Walka o przetrwanie w wirtualnych światach postapokaliptycznych, jaką prezentowały sobą takie tytuły jak seria "S.T.A.L.K.E.R.", "Metro" czy "Fallout", była dla mnie od zawsze prawdziwą przyjemnością. Dobrze bawiłem się również w surwiwalu "Conan Exiles", więc ten gatunek nie jest mi obcy. "XERA: Survival" pokazał mi zaś, że potrzebne jest jednak coś więcej niż piaskownica do eksploracji i zadanie przetrwania w niej. Czym jest "XERA" i czego jej zabrakło?
"XERA: Survival", bez zaskoczeń, jest postapokaliptycznym surwiwalem. Wydarzenia rozgrywają się w niedalekiej przyszłości, gdzie świat opanowały roboty. Zadaniem gracza jest przeżyć. Czyni to poprzez zbieranie prowiantu, budowę schronienia i zdobywanie broni. Powinienem czuć się jak w raju, jednak tak nie jest. Dlaczego?
Esencją tak skonstruowanej gry powinna być potrzeba eksploracji. Nie czuję jej. Nie wiem, co miałbym zwiedzać. Obejrzyj wnętrze kilku typów budynku, przejdź się lasem, zobacz rzekę – i nic nowego już nie ujrzysz. Twórcy gry stworzyli parę modeli budynków i ich umeblowania, a następnie metodą kopiuj-wklej wrzucili na mapę. Układ pomieszczeń nie ma zresztą najmniejszego sensu, zadziwia przykładowo poziom komputeryzacji społeczeństwa ukazanego w produkcji – cztery biurka z komputerami w jednym domu to dość sporo. Przy tym wszystkim zaś grafika nie porywa.
Brak jakiejkolwiek fabuły jest wręcz porażający. Liczyłem, że otrzymam jakikolwiek wstęp, który wprowadzi mnie do tego świata. Miałem dla porównania w pamięci początek gry "Conan Exiles", gdzie po prostu czuło się presję i zagrożenie. W "XERA" po załadowaniu się serwera na "dzień dobry" wylądowałem w lesie. Tak po prostu, zupełnie bez niczego, w samych gaciach i podkoszulku, jakby libacja zeszłej nocy wymknęła się spod kontroli.
Lokacje w grze dzielą się na trzy kategorie; zielone, białe i niebieskie. Zielone to "bezpieczne strefy", gdzie możemy dokonywać zakupów czy schować łupy do skrytki oraz nic nam nie grozi. Znajduje się tam również lądowisko dla śmigłowca, którego pilot za drobną opłatą może nas przewieźć we wskazane miejsce.
Strefy białe eksplorujemy w poszukiwaniu broni, narzędzi i prowiantu, raczej sporadycznie spotykając groźniejszych przeciwników. Nadmierna beztroska na tym obszarze jest naturalna i odruchowa, choć bywa zgubna.
Wreszcie najtrudniejsza kategoria, strefa czerwona. Masa przeciwników, najwartościowsze łupy i hordy łupieżców. Ludzie będą się zabijać nawzajem, a ostatni żywy człowiek zostanie zabity przez roboty – żądza zysku zaślepia graczom czasem rozsądek. A może to pragnienie przetrwania? Strzelam odruchowo – nim ten typ zrobi to pierwszy. Inni pewnie mogą myśleć tak samo: jak nie strzelę, on mnie zastrzeli i zgarnie mój łup. Interesująca refleksja – wzorem "Among Us" gra wyzwala najgorsze instynkty.
Bardziej niż "Survival", do tytułu pasowałoby jednak słowo "Loot". Rozgrywka skupia się na powtarzalnym grabieniu pozbawionym jakiegokolwiek szerszego kontekstu. Robię to, lecz po co? Jak do tego doszło? Kim jestem, dokąd zmierzam? Gra wygląda wciąż jak produkt w fazie early access pomimo dwóch lat prac nad nią i oficjalnej premiery. Pomimo wszystko "XERA" jest w pełni grywalna. Można z nią nawet spędzić przyjemnie czas. Jest to doskonały tytuł, jeśli czuje się potrzebę "wyłączenia się". Nie myśleć, nie analizować, w nic się nie wciągać, tylko poklikać sobie, aby wolne godziny przeleciały. Stwierdzam powyższe bez cienia szyderstwa czy złośliwości, ten aspekt może być w pewnych okolicznościach nawet zaletą i jest powodem, dla której produkcję tę pozostawiam jednak na swoim komputerze.
Zmarnowana szansa. Nic lepiej niż te dwa słowa nie opiszą, czym mogłaby być, a czym jest "XERA: Survival". Ocena 5/10 w ścisłym rozumieniu znaczenia tej proporcji.
Plusy
- Pomimo wszystko ogólny "gameplay" jest nawet przyjemny
Minusy
- Brak fabuły
- Powtarzalne lokacje
- Niewielkie zróżnicowanie przeciwników
- Monotonność rozgrywki
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz