

Dwadzieścia lat po nuklearnej wojnie świat powoli powstaje z kolan. Takiej prawdy dowiedzieliśmy się jako Artem w "Metro Exodus", gdy opuściliśmy Moskwę, gdzie zatrzymał się czas. "Droga stali i nadziei" opowiada o bohaterach jak Artem, którzy przełamują wieloletni impas i ruszają w nieznane im rewiry, by odmienić swoje życie.
Co jednak znajduje się w samej książce? Tak odpowiada na pytanie autor – Dimitrij Manasypow.
Jest w niej stal i nadzieja. Do tego trochę ołowiu, człowieczeństwo, barbarzyństwo, ból, krew, drobne tragedie i jeszcze drobniejsze, a przez to istotniejsze, radości. Stal jest nie tylko w nożach, siekierach, naostrzonych gazrurkach, młotach i broni palnej. Stal to szyny jednej z najstarszych rosyjskich kolei, łączącej Moskwę z Syberią. Całość rozgrywa się w trzech obwodach Rosji leżących daleko od Moskwy. Są tu wielka rzeka Wołga przepływająca przez Samarę, bezkresne uralskie stepy Orenburga i niegdyś zielone lasy i łąki Baszkirii.