Komiksy

Cinder – recenzja książki

Dodała: , · Komentarzy: 1
cinder

Lokalna legenda głosi, że przed wielu laty mieszkał w moim rodzinnym domu niewielki potwór, który terroryzował całą rodzinę, szczególnie zaś upodobał sobie mego ojca. Biedny rodziciel każdego wieczora zmuszany był do opowiedzenia potworowi kilku historii na dobranoc. Cały problem polegał na tym, że każda kolejna bajka nosiła tytuł "Kopciuszek" i musiała brzmieć słowo w słowo tak samo jak poprzednia. I tak minimum trzy razy każdego wieczora przez jakieś dwa, trzy lata. Jakimś tajemnym sposobem rodziciel mój nie wyłysiał z tej zgryzoty, za to do dziś wzdraga się, gdy ktoś przy nim wspomni o rzeczonej bajce. Ja zaś najwyraźniej w pewnym momencie poczułam w końcu przesyt i wyrosłam z klasycznych opowieści. Obecnie nawet popularne ostatnimi czasy filmowe adaptacje, "dorosłe" i mroczne, nie budzą mojego przesadnego zainteresowania. Na "Cinder" Marissy Meyer zapewne również nie zwróciłabym uwagi, gdyby nie fakt, że książkę tę w ostatnim czasie poleciło mi z zachwytem kilka osób.

Nastoletnia Cinder jest... cyborgiem, czego się zresztą wstydzi i co starannie ukrywa, jako że społeczeństwo nie darzy zaufaniem osób takich jak ona. Dziewczyna mieszka z prawną opiekunką i jej dwiema córkami. Nie ma lekko, ale może liczyć na wsparcie androida Iko i – o dziwo – młodszej z przybranych sióstr, Peony. Cinder zarabia na utrzymanie (głównie macochy), pracując jako mechanik. Kiedy do jej stoiska przychodzi sam książę Kaito, bohaterka nie przypuszcza nawet, że od tego momentu jej życie wywróci się do góry nogami. Wkrótce potem na chorobę dziesiątkującą mieszkańców Ziemi zapada Peony i wydarzenia zaczynają pędzić w zastraszającym tempie.

Pathfinder: Kingmaker

Jeśli nadal marzy wam się przejęcie korony i do tego nie próbowaliście swoich sił w becie "Pathfinder: Kingmaker", to wypatrujcie okazji, gdy będzie można raz jeszcze przetestować zarządzanie królestwem w tej nadchodzącej grze cRPG.

pathfinder

Nawet jeśli braliście udział w poprzednich testach, to i tak przygotowano dla was coś nowego, bowiem twórcy odblokują możliwość zasmakowania drugiego oraz trzeciego rozdziału. Co ważniejsze, wcześniejsze zapisy stanu gry nadal będą działać, dzięki czemu nie będziemy musieli zabawy z "Kingmakerem" rozpoczynać od samego początku. Póki co termin bety pozostaje zagadką, ale twórcy obiecują informować nas na bieżąco.

Neverwinter Nights

Studio Beamdog przeprowadziło livestream, podczas którego zdradzono najbliższe plany twórców odświeżonych gier na silniku Infinity. Poinformowano także o nowych łatkach, jak też zapowiedziano obecność na nadchodzącym streamie w Los Angeles.

neverwinter nights

Beamdog lubi kontakty z fanami za pomocą streamów, więc nic dziwnego, że kolejny taki materiał trafił do sieci. Trent Oster i Phil Dale przypomnieli nam o niedawnym patchu do "Icewind Dale: EE", jak też przygotowali listę zmian, które znalazły się wśród wyczekiwanych łatek do wciąż jeszcze świeżego "Neverwinter Nights: Enhanced Edition". Na tym jednak najbliższe plany studia wcale się nie kończą.

Komiksy
fatale #5: klątwa dla demona

"Klątwa dla demona" to finał "Fatale", komiksu o ściganej i przynoszącej mężczyznom zgubę Josephine. W poprzednich albumach zdarzało mi się zarówno chwalić, jak i krytykować historie z jej udziałem. Ostatnia przesądza o tym, że czytanie tej serii nie było straconym czasem.

Ed Brubaker nareszcie odpowiada na pytania, które towarzyszyły lekturze poprzednich tomów. Jest to o tyle istotne, że do tej pory fabuła była tak przeciągana, że zostawienie odbiorcy z sekretami nie byłoby zaskakującym wyjściem. Rozwinięcie przeszłości bohaterki i jej wroga oraz definitywny, aczkolwiek nie dla wszystkich szczęśliwy i nadal spowity tajemnicą, koniec okazały się tym samym trochę niespodziewane.

Jak na femme fatale przystało, Josephine jest postacią tragiczną. Nieintencjonalnie niszczącą życie innych, nieszczęśliwą i ciągle uciekającą. "Klątwa dla demona" pokazuje to jednak dużo dobitniej, ponieważ dopiero teraz poznajemy najbardziej dramatyczne wydarzenia, które świadczą o tym, o jak mrocznych mocach czytamy. W pewnym momencie autor nawet daje do zrozumienia, że mężczyźni, zakochani na zabój w bohaterce, nie muszą być wcale niewinnymi ofiarami. Zresztą również ostateczne starcie i zwieńczenie historii są pozbawione jednoznaczności, jakby autor, świadom oczekiwań, nie chciał skończyć opowieści w prosty, łatwy do przewidzenia sposób. Nie silił się jednak na gwałtowne zwroty akcji, bo to by nie pasowało do charakteru opowieści – do tej pory pozbawionej wielkich twistów – i mogło wydawać się sztuczne.

Książki fantastyczne

Okładka Czarnoskrzydłego

Dodał: , · Komentarzy: 0

W sieci pojawiła się okładka jednej z czerwcowych książek wydawnictwa MAG. "Czarnoskrzydły" to prawdopodobnie najciekawsza premiera przyszłego miesiąca (ma ukazać się dokładnie 20 czerwca), otwierająca serię "Znak Kruka".

czarnoskrzydły

„Niezwykle przebojowy debiut fantasy, który łączy w sobie pomysłowość Chiny Miéville’a z dynamiczną przygodową narracją Davida Gemmella”.

- Anthony Ryan,

autor bestsellera Legion płomienia

Taniec marionetek
taniec marionetek

Żyjemy w złotej erze literatury fantasy. Opowieści o wielkich, szlachetnych czynach napisane przez zagranicznych pisarzy cieszą się ogromną popularnością. Jednak kraj nad Wisłą również ma swoje asy w rękawie pod postacią autorów, którzy wykazują duże chęci i umiejętności w dziedzinie bawienia się konwencjami. Tym razem na warsztat trafiła książka Tomasza Nizińskiego zatytułowana "Taniec marionetek".

Ostrzeżenie dla wszystkich! To nie jest historia o ratowaniu świata. Nie doświadczymy tu żadnych epickich dokonań. Nikt nie stoi na krawędzi zagłady, a największym zagrożeniem jest powiększenie zadłużenia w banku. Mimo to nie odczujemy tu ani chwili nudy i to w takim świecie właśnie lądujemy, wraz z Siódmym Regimentem z Erei, "najwytrwalszą" z kompanii najemników. I to w tym miejscu będziemy podziwiać, jak świat stacza się jeszcze bardziej.

Pierwsze opisy krainy, w której rozgrywają się wydarzenia, są bardzo konkretne. Sceną dla historii jest miasto Caellarh i jego okolice. To stolica regionu kilkadziesiąt lat wcześniej podbitego przez królestwo Erei. Nie jest to przyjemne miejsce – cały ten obszar to zaścianek, gdzie postęp powiedział dobranoc krótko po wynalezieniu rolnictwa, a do tego raz za razem, zupełnie jak w zegarze z kukułką, wybuchają kolejne powstania przeciwko okupantowi. Nikt dobrowolnie by się tu nie wybierał, ale jednocześnie miasto stanowi idealne miejsce dla powieści fantasy. Ciągłe wrzenie sprzyja podejrzanym interesom i nie brak powodów, by rozpocząć rąbaninę.

Komiksy

Mushishi – recenzja mangi

Dodał: , · Komentarzy: 0
mushishi

W "Mushishi" motywy fantastyczne służą do przedstawienia spokojnych, wręcz wyciszających historii. Nie oznacza to braku emocji czy dramatycznego rozwoju wydarzeń. Po prostu nastrój mangi jest... upajający.

Pierwszy tom składa się z pięciu opowieści. W ostatniej pojawiają się pewne nawiązania do poprzednich, ale główne sprawy za każdym razem są inne. Bohaterem jest tytułowy mężczyzna o imieniu Ginko, który zajmuje się badaniem mushi: dziwnych stworzeń mieszających w życiu zwykłych ludzi. Bywa, że sprowadzają bardzo duże niebezpieczeństwo.

Na każdym kroku czuć obcowanie z japońską kulturą, w czasach które jednak trudno określić – bliskie średniowiecza? Na pewno w otoczeniu pojawia się sporo przyrody, a do jej elementów przynależą zagadkowe mushi. Są różne rodzaje tych istot, więc ich oddziaływanie na ludzi także nie jest identyczne. One od początku budują tajemniczość świata. Stanowią jego stały motyw fantastyczny, wprowadzający baśniowość. Intrygują swoim zachowaniem, tworzą zagrożenie, dzięki któremu główny bohater może się wykazać.

Sztylet ślubny
sztylet ślubny

Szorstki i nieprzystępny dowódca, całująca ziemię pod jego stopami wojowniczka, rozwydrzony krasnolud, złośliwy elf, mądry i dobry troll oraz tajemnicza Mila kontynuują swoją podróż w roli królewskich głosów. Tym razem jednak, miast kontrolować sytuację w kolejnych miastach, skupiają się przede wszystkim na lizaniu swoich ran – najpierw usiłują dojść do siebie po otruciu, ale szybko okazuje się, że nieszczęścia się przyciągają i w zasadzie każdy kolejny rozdział przynosi nowe kłopoty, obrażenia, a bywa nawet, że ofiary.

Pierwsza odsłona serii Aleksandry Rudej nieco mnie rozczarowała. Za mało było tu akcji, zbyt wiele przepychanek pomiędzy bohaterami. Z założenia miało być lekko i zabawnie, co niestety nie do końca wyszło, a na dodatek nie udało się zachować proporcji. Po tego typu książkach oczekuję niezobowiązującej, a może nawet odmóżdżającej rozrywki, ale od czasu do czasu musi też coś się zadziać. Na szczęście w drugiej części cyklu wydarzenia nareszcie nabierają tempa i lektura od razu staje się ciekawsza.

Bohaterowie co rusz wpadają w tarapaty, a uzdrowiciel Daezael nie nadąża z szyciem ran i odratowywaniem kolegów z drużyny, którzy po kolei usiłują przenieść się w zaświaty. Elf nadal jest moim ulubieńcem.

Ant-Man i Osa

Pomimo tego, że kiny aktualnie szturmuje największy hit Marvela – "Avengers: Wojna bez granic". Pomimo tego, że bije on rekordy i kto wie, może zagrozi pierwszemu miejscu "Avatara" we wpływach ze światowego box office'u. Pomimo tego wszystkiego Marvel nie rezygnuje w tym czasie z promocji kolejnej swojej produkcji...

ant-man i osa

...i wrzuca do sieci nowy zwiastun filmu "Ant-Man i Osa".

Czerwony śnieg

Czerwony śnieg – recenzja książki

Dodał: , · Komentarzy: 0
czerwony śnieg

Jedną z nowszych pozycji w "Uczcie Wyobraźni" jest "Czerwony śnieg": niestraszna powieść grozy. Strachu nie odczujemy, za to Ian R. MacLeod stawia na budowanie tajemniczego nastroju, opowiadanie o życiu i społeczeństwie oraz wykład z historii.

Skupia się na trójce bohaterów i motywie wampiryzmu, aczkolwiek ten ostatni jest nazywany również w inny sposób. Jednak picie krwi i zjadanie ludzi raczej kojarzą się z wampirami niż wilkołakami czy sukkubami (o dziwo, takie określenia naprawdę padają – jakby to było to samo). Bądź co bądź czytamy o życiu postaci, które pochodzą z różnych czasów (wojna secesyjna, rewolucja francuska, prohibicja). Łączy je to, że spotykają na swej drodze wampira. Medyk wojenny, malarz, marksistka.

Przez dużą część "Czerwonego śniegu" wiemy niewiele. Pisarz nie tyle dawkuje informacje, co momentami traci z widoku cel, ewentualnie boi się zbyt szybko go ujawnić. Początkowo można mieć nadzieję, że zaraz się on pojawi. W końcu to jasne, że nie musimy dostawać wszystkiego od razu na tacy. Problem zaczyna się wtedy, gdy jesteśmy już po pokaźnym fragmencie fabuły, a treść ogranicza się do błąkania bohatera, już wampira, po świecie w poszukiwaniu odpowiedzi. Niby jest cel (poznanie odpowiedzi), ale nieprzekonujący, odległy, nie wiadomo, co z niego ma wynikać. Gdzieś wcześniej działo się coś, lecz okazało się nie mieć znaczenia, jakby było dodatkiem – lub obowiązkiem, żeby prosty koncept, może nadający się na opowiadanie, rozbudować do rangi powieści.

Wczytywanie...