Wszyscy z Was, którzy na co dzień mają styczność z literaturą fantasy, tak starszą, jak i najnowszą, wiedzą zapewne świetnie, jak cholerycznie trudnym zadaniem jest napisanie książki dla młodszej grupy odbiorców, która odróżni się od innych historii o młodocianych czarodziejach i ich paranormalnym systemie szkolnictwa. Skojarzenia nasuwają się same, tak jak i grymas zniechęcenia kolejną powtórką z rozrywki, prawda?.
Skoro już nastawiliście się negatywnie do powieści, którą swym bezgranicznie obiektywnym i kompetentnym okiem miałem okazję dla Was oceniać, to odstawcie się czym prędzej. Wydawnictwo Zielona Sowa prezentuje bowiem coś, co wbrew wszelkim pozorom powinno zasłużyć sobie przynajmniej na chwilę Waszej uwagi.
Większości z Was opowieść o młodym, nastoletnim czarodzieju obdarzonym nieprzeciętną mocą, który pomimo swego młodego wieku zmuszony jest do zmagań z siłami ciemności, skojarzy się w oczywisty sposób z pewnym bohaterem, którego imienia nie będę tutaj wymawiać. Nic zatem dziwnego, że napisanie powieści młodzieżowej z gatunku fantasy, przy wykorzystaniu klasycznej konwencji "Ktośtam i cośtam", graniczy z niemożliwością i automatycznym posądzeniem o plagiat lub odpychającą wtórność. Tym większy szacunek dla pisarza, który mimo wszystko podejmie się takiej próby, tym większe także wymagania, sceptycyzm oraz krytycyzm względem jego dzieła, powodujący mimowolne przestawienie percepcji czytelnika na doszukiwanie się, a przede wszystkim znajdywanie podobieństw (zwłaszcza uderzających) z tym, co już było.
Jacek liczy sobie piętnaście lat, mieszka w Gdańsku, uczęszcza do szkoły, a także na prywatne lekcje w trakcie których kolejni znajomi jego wuja usiłują zrobić z niego wybitnego płanetnika – czarodzieja potrafiącego władać pogodą i zjawiskami atmosferycznymi. Chłopiec ten nie nosi okularów ani dziwnych blizn, posiada za to wyjątkową umiejętność – Mroki uciekają przed nim. Istoty te, to humanoidalne potwory stworzone z ciemności, będące jednocześnie drapieżnikami, padlinożercami i pasożytami magicznego świata przedstawionego przez Dorotę Wieczorek. Ich tytułowy dotyk zabija i przemienia w Mroka dowolnego czarodzieja, elfa, krasnoluda a nawet zwykłych ludzi, tak zwanych ?Magicznych Ślepców?, dotkniętych tajemniczą klątwą sprzed wieków. Wraz z pojawieniem się Mroków ze świata zaczęła uchodzić magia. Gdańsk, będący niegdyś światową stolicą nadprzyrodzonych stworzeń, teraz pustoszeje, gdyż Mroków nikt ani nic nie jest w stanie zabić, zaś każda magiczna istota przyciąga te potwory, których głód zdaje się być nienasycony.
Czytaj dalej...