Mike Mearls to (w dużym skrócie) gość odpowiedzialny za piątą edycję D&D. Jak nie wyjdzie – on oberwie. Jak się uda – laur zwycięstwa jest jego. Z reguły raz w tygodniu wypuszcza w ramach cyklu "Legends and Lore" artykuł poświęcony edycji "Next". Ostatnio zajmował się powrotem "Wielkiego Koła", teraz zaś – kwestią "odgrywania ról" w D&D.
Jak to ładnie autor ujął: "Jeśli zasady dają nam narzędzia do wykorzystania w czasie kampanii, to osobowość naszych postaci mówi nam jak i kiedy mamy ich użyć. Bez takiej nakładki, D&D nie jest już RPG a (...) skirmishową, bitewną grą".
Za dobrze skonstruowaną fabularnie postać, mistrz gry ma nagradzać gracza tzw. "inspiracjami" czyli ciągnąć pewne wątki związane z "bacgkrundem" postaci, tak aby umożliwić graczowi odgrywanie roli i doprowadzić tym samym do jego większego zaangażowanie w świat gry. Brzmi to ładnie i piszę to teraz bez kpiny, z każdym kolejnym tekstem Mearlsa edycja "Next" jawi mi się coraz bardziej interesującą. Zainteresowanych odsyłam do tekstu Mike'a.
Komentarze
Cytat
Tak jak to we wszystkich RPGach .
Tylko w np. Młotku postacie zwykle nie są tak wykoksowane jak w DeDziu i trzeba kombinować (hmm jakby tego demona zabić nie padając) bo postacie graczy nie są superkokoskami'zniszczenia'śmierci.
Chociaż w DeDziu zawsze istnieje szansa na rzut 1/20 przy ,,naszczaujoncym" czarze wycelowanym w koleżkę...
<<<
Naprzykład to wtedy jest gorzej
Przypominam też, że kokszenie jest (jakby nie patrzeć immanentną) częścią młotka. Zaobserwowałem w czasie tych paru lat grania w młotka, że na samym początku podnosi się cechy odpowiedzialne za walkę tak, aby wyjść z tych nieszczęsnych trzydziestukilku procent na czterdziestkę. A potem na pięćdziesiątkę...
W dedekach to nie tylko czary instantkill, możesz też unieruchomiony paść wedle zasady coup de grace - ot ktoś przebije ci serce/poderżnie gardło i jest wesoło dla reszty drużyny. Pomijam już ten zarzut, że w Warhammerze to się kombinuje w czasie starć, a (w domyśle) u konkurenta nie.
Jak ,,u konkurenta nie" to nie wiele się to różni od gry na kompie.
[Dodano po 3 minutach]
PS: Jak nie jesteś krasnoludem to te PP mogą bardzo szybko zejść...
Np. mój człowiek uczeń czarodzieja padł w pierwszej sesji a teraz gdy ma coś ok. 1100 PD razem ma tylko 1 PP więc to bardzo szybko schodzić może.
[Dodano po minucie]
PS2: 1PP z 3PP na początku i +1 PP za kampanie.
Użytkownik Dalejdoichgardelwyrzanacic dnia środa, 24 lipca 2013, 18:44 napisał
Jak ,,u konkurenta nie" to nie wiele się to różni od gry na kompie.
Tzn.? Bo widzisz, gram w grę już kilka ładnych lat i zaobserwowałem coś zgoła innego. D&D jest grą drużynową i... wiesz co? Nie chcę mi się polemizować dalej. Skonstruuj jakiś zarzut, poprzyj go przykładem i wtedy pogadamy.
Zarzut: brak kombinowania.
Przykład: woj. tankuje wszystko co się rusza (lub nie) łowca mistyczny łucznik szyje super-strzałami, a ten przemiły starzec właśnie zatłukł z jednego ,,combo" Bossa kampanii.
Młociu.
Zarzut:padają suck&syny.
Przykład: walka z tych ,,takichtamsobie" strażnik którego imienia nie pamiętam, został zatłuczony od 15hp do kryta ,,od****uderzyło" mu rękę od jednego słabego goblina; jakoś tam wygraliśmy ale wszyscy w szpitalu .
Ble ble ble, ale posty lecą .
Przypominam też, że wszak i w młotku możesz wymaksować swojego zawodnika + te nieszczęsne punkty przeznaczenia, które przepuszczą każdy heroiczny wyczyn/debilizm. Pograjmy sobie Szampierzem z WW na blisko 80% oraz ciężkiej płycie na wyposażeniu... I co ciężko się gra? To nawet średnia trafień dla woja w dedeku nie jest aż tak duża przy mierzeniu się z zagrożeniem na jego poziomie.
Cały czas piszę o edycji trzeciej D&D, bo w przypadku pozostałych części (szczególnie 4.) wygląda to jeszcze inaczej.
Tak to jest...
Dodaj komentarz