Bum na superbohaterów w ostatnich latach nie tylko spowodował śmiałe, choć nie zawsze udane, łączenie zamaskowanych postaci w grupy jak w przypadku Avengers czy Ligi Sprawiedliwości, lecz pozwolił także zabłysnąć herosom mało znanym szerszej publice. Do ich grona należy bohater tego tekstu, Green Arrow.
Green Arrow nie miał dotąd szczególnego szczęścia w Polsce. Na rynek nie trafiało zbyt wiele pozycji z jego udziałem, a bohater musiał uznać wyższość innych pupili publiczności. Kolejne sukcesy superbohaterskiego kina sprawiły jednak, że Oliver Queen wraz ze swoim zamaskowanym alter ego doczekał się serialu, który zaskarbił sobie przychylność widzów. Fani komiksów dostają zaś oddzielną serię w ramach DC Odrodzenie poświęconą tej postaci. Czy warto się nią zainteresować?
Z ulic Seattle znikają kobiety i dzieci, w większości przypadków bezdomne. Śledztwo w tej sprawie rozpoczyna Green Arrow, lecz z nieoczekiwanym wsparciem przybędzie mu Black Canary.
Początek albumu jednocześnie ciekawi, jak i odstrasza szablonowością historii. Z jednej strony mamy okazję zapoznać się z paroma mocnymi scenami, z drugiej – już na wstępie – scenarzysta Benjamin Percy częstuje nas kilkoma patetycznymi wypowiedziami bohaterów.