
Kto zna bardzo popularną ostatnimi laty sagę "Zwiadowcy" autorstwa Johna Flanagana, ten na pewno wie już, o co chodzi. Kto nie wie, niechaj wystarczy mu fakt, że oddajemy w jego ręce recenzję książki objętej patronatem GE, której autorem jest sam Tamc., nasz jedyny i niepowtarzalny redakcyjny nekromanta, który zza grobu dzieli się swymi ożywczymi wrażeniami z niniejszej lektury! Czy to wystarczy za zachętę? Nie? To dorzucimy jeszcze konkurs, w którym możecie wygrać tę właśnie powieść. Zapraszamy!

Gdyby ktoś, kiedy zaczynałem czytać "Ruiny Gorlanu", zapytał mnie, czy wierzę, że za niespełna trzy lata dostanę w swe ręce 10 tom "Zwiadowców", odpowiedziałbym, iż owszem, dostanę... znienacka strzałą w tyłek! A tu proszę – pod koniec stycznia bieżącego roku na półkach polskich sklepów i księgarni pojawiło się owe najnowsze dzieło Johna Flanagana, pt. "Cesarz Nihon-Ja".