

Czasami z pozornie niepasujących do siebie elementów udaje się złożyć ciekawą historię. Czy tyczy się to także "Dozorcy" Bartosza Sztybora i Ivana Shavrina?
W każdej dzielnicy dozorcy pilnują porządku przestrzeni publicznej. Jednakże Kathy Wilkes to dozorca przez duże D, gdyż oprócz standardowego serwisu trudzi się również likwidowaniem zagrożeń ze strony niebezpiecznych stworzeń. Na swoim osiedlu poznaje młodego chłopaka, który jej zdaniem ma talent i powinien dzielić z nią te obowiązki. Sęk w tym, że nastolatek o wiele silniej angażuje się w przesiadywanie na ławce w towarzystwie kumpli oraz wzdychanie do dziewczyny z bloku naprzeciwko. Czy to aby na pewno materiał na herosa?
Powyższy skrót fabuły może przypominać ścieżkę od zera do bohatera i po części taką serwuje nam scenarzysta komiksu, Bartosz Sztybor. Tylko że nie jest to ścieżka wypełniona wzniosłymi kwestiami o powinności, mocy czy przeznaczeniu protagonisty, a raczej osiedlowy bruk usłany petami po papierosach, zgniecionymi puszkami piwa i kwiecistymi dialogami koleżków. Historia rozwija się w szybkim tempie, dzięki czemu nie ma szans na nudę. Wpływa na to także objętość komiksu oraz sposób prowadzenia narracji. "Dozorca" liczy sobie 96 stron i mimo to zdarzają się strony z ledwie pojedynczymi chmurkami.