
Informacja prasowa

Profesor Pimko AD 2012 musi być zaskoczony. A może nawet zszokowany. Oto typowy dzisiejszy Józio po przejściu „nieuniknionego trzydziestaka” nie dość, że nie ma nic przeciwko „robionemu mu” zdziecinnieniu, to wręcz domaga się – jak by to powiedział Gombrowicz – by mieć piękną i gładką pupę w oczach świata. Upupienie już niestraszne Józiowi. W upupieniu siła Józia i Józi, ich druga albo i trzecia młodość, a także szansa. Na co? Na jeszcze lepszą zabawę. Na wieczne ściemnianie, że czterdziestka to dziś nowa trzydziestka. A trzydziestka to nowa dwudziestka. Zaś dwudziestka? Łatwo policzyć.
Sokrates – przypomniał Benjamin Barber w książce „Skonsumowani. Jak rynek psuje dzieci, infantylizuje dorosłych i połyka obywateli” – pragnął, by królowie stali się filozofami, a filozofowie królami. Dzisiejsi decydenci, a są nimi najczęściej sofiści marketingu, jak ich nazywa Barber, mają inny pomysł: z dzieci należy zrobić konsumentów, a z konsumentów – dzieci. Im więcej pupy, tym lepiej. Dla rynku, czyli dla zysku. Gdyby to tylko był pomysł, nie byłoby niepokoju. Niestety, wygląda na to, że to się dzieje naprawdę.