

Co jakiś czas trafia się seria, która w początkowych stadiach nie wzbudza zachwytu i miewa jedynie mocniejsze momenty. Jednak czasami wystarczy obdarzyć komiks kredytem zaufania, aby przy okazji dalszych części odwdzięczył się ciekawszą historią. Niestety piąty tom "Hrabstwa Harrow" nie wpasowuje się w ten trend.
Tym razem wydanie zbiorcze zawiera materiał właściwie w całości poświęcony tytułowemu Porzuconemu, czyli dużemu, groźnemu stworowi o czterech żółtych ślepiach. "Porzucony" zawiera zeszyty #17-20 oryginalnej publikacji i oprócz historii potwora dotyka także tajemniczej kwestii pochodzenia Emmy. Czy to dobrze, czy źle? Przede wszystkim różnie.
Scenarzysta Cullen Bunn stara się zbudować opowieść wielowątkową, taką, w której postacie mają dobrze nakreśloną przeszłość, przeżywają różne przygody i spotykają niecodzienne istoty. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie bodaj największa bolączka "Hrabstwa Harrow". Bunn co rusz przypomina o niepohamowanej skłonności do tworzenia bytów i wątków pobocznych kosztem rozwoju przewodniej linii fabularnej. Nowe informacje o Emmie i pochodzeniu potwora z pewnością ucieszą fanów serii, tylko dlaczego zostały rozciągnięte na cztery zeszyty? Po raz kolejny można zżymać się nad dynamiką opowieści, bo emocje zwyczajnie opadają.