"Fallout" to bez wątpienia przykład Gry przez duże "G". Patrząc nań pierwszy, raz nie można jej od razu docenić. No bo niby czym tu się jarać po kilku latach od premiery? Archaicznym silnikiem? Grafiką 2D? Niezbyt rytmiczną muzyką? Czy też zniechęcającym do rozpoczęcia przygody światem, w którym przyszło nam ratować naszą rodzinną wioskę?
A jednak jest coś, a raczej kilka takich "cosiów", które sprawiają, że "Fallout" jest jednym z najlepszych RPGów ostatniego dziesięciolecia. Która z gier, proszę szanownych koleżanek i kolegów, mająca przeciętną fabułę – Idź wybrańcu, znajdź G.E.C.K, bo nasza wioska umrze bez niego. Pytasz gdzie szukać? Pojęcia nie mam – dostarczyć nam może tylu niezapomnianych wrażeń? Bez wątpienia tym, co najbardziej cieszy przeciętnego gracza, to... widok przeciwnika, który właśnie przyjął na klatę serię z karabinu i efektownie pada na posadzkę (lub inną nawierzchnię), rozlewając przy tym wokół siebie efektownie ketchup. Albo pan, który został trafiony krytycznie w czoło... Jednak tym, co stanowi esencję gry, jest cała masa zadań pobocznych. I tu koledzy z Black Isle pozostawili i nadal pozostawiają (!) konkurencję daleko w tyle. Nie dość, że zadań do wykonania jest dużo, to niektóre są naprawdę oryginalne, a większość możemy wykonać na kilka sposobów. Nie ma tutaj też żadnej liniowości. Zlecenia możemy wypełniać, kiedy nam się żywnie podoba – i to cieszy. Jakże blado pod tym względem wyglądają konkurencyjne "Wrota Baldura". Ale o nim będzie nieco później. Powróćmy do tematu.
Niewątpliwą zaletą jest to, że grę "Fallout" można ukończyć i nie nudzić się. grając ponownie (czego nie da się powiedzieć o większości nowych RPGów). Odkrywamy coraz to nowe zadania, o których istnieniu nie mieliśmy dotąd pojęcia, odwiedzamy nowe, nieznane dotąd lokacje, spotykamy osobliwych NPC.
Żeby nie być gołosłownym, podam przykład. Większość graczy "Fallout 2" wie zapewne o możliwości przyłączenia do drużyny niejakiej Miry, prawda? Można to zrobić poślubiwszy ją. Tak, ta pani znajduje się w Modoc. Ale nie o niej będzie ta historia, a o jej bracie. A było to tak... Zagadałem po prostu do owego człowieka. Wypytałem go o miejscowe plotki, po czym chciałem się pożegnać, gdy nagle koleś pyta:
- To ty nie jesteś kobietą?
- Nie.
- Jesteś taki piękny...
Dalej scenariusz rozegrał się podobnie jak w wypadku alternatywy w postaci Miry – ślub. Zanim wczytałem stan gry (w końcu preferuję panie), zagadałem do ojca owego człowieka. Co powiedział na temat naszego związku
- Nawet nie próbuj mi tego tłumaczyć!
Podobnie jak reszta ludzi w miasteczku... Nie wołali już "Witaj podróżnyr", a "Spadaj". Pozwólcie, że nie skomentuję.
Sami przyznacie, że panowie z Black Isle na brak pomysłów nie narzekają. Aż dziw człowieka bierze, jak sobie pomyśli, ile innych podobnych "smaczków" przeoczył. I tu na samą myśl o konkurencji można się tylko uśmiechnąć z politowaniem.
Jakże kolorowy i beztroski jest świat "Wrót Baldura"! Tam charaktery postaci są wyrysowane czarno na białym. A w naszym ukochanej GRZE tak nie jest. Przykład: Grając po raz pierwszy w "Fallout 2", chciałem zdobyć jakąś niezłą spluwę. Licząc na łatwy łup w Den, zabiłem miejscowego handlarza (nie tylko narkotyków) – Tubby'ego. Obłowiłem się strasznie. Uradowany z gnatem w ręku, świadom, że oczyściłem pustkowia z kolejnego dealera jetów, zagadałem do człowieka będącego świadkiem zbrodni. Wiecie co powiedział?
- Dlaczego zabiłeś Tubby'ego?
Autentycznie zrobiło mi się głupio, poczułem się jak prawdziwy morderca! Tubby nie był tak do końca zły. To chyba jedyna gra, która tak na mnie oddziałuje (No może poza "Final Fantasy VII"). Żeby w pełni zasmakować klimatu "Fallout", trzeba się wczuć w graną przez siebie postać. A co tworzy klimat ?
Na pewno przygniatający pesymizm (który "czuć" od każdego prawie miasta, każdej postaci) i niebanalne dialogi (pod warunkiem, że inteligencji masz nieco więcej niż 5). Jakże jałowo prezentują się, już kilkakrotnie przeze mnie wspomniane, "Wrota Baldura" ze swoim słynnym "Powinienem był zaciągnąć się do wojska". Zdaję sobie sprawę, że "Fallout 2" to gra strasznie zabugowana i wymagająca wielu poważnych poprawek (np. trafienie krytyczne: trafiłem osobnika ze snajperki w twarz zadając 20 pkt obrażeń, a koleś krzyknął "Oh, złamałeś mi nos", po czym dalej walczył).
Reasumując: "Fallout" i jego sequel to dla każdego fana RPG jazda obowiązkowa. Pozostaje mi już tylko życzyć i sobie i wam kolejnych, równie udanych gier spod znaku "Fallouta".
Komentarze
I dlaczego tylko wspominać, po zakończeniu F3 raz jeszcze przeszedłem 1 i 2. I co? No i powiem, że nawet ta prymitywna grafika ma swój pierwotny Pustkowiany klimat. A questz, tekstz i eastern eggs dalej wzmiataja.
JAk na razie Fallouty to czołówka w moim rankingu gire razem z Vampire Bloodlines, Jade Empire i Dragon Age.
Dla wszystkich wiernych wędrowców Pustkowi pozdrowienia z Kafejki Niespełnionych Marzeń.
Jak dla mnie to wlasnie fallouty oraz seria diablo to nadal najbardziej grywalne pozycje wszech czasów
pozdrawiam przybyszy z krypt i wędrowców przemierzających świat sanktuarium
Dodaj komentarz