Książki fantastyczne

Informacja prasowa

Szanowni Państwo!

Dom Wydawniczy REBIS proponuje dzisiaj powieść Scotta Westerfelda pt. Lewiatan. To pierwszy tom pasjonującego, steampunkowgo cyklu dla młodzieży zatytułowanego również LEWIATAN.

W księgarniach pojawi się 6 kwietnia!

lewiatan

Ta wyjątkowa książka łączy w sobie wydarzenia z przeszłości z elementami przyszłości. Autor zdobył za nią dwie prestiżowe nagrody: Locus oraz Aurealis dla najlepszej książki fantastycznej dla młodzieży.

Cykl LEWIATAN został sprzedany już do 11 krajów.

Książki fantastyczne

Informacja prasowa

gone, faza czwarta: plaga

Po Niepokoju, Głodzie i Kłamstwach przyszła pora na Plagę! Już w tę środę, 6 kwietnia (dzień po premierze w USA!), do księgarń trafi czwarty tom kultowej postapokaliptycznej serii GONE Michaela Granta. Tym razem odcięte od świata nieprzenikalną barierą i pozostawione samym sobie dzieciaki będą musiały stawić czoła wyjątkowo obrzydliwej epidemii. Już pierwsze rozdziały książki przekonują czytelnika, że Grant nie odpuszcza i wymyślaniu okropności nie ma sobie równych.

Seria GONE wystartowała w Polsce jesienią 2009 roku i niedługo później zyskała szerokie grono zagorzałych wielbicieli. Rekomendowany między innymi przez Stephena Kinga, porównywany do Władcy much cykl opowiada o niewielkim miasteczku w Stanach, w którym, po katastrofie w elektrowni atomowej, znikli wszyscy dorośli. Pozbawieni opieki i przewodnictwa, młodzi mieszkańcy rajskiego Perdido Beach muszą na nowo zdefiniować swój świat i zmierzyć się nie tylko z banalnymi problemami dnia codziennego, ale również z niepoznanym... Szybko okazuje się, że problemem są nie tylko głód i szerząca się anarchia, ale również dziwne, nadnaturalne moce, z którymi borykają się ci, którzy nie znikli. Świat ETAPu (Ekstremalnego Terytorium Alei Promieniotwórczej) jest środowiskiem skrajnie nieprzychylnym, pełnym zagrożeń, które mają tendencję do mutowania – ze śmiertelnie niebezpiecznych w jeszcze gorsze.

GONE to jedna z najczęściej i najobszerniej komentowanych serii w polskim Internecie, a wśród jej miłośników są nie tylko nastoletni czytelnicy, ale i ci, którzy okres adolescencji mają daleko za sobą. Grono fanów wciąż rośnie. Kolejny tom już w przyszłym roku!

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

Morda Geralta stała się jeszcze paskudniejsza

Dodał: , · Komentarzy: 8

Paradoksalnie taka zmiana może być uznawana za atut, bo w końcu nasz dumny wiedźmin nie należał do panteonu wypieszczonych bohaterów w lśniących zbrojach, ale do gromady skurczybyków, którzy wiele w życiu doświadczyli. Chyba nikogo nie muszę tutaj przekonywać, że Geralt przez te wszystkie lata przeżył niemało – mutacje, nadużywanie śmiertelnie trujących mikstur, kilkakrotne otarcie się o śmierć… a to tylko wierzchołek góry lodowej! Dlatego też, nie dziwiło mnie to, że wielu pasjonatów sagi miało bardzo za złe CD Projekt RED, że odrobinkę ugrzecznili wygląd tego bohatera – w końcu twórcy obiecali trzymać się książkowego pierwowzoru, więc taki „lifting” był troszeczkę nie na miejscu.

No, ale to już przeszłość i po tym nieporozumieniu, nasi rodacy ponownie zasiedli do stołów kreślarskich, słusznie oszpecając Geralta z Rivii. W świecie wirtualnym tę zmianę mogliśmy zaobserwować już dawno temu, więc przyszedł czas na pewne przeobrażenie okładki.

wiedźmin 2, geralt z rivii, okładka

Jak zdradza Tomasz Gop:

„W tym najnowszym wyglądzie Geralta (to okładka gry – tzw. cover render) bardzo podoba mi się to, że są tam wreszcie te wszystkie cechy i smaczki, które od zawsze przebijały do mnie z kart książek.

Gra o tron

„Gra o tron” trafi na ekrany naszych telewizorów już za niespełna dwa tygodnie. Dlatego też, stacja HBO, aby jeszcze bardziej pogrzać atmosferę wokół najbardziej oczekiwanej premiery tej wiosny, przygotowała lekko ponad 14-minutową zapowiedź tego widowiska. Pierwsze minuty pilotażowego odcinka, „Winter is Coming”, ukazują nam odważną ekspedycję Ser Wymara Royce’a oraz tragiczne skutki tej wyprawy.

Polecam wszystkim, nawet tym, którzy gardzą telewizją i nie mieli okazji przeczytać książki. Zawsze to znakomite przetarcie przed zbliżającym się cRPG studia Cyanide.

Plik wideo nie jest już dostępny.

Serial zapowiada się całkiem smacznie.

Mass Effect 3
seth green, mass effect 3

Kolejna informacja z serii „oczywiste oczywistości, o których warto napomknąć”. Tak jest, moi drodzy, oczy Was nie mylą. Lekko szajbnięty, ale za to bardzo pocieszny pilot, Jeff „Joker” Moreau, ponownie zasiądzie za sterami „Normandii SR-2” i użyczy swoich wyjątkowych talentów w walce z morderczymi Żniwiarzami. Cóż, dobrze słyszeć, że syndrom Vrolika mu tak strasznie nie dokucza i usłyszymy kilka jego „bezcennych uwag”, gdy będziemy ratowali ludzkość od zagłady.

Oczywiście, do tej roli ponownie został zaangażowany niezastąpiony Seth Green. Podobnie jak to było w przypadku Tricii Helfer, to za jego sprawką wypłynęła ta wiadomość:

„Potwierdzone: Ponownie wcielę się w skórę Jokera w „Mass Effect 3”. Czekam na wypełnienie wielu kolejnych misji z Tobą sir, lub mademoiselle.” zaćwierkał aktor.

Znakomicie, zapowiada się coraz lepiej. Kto będzie następny? Martin Sheen? Yvonne Strahovski? Może jakaś nowa persona? Jedno jest pewne – obsada w „Mass Effect 3” powinna być równie gwiazdorska jak w przypadku poprzedniej części.

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

Po informacyjnym bajzlu, jaki zazwyczaj funduje nam pierwszy kwietnia, niełatwo jest znaleźć w sieci jakiś ciekawy materiał, szczególnie w niedziele, kiedy wszyscy developerzy odpoczywają, jak Bóg słusznie przykazał. Jednakowoż Pismo Święte mądrze rzecze – „szukajcie, a znajdziecie”. Krótkie szperanie po najciemniejszych wirtualnych uliczkach i voilà! Trzy świeżutkie screeny (podlane słynny gulaszem węgierskim) z „Wiedźmina 2” oraz ciekawy wywiad z Tomaszem Gopem.

Do rzeczy. Redakcja czasopisma Edge, postanowiła podpytać sympatycznego producenta ze studia CD Projekt RED, m.in. o gry, które miały największy wpływ na kształt „Zabójców Królów”, a także o wady i zalety obecnej polityki wydawniczej firmy.

wiedźmin 2

„Oczywiście, czerpiemy inspiracje z mnóstwa tytułów, jak każdy inny twórca gier komputerowych. Nie potrafię odpowiedzieć konkretnie, która produkcja zainspirowała nas najbardziej w ciągu ostatnich lat, czy to jest „Heavy Rain”, „Demon's Souls” lub „Arkham Asylum” – to najprawdopodobniej mieszanka wszystkich z nich. Myślę, że z pewnością każdy znajdzie elementy znane z „Demon's Souls”. Przykładowo, brakuje u nas automatycznego skalowania przeciwników. Jeśli chcesz porównać naszą grę do czegokolwiek, to „Demon's Souls” jest zdecydowanie dobrym wyborem. Chciałbym, żeby tak było.

Dungeons & Dragons: Daggerdale

Szczerze pisząc, nie za bardzo rozumiem obecną politykę Atari, związaną z zarządzaniem prawami do uniwersum „Dungeons & Dragons”. Zamiast postawić na jakiegoś pełnokrwistego cRPG porywającego masy i przywracającego ten specyficzny klimat z dawnych lat, to firma wydaje pieniądze na jakieś dziwne produkcje, których finalna jakość może być mocno dyskusyjna.

Co z takimi markami jak „Neverwinter Nights” czy „Icewind Dale”? Nie uwierzę, że to już zamknięte rozdziały, do których nie można dołożyć kolejnych frapujących wersów. Tyle jest miejsc, których jeszcze nie odwiedziliśmy, tak mnóstwo przygód, jakie można byłoby opowiedzieć przy kufelku smakowitego ale. Dlaczego ta firma nie wykorzystuje obecnego deficytu na hardcorowe gry fabularne, który mógłby jej przynieść niemałą kasę, a płynie razem z tym dziwny prądem oferującym krew i lejące członki, zamiast znakomitej intrygi oraz ciekawej mechaniki?

Konkludując, co z Tobą jest nie tak, Atari?!

Sami widzicie, że zwiastun nie jest specjalnie porywający. Jeżeli nadal Wam mało to w rozszerzeniu znajdziecie kilkuminutowy gameplay z „Dungeons & Dragons: Daggerdale”, zdradzający fundamenty rozgrywki i prawa nią rządzące.

Dungeon Siege III
timothy michel wynn

Dość niespodziewana informacja, która wypłynęła na światło dzienne dzięki fanatycznym pasjonatom z oficjalnego forum Obsidian Entertainment i lekko enigmatycznej notce muzyka. Artysta już na samym wstępie ma wysoko postawioną poprzeczkę, gdyż za soundtrack do poprzednich części serii stał nie kto inny jak Jeremy Soule. Jak wiadomo, dobra oprawa muzyczna jest jednym z kluczowych czynników, na których opiera się klimatyczność każdej produkcji, więc porównania z tym legendarnym kompozytorem będą zapewne nieuniknione i wzbudzą wiele ożywczych dyskusji między graczami.

Jednak nie martwcie się, absolutnie nie ma się czego bać. Nie oszukujmy się, Tim Wynn nie należy do postaci anonimowych w branży elektronicznej rozrywki i maczał swoje utalentowane palce w niemałej liczbie wysokobudżetowych tytułów – „Command & Conquer: Red Alert 3”, „Red Faction Guerrilla” czy „Command & Conquer 4: Tyberyjski Zmierzch”. Należy od razu zaznaczyć, że to tylko ostatnie lata jego działalności, lista jest zdecydowanie dłuższa i prócz pracy nad grami komputerowymi, muzyk od czasu do czasu flirtuje również z przemysłem telewizyjnym, m.in. skomponował kilka piosenek do popularnego serialu „Nie z tego świata”. Finalny efekt będzie więc najprawdopodobniej satysfakcjonujący.

Kilka przykładowych utworów autorstwa Wynna znajdziecie pod tym adresem.

Książki fantastyczne

Miało być tak słonecznie i ciepło. Wyglądam właśnie przez okno i jedyne, co widzę, to zachmurzone niebo i ani krzty promieni słonecznych! Stwierdziłem, że nie może to być przypadek, pewnie natura czeka na coś bardzo ważnego, aby dać się sobą nacieszyć. W takim razie GE podejmuje wyzwanie – mamy dla was dwie nowe recenzje – Wilczego miotu S.A. Swann i Królów Clonmelu Johna Flanagana (tę książkę możecie też wygrać pod tym adresem, w naszym specjalnym konkursie) – po których przeczytaniu macie za zadanie odejść od komputerów i wyjść na świeże powietrze! Wierzę, że wtedy się rozpogodzi. ;) A tymczasem zapraszam do lektury.

wilczy miot, recenzja

Dostojne wampiry doczekały się już wręcz przerośniętej sławy. W tym wszystkim jednak zapomniano o drugim, stawianym zazwyczaj po drugiej stronie palisady, półczłowieczym stworzeniu. Wilkołaki nie są już tak dostojnym materiałem na seksownego kochanka (chociaż ja tam zawsze w „Zmierzchu” wolałam Jacoba). Pewnie też dlatego pozostają w wampirzym cieniu, stając się tym samym mniej wyświechtanym fabrykatem na historię.

Podpisujący się jako S. A. Swann (co mi zawsze przywodzi na myśl nazwisko Łabbędź), amerykański pisarz polskiego pochodzenia (bo tak naprawdę nazywa się Steven Swiniarski), korzystając z tego stworzył coś zgoła innego, na gruncie raczej nietypowym. Jako tło dla swojej historii wykorzystał trzynastowieczne Prusy, krainę pomiędzy Niemnem a dolną Wisłą. Dokładniej moment podbijania tych terenów przez Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, znaczy Krzyżaków. Dziewięcioletnia Lilia jest tajną bronią Zakonu. Nie ma co się dziwić, bowiem jest wilkołaczym szczenięciem, od „kołyski” tresowanym przez wtajemniczonych rycerzy. Jednak sama historia rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Dwie linie, przeszłości i teraźniejszości, prowadzone są z przyjemną wprawą. Co prawda nie zostawiają zbyt wiele miejsca na spekulacje co do ich rozwinięcia, ale też nie zdradzają zbyt wiele, od razu mile zachęcając do dalszego zagłębiania się w nią.

Głównym nurtem historii jest relacja między jednorękim Uldolfem, adoptowanym synem miejscowego rolnika, a Lilą. Wilkołaczyca uciekła bowiem spod krzyżackiego bicza i ciężko raniona niemal umiera w lesie. Tam znajduje ją rzeczony Uldolf i zabiera do swojego domu, wiedziony chrześcijańskim obowiązkiem pomocy bliźniemu. Oczywiście nie zdaje sobie sprawy z prawdziwej natury tej pięknej dziewczyny, która swoją infantylną niewinnością szybko zdobywa jego serce. Nie wie też, jak bardzo ich losy są splątane.

Dalsza część recenzji...

Dungeon Siege III

O nie… veto! Kolejny szlachcic-banita, któremu wymordowano rodzinę? Chyba sobie teraz kpicie, drodzy panowie z Obsidianu. Liczyłem na jakąś nieszablonowość, pewne odejście od stereotypów i nietypowych bohaterów w stylu Katariny, bo dobrze wiem, że stać Was na coś ambitniejszego. Zamiast tego serwujecie mi żądnego zemsty, metroseksualnego chłoptasia, który stara się być mroczny i wściekły. Nie zapominajmy, że pragnie jeszcze odzyskać dziedzictwo swojego ojca oraz przywrócić mu dawną chwałę, więc w tym celu wywija żelazem na prawo i lewo.

Brawo, Sebastianowi Vaelowi wyrósł właśnie poważny konkurent do nagrody „najbardziej oklepanego herosa 2011 roku”.

Plik wideo nie jest już dostępny.

Swoją drogą, bardzo miło ze strony Obsidianu, że wrzucił ten materiał pierwszego kwietnia. Samokrytycyzm to podstawa.

Wczytywanie...