Miasto Pajęczej Królowej

3 minuty czytania

miasto pajęczej królowej, okładka
Miasto Pajęczej Królowej
Autor James Wyatt
Strony 160
ISBN 83-7418-092-7

"Miasto Pajęczej Królowej" to pierwsza – i póki co jedyna – przetłumaczona na język polski kampania do trzeciej edycji "Dungeons&Dragons", która trafiła w moje ręce. Zwróciłem uwagę przede wszystkim na tematykę oraz fakt, iż przygodę rozpoczynają tu postacie na 10. poziomie doświadczenia. Szczęśliwe zakończenie pozwoli uzyskać im dodatkowe osiem "oczek", jednak nim do tego dojdzie, będą musieli zbadać przyczyny tajemniczych ataków drowów na Dolinę Sztyletu. Ślady wiodą śmiałków do niegościnnego Podmroku, w którym kryje się Maerimydra – niegdyś dumne miasto mrocznych elfów.

Na wstępie należy zaznaczyć, iż cała historia stawia przede wszystkim na walkę. Dialogów właściwie nie uświadczymy, bowiem autorzy doszli do wniosku, że drowy i tak będą nas atakować z miejsca. Wynika to z faktu, iż "Miasto Pajęczej Królowej" przygotowano z myślą o drużynie ze Świata Nad, czyli powierzchni. Co prawda znajdziemy krótką informację o tym, iż bawić się możemy także w skórze mrocznych elfów, jednak takie poprowadzenie historii wymaga od Mistrza Gry znajomości bieżących wydarzeń oraz nakierowania motywacji bohaterów na nieco inne tory.

I na tym chyba jego rola powinna się zakończyć, bowiem reszta wydarzeń została opisana dość szczegółowo, przez co jesteśmy prowadzeni jak za rączkę aż do samej Maerimydry. Takie rozwiązanie nie do końca mi odpowiada, bowiem autorzy narzucili całej historii pewne ramy czasowe i od razu zastrzegli, że zbyt długa zwłoka może nasze zadanie nie tyle utrudnić, co wręcz uczynić nieosiągalnym. Należy brać pod uwagę fakt, że cała podróż została podzielona na trzy etapy, odpowiadające rosnącemu poziomowi trudności, jednak każdy jest na tyle długi, by zmusić nas do miasto pajęczej królowej, irae rozegrania sesji w więcej niż jedno popołudnie po pracy czy szkole. Nie zrozumcie mnie źle – długa zabawa wcale nie musi być nudna, jednak grając w "Miasto Pajęczej Królowej" spodziewałem się raczej tytułowego miasta pełnego tajemnic i potworów, podczas gdy sama Maerimydra to właściwie trzy czy cztery warte odwiedzenia miejsca. Resztę potraktowano po macoszemu, przez co jeśli nie chcemy od razu pozbyć się zagrożenia ze strony dwóch walczących o Maerimydrę frakcji, będziemy się trochę nudzić.

Problem ten chciano rozwiązać, rzucając nam naprzeciw coraz to nowych przeciwników. Chociaż towarzystwo potworów jest ciekawe, to jednak szybko przekonałem się, że recenzowana kampania polega właśnie na masowym wybijaniu wszelkiego szkaradztwa. Ciekawa fabuła zostaje zepchnięta na bok, zaś ryzyko nudy mają umniejszyć kreatury z coraz to nowszymi specjalnymi umiejętnościami. Nadano im imiona, jednak pozbawiono całej fabularnej otoczki. Nie da się ich przekupić, ominąć, przeciągnąć na swoją stronę czy wręcz przyłączyć do nich. Każdy musi paść, bowiem tego życzy sobie burmistrz z jakiejś tam zabitej dechami wioski, której nazwę zapomniałem już w połowie drogi do Maerimydry.

Kampania korzysta z mechaniki oznaczonej jako edycja 3.5, przez co część zdolności, zwłaszcza drowów, została odpowiednio osłabiona. Co prawda, wszystkie wymagane statystyki znajdują się osobnym rozdziale, to jednak i tak do zabawy potrzebowałem standardowy zestaw podręczników źródłowych. Zero tutaj jakiegokolwiek ułatwienia dla żółtodziobów, wyjaśnienia stosowanych skrótów czy też alternatywnych sposobów rozwiązania problemu drowich najazdów.

Wydanie tej kampanii zaliczam raczej w kategorii porażek. Brak twardej okładki, bardzo przeciętna jakość papieru oraz dość spora liczba literówek to niewątpliwie elementy, które potrafią popsuć wrażenia podczas zabawy. Strona graficzna jest już lepsza, jednak większość ilustracji cierpi na zbytnie przejaskrawienie barw oraz jest w zdecydowanie zbyt małym formacie. Do tego jeszcze okładka, która co prawda prezentuje się poprawnie, jednak na siłę można by doszukać się, iż noszona przez albinoska rękawica znacznie różni się od tego, co opisano w treści samej kampanii. Wyodrębnienie potworów i statystyk to pomysł dobry, jednak należałoby te całe strony tekstu i liczb jakoś mocniej wyróżnić, bowiem odnalezienie "na szybko" poszukiwanego przeciwnika zbyt często oznacza bezsensowne kartkowanie książki.

Podsumowując, "Miasto Pajęczej Królowej" to dobra fabularnie pozycja, która została jednak przygotowana jako typowy "dungeon crawler", w którego bawić się dobrze będą przede wszystkim fani rozgrywek a'la "Diablo". Rozmów właściwie brak, podobnie jak nie wysilono się, by przygodę uczynić elastyczniejszą, a więc i dopasowaną do drużyny innej niż wspaniali bohaterowie z powierzchni. Także polskie wydanie ma poważne braki, które co prawda nie uniemożliwiają zabawy, jednak pojawiają się zdecydowanie zbyt często.

"Miasto Pajęczej Królowej" to pozycja obowiązkowa dla fanów drowów i tych, których zaciekawiło tytułowe miasto. Reszta powinna poszukać czegoś ambitniejszego, przy czym Mistrz Gry będzie miał okazję wykazać się dużo mocniej. Ogólnie rzecz biorąc, po zakupie trochę się rozczarowałem i dopiero obsadzenie drużyny w skórze mrocznych elfów z Sschindylrynu sprawiło, że cała przygoda nabrała rumieńców. Po co mi wtedy gotowa kampania, gdy muszę ją tworzyć niemal od początku?

miasto pajęczej królowej, irae
Irae T'sarran i jej armia
Ocena Game Exe
5
Ocena użytkowników
6 Średnia z 2 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...