
Mike Laidlaw i jego ekipa dobrze odrobiła pracę domową, wyciągając właściwe wnioski z tsunami żalów, jakie wylali gracze. Mając w pamięci toporne napierdzielanie w jeden przycisk myszki oraz chaotyczność na polu bitwy znaną z "Dragon Age II", a widząc całkiem zmyślny i złożony system walki, jaki proponuje "Inkwizycja", czuję się jak w pączek w maśle, nie mogąc się wprost doczekać aż dorwę tytuł w swoje chciwe łapska.

W ogóle porównywanie nie ma tutaj żadnego sensu, bo to prawie tak, jakbyśmy zestawili soczysty nowojorski stek ze spalonym kotletem, który podają w rozpadającej wietnamskiej budzie. Sprawdźcie sami – BioWare przygotowało krótką, aczkolwiek konkretną prezentacje ukazującą dobrodziejstwa tego elementu gry.