycję konkurenta niewątpliwie pragnie wykorzystać 38 Studios i legendarne trio Salvatore-Rolston-McFarlane. Choć twórcom może się to nie podobać, to „Kingdoms of Amalur: Reckoning” słusznych porównań do dzieła Lionheadu z pewnością nie uniknie, chociażby przez swoją baśniową stylistykę. Paradoksalnie, takie komentarze są „wodą na młyn” dla marketingowców i mogą być pewną receptą na sukces. Któż nie lubi sobie od czasu do czasu „pobohaterzyć”, ratując piękne dziewoje przed hordą obślizgłego tałatajstwa?

Zapowiada się kawał porządnej gry. Tytuł trafi na półki sklepowe w okolicach I kwartału 2012 roku.

Wczytywanie...