Prawdopodobnie blockbuster roku, obraz o herosach w trykotach, zbrojach i podartych gatkach zarobił już miliard baksów. Świetne kino popkornowe, które jednocześnie nie obraża inteligencji widza i potrafi go zająć ciekawie napisanymi dialogami. Jeśli jesteś fanem/fanką Marvela, to co tu jeszcze robisz? Do kina! Jeśli masz wątpliwości co do seansu, postaram się je tu wyjaśnić – "The Avengers" to film, w którym zebrała się plejada Marvelowskich bohaterów: Thor, Kapitan Ameryka, Iron Man, Czarna Wdowa, Hawkeye. Celem zgromadzenia jest skopanie tyłka Lokiemu. Jeżeli jeszcze macie wątpliwości, zapraszamy do recenzji napisanej przeze mnie (Ranger Krzysia).
Do czego by tu porównać "Mścicieli"? Do Kapitana Planety tworzonego przez moce pierścieni żywiołów? Nie – odpada, zrobił to już Jakub Ćwiek. Nawet odwołanie do, skądinąd pysznej, bajaderki zostało już użyte na Filmwebie. Co mi zostało – kogiel mogiel, klocki lego? Dobra inaczej, "The Avengers" to efekt przemyślanej strategii Marvela – Disneya (ten pierwszy pozostaje własnością tego drugiego), aby przenosząc na ekran kina komiksowych bohaterów zachować wspólne uniwersum, ponieważ później można całą hałastrę w trykotach zebrać do kupy i wsadzić do jednego filmu – ściągając tym samym masę ludu do kina. Przepis na kapustę dla Disneya? I to jaki! Czytaj dalej...