W recenzji czwartego tomu "Mushishi" pisałem, że seria z czasem staje się monotonna. Przerwa w lekturze i zbiór bardzo dobrych historii w piątej odsłonie sprawiły jednak, że manga Yuki Urushibary na powrót zasługuje na duże pochwały.
Kluczem do sukcesu jest zaangażowanie czytelnika i tu pomagają pomysły na nowe historie, potrafiące przekonać nawet sceptyczne osoby. Co prawda wiadomo, że autorka stara się pisać nieoczywiste fabuły, ale mimo wszystko szła w pewien schematyzm, który w połączeniu z melancholią trochę usypiał. Dobre, lecz ile można? Opowieści z piątego tomu charakteryzują się większą dynamiką i po kilku stronach wzbudzają zainteresowanie.
Ginko, jak zazwyczaj, zajmuje się sprawami mushishi, które ingerują w życie ludzi. Nie zawsze jednak jego interwencje są potrzebne, wtedy głównie poznaje relację łączącą człowieka z niezwykłymi istotami. W tym nadal wybrzmiewa przekaz, żeby nauczyć się żyć w zgodzie z przyrodą, a nie doprowadzać ją do zniszczenia. Jeśli chcielibyście rozszerzyć temat w dokumencie (a nie w fantasy), to polecam "Naszą planetę" od Netfliksa.
Wróćmy jednak do mangi Yuki Urushibary. Pierwsza opowieść dotyczy powrotu do życia i wieczności, które mogą kojarzyć się z komiksami o podobnej tematyce, typu "Odrodzenie" czy "Żywe trupy". W "Mushishi" ten motyw ma inny wydźwięk, nie pojawiają się żadne zombie, ale sytuacja również jest skomplikowana, tyle że uczuciowo – bo trudno się z nią oswoić. Ta historia to tylko wprawka, "Oko szczęścia, oko nieszczęścia" okazuje się jeszcze lepsze, ponieważ już od początku intryguje tajemniczą postacią, której losy są ukazywane na kolejnych stronach.
"Ubiór okalający górę" też zdaje egzamin. Tym razem zagadka wiąże się z przedmiotem i można snuć przypuszczenia, w jaki sposób oddziałuje on na otoczenie. Najlepsze zostało na koniec. "Polny ogień" najmocniej poświadcza o morale całej serii, a jednocześnie wprowadza postać innego mushishi, dzięki czemu autorka doprowadza do małej różnicy zdań między nim a głównym bohaterem. Nie jest to konflikt, ale zapewnia emocje przy śledzeniu rozwoju wydarzeń. "Wąż świtu", ostatni, zaskakuje przede wszystkim dramatem niezwiązanym z mushi, a jednak w nich znajdujący pewne... rozwiązanie? Oceńcie sami.
Piąty tom "Mushishi" jest najlepszy z dotychczas przeze mnie recenzowanych. Twórczyni nie zrezygnowała z melancholijnej atmosfery, lecz dzięki ciekawszym pomysłom i większej dynamice uzyskała lepsze efekty. Jeśli w kolejnych odsłonach pozostaje tak samo kreatywna i ambitna, to jej seria do końca może dawać satysfakcję z lektury.
Dziękujemy wydawnictwu Hanami za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz