Wielkimi krokami zbliża się premiera epickiej produkcji SF opartej na kultowym już tytule Franka Herberta. Z tej okazji machina promocyjna nabiera rozpędu, a my dostajemy nowy zwiastun filmu.
Mowa oczywiście o "Diunie", która podobnie jak wiele innych kinowych tytułów, z powodu pandemii zaliczyła poślizg. Miejmy nadzieję, że do jesieni nic się nie zmieni i 15 października będziemy mogli wybrać się do sali kinowej, by zobaczyć, co przygotował Denis Villeneuve, twórca "Blade Runnera 2049", "Nowego początku" czy "Sicario".
Runy Briana Michaela Bendisa, Eda Brubakera i Franka Millera poświęcone Daredevilowi dobiegły końca, lecz Egmont przygotował coś jeszcze dla fanów niewidomego herosa z Hell's Kitchen. Mianowicie zbiór kilku wyróżniających się historii innych autorów.
Zbiór obszerny, bo liczący aż 636 stron, otwiera "Diabeł Stróż" napisany przez Kevina Smitha. Daredevil pomaga kobiecie z dzieckiem, lecz matka ucieka, a zamaskowany heros zostaje sam z niemowlakiem. Niedługo potem w biurze Matta Murdocka zjawia się tajemniczy starzec, który z niezachwianą pewnością opowiada o zagrożeniu, jakie stanowi ocalone dziecko. Smith eksploruje jeden z istotnych motywów towarzyszących Daredevilowi, czyli religijność i zdolność do zawierzenia Bogu. Zarówno wiara, jak i moralność bohatera zostają wystawione na ciężką próbę, scenarzysta umiejscawia część akcji wewnątrz świątyni, dość znaczną rolę przypisuje zakonnicy będącej matką Murdocka, a całość spina zupełnie niezłą klamrą, w której tylko nieco rażą archaicznie wyniosłe monologi antagonisty. "Diabeł Stróż" zyskałby wprawdzie na zagęszczeniu fabuły i odchudzeniu dymków, lecz można to przełknąć. Cieszą jeszcze sprawnie wplecione gościnne występy Czarnej Wdowy i Doktora Strange'a.
Stałym czytelnikom moich recenzji postaci Philipa K. Dicka przedstawiać nie muszę. Był to pisarz płodny, często poganiany deadline'ami, z nieustannie wiszącym nad głową widmem bankructwa. W związku z tym wachlarz jego dzieł rozciąga się od wybitnych po mierne, jednak w większości pisane samodzielnie. Do stworzenia "Deus Irae" Amerykanin nietypowo zaprosił Rogera Zelaznego, gdyż uznał, że ten dostarczy brakującej mu wiedzy na tematy chrześcijańskie. Tego autora cenię bardzo za "Kroniki Amberu". Dwa wielkie nazwiska literatury science fiction… To się nie mogło nie udać, prawda?
Trafiamy do postapokaliptycznego świata, w którym amerykański urzędnik Carleton Lufteufel wcisnął najgroźniejszy przycisk w Białym Domu, spuszczając na cały glob bomby atomowe. Nieliczni ocaleni żyją w odosobnionych enklawach, z rzadka komunikując się z innymi osadami. Na zgliszczach kultury powstała nowa religia, wyznająca wspomnianego biurokratę jako Boga Gniewu. Głównym bohaterem książki jest Tibor McMasters, doskonały malarz urodzony bez kończyn. Chłop podejmuje się namalowania fresku przedstawiającego ludzką postać tytułowego Deus Irae. Aby prawidłowo wykonać zadanie, musi wyruszyć na pielgrzymkę pełną niebezpieczeństw.
Możliwość sięgnięcia po gry będące na etapie produkcji to koncepcja ryzykowna, ale mająca też swoje pozytywy. Pozwala to na bliższe zapoznanie się z samą grą, z procesem, w ramach którego powstaje fabuła i są dodawane nowe mechaniki. W ten sposób firma może też pozyskać fundusze i wyrobić sobie reputację, nim ich produkt zostanie ukończony. Z tymi przemyśleniami zapraszam, byście wraz ze mną zgłębili się w świat "Colony Ship: A Post-Earth Role Playing Game" autorstwa Iron Tower Studio.
Dobre wieści z dzisiejszej imprezy EA Play Live – kultowa gra "Dead Space" zostanie zremasterowana na konsole PlayStation 5 i Xbox Series S|X oraz PC. EA nie podało daty premiery. Za remaster odpowiada studio EA Motive, którego poprzednim dziełem była bardzo udana gra "Star Wars: Squadrons". Odświeżone "Dead Space" ma być oparte o silnik Frostbite. Nowy silnik ma podobno uczynić grę dużo straszniejszą. Twórcy zapowiadają również poprawki w fabule, postaciach i mechanice. Mam nadzieję, że sprowadza się to do lekkiego retuszu, bo wszystkie wymienione rzeczy były świetne w oryginale. Więcej informacji ma się ukazać "wkrótce". Czekam!
Po dwóch – w dodatku obszernych – rozczarowujących tomach na ogół nie liczę, że trzecia część nagle mnie czymś zaskoczy. Ba, wówczas po trzecią odsłonę sięgam głównie ze względu na uporczywą chęć dokończenia serii. Czasami dzięki temu czeka mnie miłe zaskoczenie – jak w przypadku "Fear Agent".
O wydarzeniach z poprzednich tomów serii można by pisać długo, bo galaktyczna wojna zaangażowała różnorakie stronnictwa, a autorzy zadbali, aby bohaterowie nie mieli czasu na nudę. Telegraficzny skrót informowałby o tym, że agresja tetaldiańskiego imperium robotów doprowadziła do tego, że Heath Huston – protagonista "Fear Agent" – wraz z rosyjskim towarzyszem trafili w jakieś bliżej nieokreślone miejsce na obszarze pustynnym obcej planety. Tymczasem Tetaldianie popadli w konflikt ze swoimi współspiskowcami, co otwiera przed Hustonem drogę do rehabilitacji. Zhańbiony i pogrążony w alkoholu Agent Strachu ponownie rusza do walki, a stawka jest najwyższa z możliwych.
W sieci pojawił się nowy zwiastun nadchodzącej "edycji reżyserskiej" gry "Ghost of Tsushima". Pokazuje on nową lokację, wyspę Iki, oraz naszą nową przeciwniczkę – mongolską szamankę Ankhsar Khatun, której klan przejął kontrolę nad wyspą. Twórcy zapowiadają nowe lokacje, nowe postacie, zadania oraz przeciwników. Charakter wyspy Iki ma się znacząco różnić charakterem od Cuszimy. Jest to miejsce pełne piratów i przemytników, którzy nie pałają miłością do samurajów. Dodatek ukaże się 20 sierpnia na PlayStation 5 i PS4. Posiadacze bazowej wersji gry zapłacą za niego 84 zł, natomiast cena podstawki + dodatku wynosi odpowiednio 299 zł na PS4 i 339 zł na PS5.
Netflix wypuścił nową zajawkę swojego wiedźmińskiego filmu animowanego "Wiedźmin: Zmora Wilka". Bohaterem filmu jest Vesemir w czasach, gdy był młodym, zarozumiałym wiedźminem, kochającym zabijać potwory za kasę. Niewiele wiemy o fabule, która ponoć ma się skupiać na mierzeniu się z własną przeszłością oraz nowym tajemniczym potworem. Zwiastun pokazuje sporo walki oraz odwołanie do kultowej już sceny kąpieli w wannie. Zapowiada się nieźle, dam temu szansę, gdy wyjdzie. A wyjdzie już za niewiele ponad miesiąc, 23 sierpnia.
Południowoafrykański reżyser Neil Blomkamp, znany z filmów "Dystrykt 9", "Elysium" oraz "Chappie" ogłosił, że dołącza do studia Gunzilla Games jako "chief visionary oficer" (naczelny wizjoner). Wesprze on nowopowstałe studio przy tworzeniu jego pierwszej gry. Zapowiedział, że będzie się zajmował głównie szeroko pojętą stylistyką gry (to faktycznie jego mocna strona!). Dołącza on do nie byle jakiego zespołu – Gunzilla Games powstało w listopadzie zeszłego roku i skupia ono ludzi, którzy wcześniej pracowali w Electronic Arts, Ubisofcie, THX, Cryteku i innych. W jego skład wchodzi również pisarz Richard K. Morgan, znany z serii książek "Modyfikowany Węgiel" oraz Olivier Henriot, który wcześniej współtworzył scenariusz do gier z serii Assassin's Creed, The Division i Far Cry. Studio ma się zajmować tworzeniem strzelanek nowej generacji. Po wyżej wymienionych osobach można się zatem spodziewać, że ich debiutancka gra będzie miała solidny aspekt science fiction.
"Toń" to drugi po "Koszu pełnym głów" tytuł wydany w ramach "Hill House Comics" napisany przez samego zainteresowanego, czyli Joego Hilla. "Kosz…" wprawdzie nie zapadł w pamięć, ale dostarczył solidnej rozrywki. Czy to samo można napisać o najnowszej pozycji z tej linii wydawniczej?
Chociaż przedstawiona opowieść rozgrywa się współcześnie, to jej podwaliny sięgają 1983 roku. Wówczas nowoczesny statek badawczo–wiertniczy "Derleth" zniknął w okolicach kręgu polarnego. Po kilkudziesięciu latach odebrano wezwanie pomocy z zaginionej jednostki. Przedstawiciel korporacji Rococo zatrudnia braci Carpenter, aby dotrzeć do Cieśniny Beringa i zbadać tajemnicze sygnały.