
Oto kolejny raz fani Warcrafta chwalą się swoimi umiejętnościami manualnymi. Na tej stronie, możemy podziwiać ich kolejne prace. Zapraszam do przejrzenia.

Oto kolejny raz fani Warcrafta chwalą się swoimi umiejętnościami manualnymi. Na tej stronie, możemy podziwiać ich kolejne prace. Zapraszam do przejrzenia.

Na blizzardowskiej podstronie, ukazały się dwie nowe tapety. "Hodir" i "Lipiec 2009", bo takie nazwy noszą te tapety, można zobaczyć tutaj.

Na łamach społeczności Star Treka skupionej wokół strony trek.pl pojawiła się relacja z TrekSfery 2009, która odbyła się w ramach konwentu Avangarda 2009. Autorem relacji jest fluor, który przedstawił każdy z punktów programów, okraszając je zwykle jakimś zdjęciem. Zainteresowanych zapraszam pod ten adres.

Co prawda od premiery drugiej części sagi The Elder Scrolls minęło już wiele czasu, ale z okazji piętnastolecia serii Bethesda przygotowała niespodziankę.
Będziemy mogli za darmo pobrać The Elder Scrolls II: Daggerfall ! Co prawda kiedyś mówiło się o tej grze "Buggerfall", z racji ogromnej liczby błędów, ale to wciąż gra uznawana przez wielu za jeden z nalepszych RPG-ów w historii. Dzisiejsze pozycje mogą tylko pozazdrościć mapy świata liczącej sobie 161,600 kilometrów kwadratowych, z 15,000 losowo tworzonych miast, wiosek oraz podziemi do zwiedzania. Minusem tego tytułu pozostaje fakt, iż gra działa tylko w DOS-ie, ale od czego są emulatory?
Aby pobrać grę za darmo udaj się pod ten adres.

O perypetiach związanych z postapokaliptycznym cRPG, Afterfall, można by napisać kilkustronicowy artykuł, który w finalnej wersji przypominałby raczej scenariusz jakiejś taniej telenoweli, niźli tragiczną historię upadku ambitnych planów. Takie z początku były, nie ukrywali tego nawet sami twórcy, w dużo mówiącym artykule, który pojawił się na łamach "Rzeczpospolitej" – "Afterfall" pogromcą "Wiedźmina".
Stworzony przez grupkę pasjonatów projekt "Burżuazja", miał być alternatywą dla graczy nie zgadzających się ze zmianami, jakie wprowadziła Bethesda w trzeciej części Fallouta. Ciekawe rozwiązania, osadzenie gry w dość oryginalnej części świata (zrujnowana nuklearną zagładą Polska) i stały kontakt z fanami, w mig zdobył poklask społeczności skupionej wokół sceny postapokaliptycznej. Wszystko szło ku lepszemu, ambitną grupę entuzjastów, zauważył potentat wkraczający na rodzimy rynek – Nicolas Games. Zastrzyk gotówki spowodował, że grą zaczęły się interesować media (wspomniana "Rzeczpospolita", Telewizja Polska, TV Silesa), a twórcy zaczęli również myśleć o podboju rynku gier konsolowych. Świat stał przed Afterfall otworem... i nagle coś zaczęło się psuć. Z projektu odchodzi długoletni duch zespołu Intoxicate – Andrzej Koloska – do firmy trafiają ludzie, którzy nie mieli absolutnie żadnej styczności z branżą elektronicznej rozrywki. Coraz głośniej słychać ludzi, którzy maczali palce nad projektem, a nie otrzymali zasłużonej wypłaty. Cała ekipa nabiera wody w usta i na domiar złego zapomina zapłacić za... domenę, na której stała oficjalna strona produkcji. Kuriozum sięgnęło zenitu. Nikt nie odbiera telefonów, nikt nie odpowiada na maile. Rozpoczynają się przygotowania do uroczystości pogrzebowej kolejnej polskiej produkcji, gdy nagle na łamach serwisu Gamecorner, otrzymujemy mgliste zapewnienia, że projekt tak naprawdę nie umarł i trwają usilne prace nad całym uniwersum Afterfalla. Od tego czasu o jakichkolwiek postępach w związku z pracami nad grą nie usłyszeliśmy. Jednym zdaniem – marazm i stagnacja na całego.

Baldur's Gate, tego cyklu nie trzeba tutaj nikomu raczej przedstawiać, bo i po co? Nie jedno już zapewne usłyszeliście o tym absolutnie kultowym cyklu, który stał się kamieniem milowym dla naszego gatunku, a jeżeli nazwa nie obiła Wam się w żaden sposób o uszy, to może znaczyć tylko tyle, iż trafiliście tutaj przypadkiem. Kiedy sięgam pamięcią daleko wstecz, przypominają mi się słodkie chwilę spędzone z grą. Ta niczym nie skrępowana epicka przygoda, wspaniały klimat Zapomnianych Krain, wyraziści bohaterowie i genialne przeniesienie mechaniki Dungeons & Dragons na ekrany monitorów – to coś, co robiło wrażenie w ówczesnych czasach. I choć druga część nie zrobiła już na mnie tak ogromnego wrażenia (po tym co zaprezentował Planescape: Torment, ekscesy Jona Irenicusa prezentowały się cukierkowo i sztampowo), a dodatek zamykający cały cykl prezentował nam przygodę tak epicką, że w pewnym momencie aż zęby bolały, to ta seria na stałe zagościła w moim sercu, na dobre i na złe. Dlaczego? Może to przez nostalgie i przez miłe wspomnienia końca XX wieku? Może dlatego, że kiedyś liczyła się głębia fabularna i wyobraźnia gracza, a nie wodotryski graficzne i refleks? Może dlatego, że tak po prawdzie, okres 1998-2001, był pewną epoką szczytową dla gatunku cRPG i im dalej w czas, tym coraz gorzej? Coś w tym jest, bo patrząc na wybryki współczesnych wizjonerów gatunku, którzy powoli zacierają granicę pomiędzy komputerową grą fabularną, a najzwyklejszym FPS i nazywają to przyszłością, zaczynam mieć wątpliwości czy komuś tu nie jest potrzebny psychiatra. Czyż to nie idealny czas na efektowny powrót starego króla i pokazanie właściwej drogi gatunkowi cRPG?

Począwszy od piątku, od godziny 21, dla graczy Guild Wars zmagających się na arenach drużynowych oraz losowych czekają za walkę podwójne punkty frakcji oraz podwójne punkty Gladiatora.
Premiowany weekend potrwa do poniedziałku, do godziny 8:59 czasu środkowoeuropejskiego.

Rivellon powraca coraz większymi krokami, tym razem z nowym tytułem Divinity 2: Ego Draconis. W grze wcielimy się w postać Pogromcy Smoków, którego misją jest przemierzanie świata w poszukiwaniu krain zamieszkałych przez smoki. W miarę rozwoju postaci będziemy odkrywać nowe umiejętności by wreszcie przerodzić się w legendarnego Lorda Smoków. Fabuła gry będzie nieliniowa, całkowicie zależna od naszych umiejętności i wyborów. Twórcy oferują również możliwość dwóch ras: człowieka i... smoka! Oprócz tego kraina obfitować będzie w bronie, które będzie można dodatkowo łączyć, osobno dla obu ras.
Poznaliśmy już wymagania sprzętowe nowego kąska Cenegi. Można je znaleźć również na oficjalnej stronie wydawcy.
Minimalne wymagania:
Wymagania zalecane:

Nie od dziś wiadomo, że marketing i seks to dwaj nierozłączni przyjaciele, którzy razem potrafią znakomicie pobudzić skryte potrzeby klienta i idealnie je zaspokoić. Gdzie jednak erotyka zagościła już na stałe i nie budzi już ogólnoświatowego zgorszenia, to w branży elektronicznej rozrywki, wciąż ten intymny aspekt życia jest uznawany za temat tabu, a choćby lekkie nadgryzienie tej sprawy, jest murowanym przyczynkiem kolejnej afery. Nie oszukujmy się, gry komputerowe wciąż są uznawane za rozrywkę dla małoletniej młodzieży i pokazanie tam choćby skrawka gołego ciała jest traktowane jako demoralizowanie niewinnych dzieci. Inna sprawa, że w dzisiejszych szalonych czasach nie jeden gimnazjalista zaskoczyłby nas wiedzą w tym aspekcie, a scena erotyczna, która wzbudziła taką aferę została pokazana ze wszystkim przymiotami dobrego smaku, gdzie większy skandal mogą już wzbudzić przeróżne ekscesy współczesnych ikon popkultury. Pomijam już, że gra jest adresowana wyłącznie do pełnoletnich odbiorców. Jednak nie... najważniejsze, że pokazano przez urywek sekundy goły tyłek, a serwisy informacyjne rozgrzały się do czerwoności, gdyż w końcu dostarczono im materiał na dobrą wieść zapełniającą poranne wiadomości. Nie, żeby BioWare tym się jakoś specjalnie przejęło, bo nie oszukujmy się, to dla nich darmowa reklama w mediach, ale istniała możliwość, że Kanadyjczycy popłyną nurtem politycznej poprawności i wzorem hollywoodzkich hitów rozpoczną akcje ugrzecznienia swoich gier (bo i to mniejszy skandal, i to zyski większe).

Pojawiła się kolejna charakterystyka złoczyńcy, którego dane nam będzie ujrzeć w nadchodzącym sieciowym starciu bohaterów – Champions Online.
Wielu uważało, że Doktor Moreau był nieco stukniętym wizjonerem-twórcą. Jeszcze inni w ogóle poddawali w wątpliwość istnienie takiej postaci, jak i jej eksperymentów. Twórcy CO postanowili odpowiednio zmodyfikować tę historię. Poznajemy młodego Philippe'a Murrowa, który dorastał we Francji. Tam też odkrywa, iż Dr. Henri Moreau był jego dziadkiem. Fascynacja tą postacią narasta, aż w końcu Philippe zmienia nazwisko na Moreau i zamierza w pełni korzystać z dziedzictwa swego przodka. Co więcej, nie kryje się z tym faktem, ulepszając wyczytane z notatek dziadka projekty. Póki co nie traktuje się go zbyt poważnie, jako że Philippe zajmuje się raczej torturowaniem zwierząt, choć już sam pomysł stworzenia zwierzęcej armii oraz takiego też społeczeństwa może się okazać co najmniej... niepokojący.