Powiało grozą, nie?
Polski film fantasy to od lat niedoścignione marzenie. Coś nienamacalnego, poza granicami ludzkiej wyobraźni. Trudno nie określić ekranizacji „Wiedźmina” mianem abstrakcji, nie wspominając już o „Wilczycy”, która była… albo lepiej nie będę się nad nią pastwił, bo jeszcze dostanę naganę za używanie nieparlamentarnego słownictwa, a i nie powinno się kopać leżącego. Sęk w tym, że zawsze biorą się za to nieodpowiedni i niepoważni ludzie, którzy kompletnie nie czują klimatów fantastycznych.
Dlatego, gdy niedawno usłyszałem informację o produkcji rodzimego filmu fantastycznego, w jednej z telewizji śniadaniowych (!), miałem uzasadnione obawy. Później okazało się, że to projekt „offowy” – robiony przez pasjonatów dla pasjonatów na zasadzie „non-profit”. To dawało pewne nadzieje, gdyż fani nie raz pokazywali, że za prawdziwe grosze potrafią zrobić coś naprawdę wielkiego. Czekałem, czekałem… i w końcu się doczekałem!
Niestety, pierwszy zwiastun filmu „Drużyna” przyprawia mnie o mieszane uczucia.