...i wygląda to jak klasyczna pozycja od stacji The CW, czyli dość budżetowo.
Dziś rozpoczęły się zdjęcia do aktorskiej wersji popularnych “Atomówek”, więc nie dziwi, że w sieci pojawiły się pierwsze fotki z planu zdjęciowego. Nie można je nazwać oficjalnymi, bo były robione z popularnego partyzanta przez jednego z paparazzich, ale dają one niezgorszy wgląd na to, jak będą wyglądały kostiumy głównych bohaterek. Odpowiedź – podobnie jak to było w animacji.
Do sieci trafił właśnie zwiastun nadchodzącego serialu pt. "Dziedzictwo Jowisza" ("Jupiter's Legacy"), mającego mieć swoją premierę 7 maja na Netflixie. Bazuje on na komiksieMarka Millara o tym samym tytule. Pierwsza generacja superbohaterów zapewniała pokój na świecie przez niemal wiek. Gdy czarny charakter przejmuje kontrolę nad krajem, dzieci superbohaterów muszą nauczyć się kilka faktów o odpowiedzialności i sprostać swojemu dziedzictwu.
W głównych rolach zobaczymy Josha Duhamela (Utopian), Bena Danielsa (Brainwave), Leslie Bibb (Lady Liberty) czy Andrew Hortona (Paragon). Pierwszy sezon ma składać się z ośmiu odcinków.
Oficjalnie, kolejny sezon “Star Trek: Picard” zadebiutuje w przyszłym roku. Następna część opowieści o przygodach emerytowanego kapitana Gwiezdnej Floty będzie składać się analogicznie – z 10 odcinków, które będą emitowane co tydzień. Aktorzy weszli na plan zdjęciowy w lutym, a więc z prawie 8-miesięcznym poślizgiem spowodowanym pandemią koronawirusa.
Pierwszy teaser nie zdradza może zbyt wiele, ale zapowiada powrót kolejnej postaci, z którą bohaterowie uniwersum stykali się niejednokrotnie.
Marvel zdecydowanie nie próżnuje i ostro promuje pozycje, które zadebiutują w sezonie letnim. Mieliśmy już okazję zobaczyć, co słychać u antagonisty “Lokiego”, teraz przyszedł czas na przygody Czarnej Wdowy. Po ponad rocznym poślizgu film rozpoczynający kolejną fazę kinowego uniwersum Marvela, zadebiutuje 9 lipca, równocześnie w kinach i na platformie Disney+.
Nastrój oczekiwania radośnie umila nam kolejny zwiastun. No i kto by pomyślał, że człowiek będzie z wytęsknieniem i zainteresowaniem czekał na następny film o superherosach? Jak widać głód powrotu do względnej stabilności, także w światku filmowym, jest ogromny.
Ulubieniec fanów Marvela, Loki, powraca. Nie jest to jednak ten sam miły, empatyczny i skłonny do poświęceń facet, który wysnuł odpowiednie wnioski i przewartościował całkowicie swój światopogląd. Nie, nie, nie… ta postać umarła nieodwracalnie wraz z morderczym ciosem Thanosa w “Avengers: Wojna bez granic”. W serialu “Loki” zobaczymy tego samego cwaniaka i zakapiora, któremu w wyniku niesamowitego szczęścia oraz zbiegu okoliczności udało uciec od kary wymierzonej po pierwszej części opowieści o Mścicielach.
W produkcji dedykowanej platformie Disney+, antagonista zostaje zatrudniony, chcąc nie chcąc, przez enigmatyczną agencję Time Variance Authority, która ma za zadanie monitorować oś czasu w multiwersum Marvela i ma obowiązek korygować ją, gdy uzna, że zmiany są niebezpieczne dla stabilności całego wszechświata. Loki staje się najemnikiem, który przemierzy wiele alternatywnych światów, aby zbadać i ewentualnie zapobiec nieprawidłowościom.
Wczoraj padł ostatni klaps na planie drugiego sezonu “Wiedźmina”. Zdjęcia rozpoczęły się w lutym 2020 roku, ale twórcy i ekipa cyklicznie musiała borykać się z problemami natury pandemicznej. Finalnie prace nad kolejnymi odcinkami ekranizacji zajęły 158 dni. Wykorzystano 15 lokacji na terenie Wielkiej Brytanii, 89 aktorów i około 1200 członków ekipy filmowej.
Teraz przyszedł czas na etap montażu i postprodukcji, więc całkiem możliwe, że nowe epizody zobaczymy jeszcze w tym roku. Wedle obietnic ujrzymy w nich historię znaną z “Krwi elfów”, kilka fabularnych zaskoczeń, a także ciut więcej.
Niedawno poznaliśmy aktorskie wcielenia Atomówek i ich ojca – profesora Atomusa. Teraz przyszedł czas, aby zapoznać się z nowym wcieleniem arcywroga superbohaterek – Mojo Jojo.
W jego skórę wcieli się Nicholas Podany. To aktor, który jest dopiero na początku swojej kariery, ale niektórzy mogą go kojarzyć ze scenicznej wersji “Harry Potter i przeklęte dziecko”, gdzie wcielił się w Albusa Severusa Pottera.
Joseph “Mojo” Mondel Jr. będzie zakompleksionym chłopakiem, który w dzieciństwie pałał niezdrową fascynacją do grupy Atomówek, pomimo otwartej niechęci jego ojca do nich. To kujon. Stoczy wewnętrzną walkę pomiędzy swoją łagodną i brutalną naturą. Swoją pasję odnajdzie w otwartej walce ze swoimi idolkami.
Cholera, James Gunn i Warner Bros. nie zamierzają pierdzielić się w tańcu. Szczerze pisząc, kompletnie nie przypominam sobie sytuacji, gdy premiera drugiego zwiastuna danego filmu była tak blisko opublikowania jego pierwszej konkretnej zajawki. Widać wytwórnia mocno wierzy w ten projekt i nie zamierza szczędzić grosza na jego rozbudowaną kampanię promocyjną, skoro decyduje się na takie odważne ruchy. Oby tylko nie przegięła w drugą stronę i nie odkryła za wcześnie wszystkich kart, zostawiając coś na pełnoprawny seans.
Póki co, naprawdę nie ma podstaw do narzekania, ponieważ trailer jest naprawdę miodny i zapowiada styl jazdy bez trzymanki, do którego przyzwyczaił nas James Gunn. Poza tym produkcja już zapowiada się lepiej niż poprzednia odsłona “Legionu samobójców”. Choćby dlatego, że już ewidentnie widać, iż obsada miała ogromne pokłady frajdy kręcąc tę produkcję.
Próba przedefiniowania historii walki o angielską sukcesję. W rolach głównych Margot Robbie jako Elżbieta I, a po drugiej stronie barykady Saoirse Ronan odgrywająca Marię Stuart. Ciśnienie było wysokie, nadzieje były olbrzymie, całość miała aż buzować od kontrowersyjnych klimatów, bo i czasy w historii wyspiarskiej potęgi były niewesołe. Niestety, zamiast wysmakowanego i odważnego dramatu historycznego, dostaliśmy XVI-wieczną "Modę na sukces". Takie "House of Cards" dla ubogich. Ze scenariuszem napisanym pod tezę, próbującym naginać rzeczywistość.
Seans "Faworyty" przywodzi na myśl działania galerii sztuki podczas Nocy Muzeów. To sprytna próba przemycenia i zainteresowania mainstreamowego odbiorcy zaawansowanymi treściami. Jedni bezrefleksyjnie przebrną przez korytarze i skwitują wycieczkę wzruszeniem ramionami czy soczystym ziewnięciem. Wielu jednak przekona się do tego typu artyzmu, wróci a nawet zacznie prosić o więcej. Zdecydowanie jest to tytuł, w którym odkrywa się coś nowego z każdym kolejnym seansem. Towar nie na jedno sztachnięcie.