

Nawet w najlepszych seriach trafiają się słabsze momenty. Analizując trylogie czy też po prostu dłuższe serie, często mówi się o syndromie drugiego tomu, który odstaje jakościowo od reszty. W przypadku "Usagiego Yojimbo" na spadek formy trzeba było poczekać aż do trzeciego tomiszcza.
Najnowszy album okazuje się także najkrótszym, bo liczy sobie zaledwie nieco ponad 600 stron. Wciąż jednak jest to kawał miejsca do zobrazowania przygód królika ronina i spółki. Ba, chociaż już wcześniej przyjaciele Usagiego odgrywali ważne role, tak teraz towarzyszą mu właściwie przez cały czas. Ma to uzasadnienie fabularne, bo Stan Sakai w kolejnych rozdziałach poświęcił sporo czasu wydarzeniom związanym z legendarnym Pożeraczem Traw. Mieczem, który w niewłaściwych rękach stałby się potężnym orężem politycznym.
Sakai rozwija więc wątek walki o władzę w feudalnej Japonii, choć ambitni członkowie najwyższych klas społecznych są jedynie wspominani. Prawdziwa walka rozgrywa się pomiędzy Usagim i jego przyjaciółmi a klanami ninja wyrażającymi niezdrowe zainteresowanie Pożeraczem Traw. Niestety rozdziały, które pozwalają poznać nam dalsze losy miecza, są przesiąknięte pościgami i scenami walk. A z kreśleniem tych ostatnich nie jest za dobrze.