

Horror horrorowi nierówny. Jedni twórcy szokują rozczłonkowanymi ciałami, inni stopniowo budują zawiesistą atmosferę. W "Pustym Człowieku" Cullen Bunn spróbował połączyć obie metody. Niestety efekt nie rzuca na kolana.
Od roku szaleje epidemia, którą okrzyknięto mianem Pustego Człowieka. Kolejne ofiary nagle stają się agresywne, zaczynają mieć halucynacje, a większość z nich dokonuje żywota przez popełnienie brutalnego samobójstwa. W tym trudnym czasie para agentów z FBI i CDC dostaje zadanie odnalezienia dwójki zaginionych dzieci. Od tej pory obłęd będzie towarzyszył im w każdej chwili.
W Polsce Cullen Bunn dał się poznać głównie za sprawą niezłego "Moon Knighta" oraz zaliczającego wzloty i upadki "Hrabstwa Harrow". Tu podobnie poziom nie jest równy. Najciekawszy jest tytułowy Pusty Człowiek, który raz jawi się jako choroba albo epidemia, a innym razem bliżej mu do sekciarstwa czy opętania. Pod tym względem komiks Bunna nie zawodzi – niejasności narastają, a gęsty klimat zagrożenia i brutalne samobójstwa grają na odpowiednich strunach odbiorcy. Pomysł scenarzysty miał potencjał i tym większa szkoda, że nie doczekał się ciekawszych wątków.