

Mimo że to już piąty tom "Odrodzenia", to dopiero w poprzedniej części wizja kreowana przez Tima Seeleya i Mike'a Nortona kupiła mnie na dobre.
Wcześniej scenarzysta konsekwentnie rozbudowywał historię o nowe wątki, prezentował postacie z różnych perspektyw i powoli, a czasem w iście ślimaczym tempie odkrywał kolejne tajemnice mieszkańców Wausau. Od czwartego tomu można zaobserwować wyraźny wzrost tempa akcji i dalsze splatanie się stworzonych wątków. Co nie oznacza, że Seeley zrezygnował z dodawania kolejnych.
Policjantka Dana Cypress wróciła z Nowego Jorku do Wausau, gdzie sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna. Szaleństwo zatacza coraz szersze kręgi, miejscowy szeryf (ojciec Dany) próbuje panować nad zdezorientowaną społecznością, a do tego wszystkiego swoje trzy grosze dorzucają agenci federalni i media łaknące sensacji. Oczywiście nie trzeba było długo czekać, żeby ktoś próbował napełnić swoją kiesę czy uzyskać wpływy przez skorzystanie z powstałego rozgardiaszu.