Zawsze śmieję się twierdząc, że dodatkową ręką wcale bym nie pogardził, dzięki czemu znalazła by zastosowanie dalece szersze niż drapanie się po plecach. Może jednak prościej zadowolić się dwoma, ale za to najlepszej jakości. Ostatnio to twórcy gry Deus Ex: Bunt Ludzkości próbowali mnie przekonać do ulepszonych organów, jednak nie są pierwszymi, którzy tę tematykę poruszali. Pora na małą podróż w przeszłość – dokładniej rzecz biorąc do roku 1990, kiedy to powstał Cyberpunk 2020 (CP2020), będący w istocie drugą edycją oryginalnego systemu. Jednak to z kontynuacji chcą czerpać twórcy Wiedźmina, tworząc swoje najnowsze dziecko – Cyberpunk 2077. Co prawda cyferki nieco się różnią, ale zapewniam, że warto czekać na ten tytuł.
Nigdy jakoś nie miałem szczęścia do konferencji organizowanych przez CDP. Raz za daleko, drugi raz plany inne, trzecia próba to znów jakaś tam lepsza lub gorsza wymówka. Nic straconego, bowiem kilka portali wypytało twórców gry, zaś ci ostatni starali się powiedzieć tyle, ile im ktoś wcześniej pozwolił. Zbierając to wszystko razem okazuje się, że czeka nas całkiem fajny tytuł.
Przede wszystkim jednak należy powiedzieć, że gra ma oferować całkiem otwarty świat. To wyróżnia ten tytuł od już przywoływanych przygód Geralta, gdzie właściwie obszar rozgrywki był w dużym stopniu ograniczany przeszkodami terenowymi i zaawansowanymi bólami reumatycznymi głównego bohatera. Trochę podejrzanie brzmiała to informacja z ust szefa projektu, Mateusza Kanika, jednak dopiero po chwili okazuje się, że owa "swoboda" to właściwie zwiedzanie Night City w tytułowym, czyli 2077, roku.