Jakoś tak wyszło, że razem z pewnym moim kolegą od dawna oglądamy konkretne produkcje kina klasy B, które dla wielu są głupie, nienormalne i całkowicie nieśmieszne. Mowa o takich pseudohorrorach, robionych z przymrużeniem oka – co często daje świetny seans okraszony salwami śmiechu – bądź bez niego – co zazwyczaj kończy się tragicznie dla ubioru widza, który zaśnie z piwem w ręku. Nie mogło więc być inaczej, abyśmy nie poszli do kina na jakąś głupkowatą produkcję, gdy doszło do naszego spotkania. Wybór padł na "Czarnobyl. Reaktor strachu" (przypadkowo przemianowałem tytuł na "Czarnobyl. Klątwa reaktora", co moim zdaniem brzmi dużo bardziej zachęcająco). Szybki rzut oka na trailer – całkiem przystępny, choć jakiejś filmowej rewelacji z rewolucją nie zapowiadał – i można było wybrać się na seans. Pani ekspedientka przy kasie, zapytana, czy poleciłaby nam ten film, popatrzyła na nas z tym charakterystycznym wyrazem twarzy zarezerwowanym dla typowych idiotów, co zafundowało nam niemałą dawkę śmiechu.
Pierwsze minuty pozwalają zapoznać się nam z głównymi bohaterami. Mamy więc grupę studentów, których imion w ogóle nie warto zapamiętywać, jak w innych tego typu produkcjach, wybierających się na wycieczkę do Moskwy. Jakimś trafem jeden z nich przekonuje całą resztę na wyprawę do Prypeci. Jej organizacją ma się zająć poznany niedawno koleś, którego łatwo odróżnić od reszty paczki, bo jest łysawy i przypomina dresa. Tuż przed wycieczką do grupy dołącza jeszcze jedna para, w której to facet wygląda na bezdomnego. Po krótkiej pogadance ekipa jest gotowa do drogi. Wyruszają minibusem, kierowanym oczywiście przez naszego łysawego dresa. Dojeżdżają do szlabanu, strzeżonego przez żołnierzy. Po sprawnej rozmowie okazuje się, że strażnicy nie mogą ich przepuścić, gdyż w słynącym z katastrofy nuklearnej mieście trwają prace renowacyjne. Na szczęście nasz nieustraszony przewodnik zna tajny wjazd do Prypeci, dzięki czemu wyprawa jeszcze nie kończy się fiaskiem. Wszyscy protagoniści zwiedzają sobie spokojnie miasto, ale gdy nadchodzi czas odjazdu, okazuje się, że ktoś przerwał im kable i nie mogą jechać dalej.
Już na wstępie powiem, że film jest totalnym dnem i nie warto wydawać na niego kasy ani w kinie, ani na DVD, kiedy w końcu wyjdzie. Tam wszystko jest tak źle zrobione, że naprawdę nie wiem, od czego zacząć. Początkowe nudne sceny próbowano urozmaicić pokazując największy biust jednej z bohaterek. Wszystko fajnie, ale po pół godzinie, gdy cały czas idealnie na środku ekranu dyndały mi piersi, zacząłem ziewać. Do tego mistrzyni fotografii, robiąca zdjęcia przez szybę minibusa. Bosko. Twórcy tego filmu nie zadali sobie nawet trudu, aby przeczytać jakikolwiek materiał o katastrofie w Czarnobylu. Pomijam bzdury na temat promieniowania – akurat w takich produkcjach można przymknąć na to oko (vide gra "S.T.A.L.K.E.R."). Chociaż nie – jeden moment był świetny, gdy przewodnik zabronił zabrać jakiegoś przedmiotu, gdyż jest tak mocno napromieniowany, że zaraz umrą. Boli natomiast jeszcze bardziej całkowicie błędne przedstawienie historii katastrofy. Smutne. Ponadto zrobiliśmy z kolegą błąd oglądając trailer. Wszystkie, dokładnie wszystkie "straszne" i najciekawsze sceny były tam przedstawione. Pozostała nudna i do granic możliwości przewidywalna papka.
Na oddzielny akapit zasługują zmutowani ludzie Prypeci – nietrudno się domyślić, że to oni będą ścigać naszych bohaterów. Twórcy nie zadali sobie nawet trudu, żeby jakoś ciekawie ich zaprojektować, stąd też nigdy nie możemy im się przyjrzeć. Zawsze widać ich albo z oddali, albo kamera tak lata, że nie da się zawiesić na nich oka. Od razu widać natomiast, że są to krwiożercze, bezmyślne bestie i pogląd taki kreowany jest przez cały czas seansu. To ja się pytam, jakim cudem takie stado otworzyło zamknięty samochód i wyrwało ze środka istotny element? Ba, więcej – pytam się, po cholerę oni to zrobili, żeby kilka minut później wywalić całego busa do góry nogami? Witki opadają.
O jakiejkolwiek grze aktorskiej mowy nie ma. Muzyki nie pamiętam, co również wcale dobrze o niej nie świadczy. Jedyne, co zasługuje na małego plusika, to sceneria. Zdjęcia, mimo że nie są kręcone w Prypeci, ani nawet na Ukrainie, tylko w Serbii oraz na Węgrzech, są wykonane całkiem ładnie i w minimalnym stopniu oddają tajemniczy klimat tego miejsca. Co z tego, jak cała reszta filmu jest żałosna. Zakończenie jest tak strasznie debilne, że na napisach końcowych słyszałem tylko, jak moje szare komórki błagają o litość, umierając w straszliwych męczarniach. Biedne usmażyły się przez półtorej godziny.
Tak właściwie to skończę swój przykrótki wywód, gdyż tutaj nie ma się o czym rozpisywać. Ten film to dno i metr mułu. W ogóle nie jest straszny, nie jest śmieszny, jest nijaki. Należy zdecydowanie do kategorii, gdzie twórcy podeszli ambitnie do tematu, który powinien pozostać nieambitny. Błagam was gorąco – nie wybierajcie się na to. Jeszcze mi podziękujecie. Jest to typowy amerykański gniot (nawet nie mogę powiedzieć slasher, bo na to nie zasługuje), w którym w dzień siedzimy na dupie, żeby nic się nie stało, a w nocy biegamy jak kretyni i jeszcze się rozdzielamy. Trzymać się z daleka!
Komentarze
Przyznam, że po cichu liczyłem na to właśnie, iż będzie to coś w stylu mieszanki doskonałego klimatu "Paranormal Activity", otaz "Blair Witch", z jakimiś mutantami żywcem wyciągniętymi z filmów pokroju "The Hills Have Eyes ", czy "Wrong Turn", podlane całkiem strawnym sosem Stalkerowskim. A tu klapa - przynajmniej dzięki recenzji pieniędzy nie stracę. Dzięki.
Cytat
Akurat "Paranormal Activity" nie widziałem, ale cała reszta wymienionych przez ciebie tytułów, leży i kwiczy ze śmiechu oraz boleści nad tym filmem. Kamera zachowuje się, jakby była trzymana przez jedną z osób, ale absolutnie nie dodaje to klimatu, a służy chyba tylko temu, żeby stworzyć większy rozgardiasz, przez co nie możemy się przyjrzeć "zombiakom" i lokacjom. Flaczków latających na ekranie nie ma praktycznie w ogóle - gdzieś tam przemyka zombie zjadający zwłoki, ale nic nie widać, gdyż jest ciemno. Więc de facto wiemy, że te zwłoki zjada, ale nic poza tym.
Lepiej odświeżyć sobie "Wzgórza mają oczy 2" i żołnierza wyskakującego z wychodka
Dodaj komentarz