Komiksy

Monstressa #2: Krew – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 1
monstressa #2: krew

"Monstressa" szturmem zyskała popularność, o czym najlepiej świadczą nominacje do nagród Hugo i Eisnera oraz liczne dyskusje na facebookowych grupach poświęconych komiksowemu medium. Czy seria zasługuje na swoją sławę?

Akcja rozgrywa się w świecie stworzonym przez Marjorie Liu, autorkę m.in. komiksów "Dark Wolverine" i "Black Widow" oraz kilkunastu książek. Powstałe uniwersum to miks elementów steampunku z sztafażem fantasy, a w trakcie lektury można także odnotować inspiracje azjatyckimi dziełami. Maika Półwilk na pozór przypomina zwykłą reprezentantkę ludzkiego gatunku, jednakże w jej ciele znajduje się pradawny demon. Dziewczyna poszukuje odpowiedzi na liczne pytania dotyczące stwora oraz swojej matki. W podróży towarzyszą jej kot Ren oraz Kippa, czyli dziewczynka posiadająca lisie uszy i ogon. Na nich plejada postaci się nie kończy, gdyż pojawiają się jeszcze istoty pragnące pozbyć się demona wraz z nosicielką lub przejąć jego potężną moc.

"Monstressa" już od pierwszego przekartkowania robi niemałe wrażenie: może nie samą objętością albumów, za to gęstością chmurek dialogowych. Scenarzystka nie szczędzi licznych i bardzo rozbudowanych konwersacji, co niesie za sobą pewne konsekwencje. Oczywiście pozytywnymi aspektami takiego stanu rzeczy są pogłębione kreacje bohaterów oraz sporo informacji o ciekawym uniwersum.

Książki fantastyczne

Na "Wichry zimy", czyli kolejny tom walki o tron Westeros, trzeba będzie poczekać przynajmniej do 2019 roku. Może ucieszy was jednak informacja, że wcześniej ukaże się inna książka George'a R.R. Martin'a – "Ogień i krew".

ogień i krew

Widniejący na okładce smok nie jest, rzecz jasna, kwestią przypadku, bowiem kolejna książka Martina, chociaż niebędąca wyczekiwaną kontynuacją przygód bohaterów w Westeros, także będzie łakomym kąskiem dla fanów. Cofniemy się o blisko trzysta lat i poznamy początki najsłynniejszej rodziny, która władała Siedmioma Królestwami – początki rodu Targaryenów.

Melodia Litny

Melodia Litny – recenzja książki

Dodała: , · Komentarzy: 0
melodia litny

Czym musi wyróżnić się powieść nieznanego nikomu autora, by duże wydawnictwo zdecydowało się ją opublikować? Odpowiedź na to pytanie zna prawdopodobnie Łukasz Jabłoński, któremu najwyraźniej udało się oczarować swoją debiutancką powieścią osoby decyzyjne w Zysku. Ja czarowi "Melodii Litny" uległam niestety tylko po części, niemniej uważam, że warto obserwować przyszłe poczynania młodego pisarza (a w każdym razie nowego, bo co do wieku pewności mieć nie mogę, jako że o autorze trudno znaleźć jakiekolwiek informacje).

Świat, do którego przenosimy się za sprawą opowieści, obserwujemy głównie z perspektywy banitów. Ich twarze zdobią różne – w zależności od rodzaju przewiny – tatuaże. Napiętnowani w ten sposób, wiodą życie wolnych ludzi, nie dziwi jednak brak zaufania wobec nich ze strony społeczeństwa. Część z nich, być może chcąc wieść spokojne życie, decyduje się zamieszkać w Bastionie, osadzie założonej w puszczy, w bezpiecznym oddaleniu od innych skupisk ludzkich. Jednak, jak pokazuje czas, niekoniecznie będzie im dane zaznać spokoju.

Niezależnie od tego, kim jesteśmy i jakie mamy plany, nie wszystko zależy od nas. Los lubi płatać figle, a ludzie, którymi jesteśmy otoczeni, często w rzeczonych figlach wręcz się specjalizują. Nie inaczej jest w Bastionie. Niespodziewane porywy serc, próby przejęcia władzy w osadzie, normalne utarczki z sąsiadami, a gdyby tego było mało, na dodatek nieporozumienia z ludźmi "z zewnątrz". Jeśli jeszcze do tego dodać magię, która nie zawsze (a może nawet rzadko kiedy) wykorzystywana jest w zbożnych celach, to staje się jasne: w tej powieści dzieje się wiele.

Komiksy
daredevil: nieustraszony #3

Trzeci tom serii "Daredevil: Nieustraszony!" kończy ten etap w życiu głównego bohatera, który przedstawiał nam Brian Michael Bendis. Jak dobre jest to pożegnanie?

Fabułę całego albumu można podzielić na kilka części. Dwie pierwsze są wręcz autonomiczne. Oczywiście nawiązują do zmian, które zaszły w życiu Matta Murdocka, ale ich główne wątki zostają przeprowadzone od początku do końca. Najpierw dostajemy opowieść o gangsterze, pragnącym zemścić się na Diable z Hell's Kitchen. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to brak chronologii.

To już cecha charakterystyczna – Bendis lubi skakać po różnych momentach w czasie, a każdy z nich rozbudowuje sytuację fabularną. Retrospekcyjna wycieczka wiąże się z oglądaniem Śmiałka jeszcze w żółtym kostiumie, co zostaje oddane poprzez szatę graficzną w stylu retro – przejawiającym się ziarnistymi ilustracjami i kremowymi stronami. Dawniejsze wydarzenia, mające nakreślić przeszłość i charakter antagonisty, są zaś czarno-białe. W przypadku linii czasowej bliskiej współczesności rysunki wyglądają znajomo dla każdego, kto czytał pierwszą i drugą odsłonę serii. Po wizualnych kwestiach możemy więc określić, o jaki okres chodzi. Zmiany perspektywy (tu naprawdę sporo czasu poświęca się złoczyńcy) wypadają zręcznie, a autor utrzymuje zainteresowanie.

Pierwszy i jedyny z Tanith
pierwszy i jedyny z tanith

Uniwersum "Warhammera 40000" jest bez wątpienia czymś, czemu warto się przyjrzeć. Na podstawie gry planszowej dla podręcznikowych nerdów z nadmiarem pieniędzy i wolnego czasu powstał bogaty i rozpoznawalny świat. Jednym z najlepszych przykładów jego popularności jest stworzona przez pasjonatów internetowa encyklopedia, znana jako Atronomican. Do jej realizacji przyczyniły się gry komputerowe oraz książki. Wśród rozlicznych tytułów znajdziemy pozycję pióra Dana Abneta, "Pierwszego i jedynego z Tanith".

Galaktyka Drogi Mlecznej ze świata "Warhammera 40000" to ponure miejsce, które zna tylko wojnę. Dla Imperium Ludzkości, którego symbolem jest Imperator, od wieków zasiadający na Złotym Tronie, nastał czas przełomu, z którego albo wyjdzie potężniejsze niż kiedykolwiek, albo upadnie. Trwa właśnie krucjata o Światy Sabat, utracone na rzecz wyznawców Chaosu. To tam właśnie walczy komisarz-pułkownik Ibram Gaunt i jego podkomendni – Pierwszy i jedyny z Tanith. Jednakże typową dla Gwardii Imperialnej kampanię przerywa otrzymanie wiadomości, która może postawić pod znakiem zapytania nie tylko całą ofensywę. Wraz z nią Gaunt otrzymuje specjalne zadanie, które wystawi na próbę to, co nim kieruje – wiarę w Imperium, troskę o swoich ludzi i enigmatyczną przepowiednię, którą usłyszał dawno temu.

Komiksy

Przebudzenie – recenzja komiksu

Dodał: , · Komentarzy: 0
przebudzenie

Scott Snyder należy nie tylko do grona niezwykle płodnych twórców, lecz także do lubiących miksować ze sobą różnorodne elementy, zresztą często z dobrym skutkiem. Dokładnie taka sytuacja ma miejsce w "Przebudzeniu", gdzie ekspedycja badawcza miesza się z postapokalipsą i elementami grozy.

Pierwotnie komiks ukazał się nakładem wydawnictwa Vertigo, dobrze znanego szerszej publiczności za sprawą chociażby "Skalpu" czy "Sandmana". Recenzowana miniseria została wyróżniona nagrodą Eisnera i choć trudno o jednoznaczny werdykt, czy była to nagroda zasłużona, to z pewnością pozycja zasługuje na uwagę.

Dziwny zew nieznanej istoty z głębin oceanu wzbudził zainteresowanie rządu Stanów Zjednoczonych, którego przedstawiciel postanowił poprosić o pomoc doktor Lee Archer, prawdziwego autorytetu w dziedzinie biologii morskiej. Mimo oporów spowodowanych dawnym zwolnieniem przez te same jednostki rządowe, Archer dołącza do zespołu badaczy mających dowiedzieć się jak najwięcej o dziwnej istocie. Oczywiście na badaniu dźwięków się nie skończy.

Od pierwszych chwil spędzonych z komiksem wprost czuć rozmach i dużą skalę wydarzeń zbudowanej przez Snydera fabuły. Badanie nieznanych dźwięków szybko przeradza się w walkę ekipy badawczej o własne życie, a odpowiedzi na pojawiające się pytania są podawana niejako mimochodem.

Komiksy
the wicked + the divine: faustowska zagrywka

Kieron Gillen, scenarzysta "The Wicked + The Divine", na początku i na końcu komiksu porusza kwestię powstawania historii. Pisze, że stanowi ona efekt pewnych wydarzeń w jego życiu. Podczas czytania zarówno wstępu, jak i posłowia możemy więc zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo osobistym dziełem może być opowieść – komiksowa, filmowa czy książkowa.

Słowa autora zrobiły na mnie duże wrażenie, tym bardziej że Gillen wspomina o intymnych przeżyciach. Co do głównej treści komiksu... Bohaterką jest Laura, fanka bogów, którzy przyjęli ludzką postać. Nie wszyscy dają temu wiarę, ponieważ do tego zdarzenia dochodzi raz na 90 lat, a bogowie znikają (umierają?) w ciągu dwudziestu czterech miesięcy.

Pomysł ciekawy i oryginalny. Wykonanie już mniej, co wynika m.in. z tego, że pierwszy tom to tylko wprowadzenie i to nawet nie takie, które sprawiałoby wrażenie pełnego. Pełnego pod względem informacji o świecie i postaciach oraz w budowaniu fabuły. Subiektywnie – jakby czegoś brakowało, przynajmniej gdy oczekujemy więcej, bo na dobry początek materiału starcza.

Czym ma być "The Wicked + The Divine"? Nie jestem w stanie do końca odpowiedzieć na to pytanie, więcej konkretów pada z komentarza autora, niż nasuwa się na myśl po lekturze samej historii. Na pewno wyklarował się wątek kryminalny, tylko że nie da się określić, jaka będzie jego rola w kolejnych odsłonach.

Książki fantastyczne

W ostatnim czasie fani "Wiedźmina" mają wiele powodów do radości. Choć historia Białego Wilka w grach komputerowych już dotarła do swojego finału, to przecież Netflix szykuje serial na podstawie książek.

wiedźmin

Teraz pojawiła się kolejna sensacyjna informacja – Andrzej Sapkowski powraca do stworzonego przez siebie świata. Wydany w 2013 roku "Sezon Burz" nie jest więc jego ostatnim słowem w temacie wiedźmińskiego uniwersum.

Komiksy

Saga Winlandzka – recenzja mangi

Dodał: , · Komentarzy: 0
saga winlandzka #1

Wikingowie to wdzięczne postacie, jeśli chodzi o wykorzystanie ich w filmach, serialach, grach komputerowych, książkach i komiksach. Ostatnio co chwila gdzieś się pojawiają. W "Sadze Winlandzkiej" również pełnią główną rolę.

Thorfinn to młody, pałający żądzą zemsty wojownik. Uzdolniony i szybki, pełen nienawiści do zabójcy swojego ojca – tego zabójcę chce teraz zabić, ale w uczciwej walce. Pierwszy tom serii, zawierający dwa tomy wydania japońskiego (świetna decyzja wydawnictwa Hanami), przedstawia wydarzenia nie tylko obecne, lecz także przeszłe. Właściwie przeszłość stanowi najdłuższą część mangi, a do tego najciekawszą.

Zazwyczaj retrospekcje są nudne, ale nie tu. Początkowi brakowało solidnych fundamentów. Bohater chciał się zemścić, jednak niewiele było wiadomo o tym, jak się zmienił, kim jest, co się stało i w jakich okolicznościach. Zostaliśmy po prostu wrzuceni w środek akcji, skupiającej się na oblężeniu. Dopiero gdy przychodzi moment emocjonalnych uniesień, można poczuć zainteresowanie. Gdy zaś lądujemy w przeszłości, czujemy rosnące zaangażowanie, bo zaczynamy rozumieć motywacje postaci. Widzimy, dlaczego młody Thorfinn pragnie zemsty.

Wczytywanie...