Jak widać pozytywny odbiór i sukces finansowy “Star Wars Jedi: Upadły Zakon”, a także totalna porażka gry-usługi “Anthem”, spowodowały pewne zmiany w wizji strategicznej Electronic Arts. Dowodem, który na to wskazuje jest fakt, że w karcie “Dragon Age IV” zniknęły zapowiadane elementy sieciowe i podkreślono nacisk na na kampanię dla pojedynczego gracza.
W świecie "Deadly Class" dużo się pozmieniało. Po wydarzeniach z poprzedniego tomu na główną postać awansowała Saya, a pozostała część dawnej ekipy... Cóż, powiedzmy, że w Akademii Zabójców Kings Dominion nikt nie cacka się z młodzikami. Tu odbywa się ciągła walka o przetrwanie, a rozpoczęcie drugiego roku nauki jest niczym nowe rozdanie.
W Akademii pojawiają się świeży uczniowie, pochodzący z różnych regionów oraz z własnymi problemami i motywacjami, nieświadomi tego, co ich czeka podczas nauki. Starzy wyjadacze, tworzący Samorząd Uczniowski, wcześniej byli zmobilizowani na wspólnym celu, ale gdy ten został osiągnięty, zaczynają rywalizować o władzę. W tym wszystkim ważna okazuje się Saya, pupilka mistrza Lin, ścigana przez przeszłość i mimowolnie integrująca się z nowym narybkiem.
Na łamach serwisu TheGamer ukazał się bardzo ciekawy artykuł na temat problemów trawiących polskie studio Techland i prace nad grą "Dying Light 2". Wynika z niego, że jedno i drugie są w bardzo kiepskim stanie, co tłumaczy zeszłoroczną decyzję o przesunięciu premiery produkcji na bliżej nieokreśloną przyszłość. Opisane w tekście bałagan i chaos wynikają głównie z apodyktycznych i arbitralnych decyzji szefostwa, w szczególności właściciela firmy Pawła Marchewki oraz dyrektora kreatywnego Adriana Ciszewskiego.
BioWare potwierdziło, że przerwało pracę nad projektem “Anthem 2.0”, więc gracze nie mogą już liczyć na przebudowanie mechanik, nowe misje czy też poprawioną rozgrywkę. Kanadyjczycy ograniczą się jedynie do okazjonalnego wspierania obecnego stanu gry i nie zamierzają jej już rozwijać. Równie dobrze oznacza to, że tytuł w oparach rozczarowania i niesławy idzie prosto do piachu.
Nie ma trzech zakończeń "Wiedźmin 3: Dziki Gon". Jest tylko jedno, odkrywane "po kawałku". Przynajmniej tak głosi pewna teoria wśród fanów gry... a ile w tym prawdy?
To jest już mój trzeci tekst dotyczący kwestii zakończenia historii Ciri w "Wiedźmin 3: Dziki Gon". Poprzednio rozprawiałem się z teoriami, że Ciri może umrzeć lub zostać cesarzową. Pora zmierzyć się z ostatnim mitem na temat epilogów jej historii.
Wygląda na to, że są pierwsze reperkusje wielkiego ataku hakerskiego na CD Projekt RED, który miał miejsce parę tygodni temu. Wyczekiwana przez graczy łatka 1.2 do “Cyberpunk 2077” nie zadebiutuje we wcześniej zaplanowanym terminie. Twórcy potrzebują dodatkowego czasu, aby wszystko zostało odpowiednio zaimplementowane.
Aktualizacja początkowo miała pojawić się pod koniec miesiąca. Studio zapowiadało, że to największy dotychczasowy patch, który wnosi mnóstwo ogólnych ulepszeń i poprawek jakościowych.
Wygląda na to, że wydawca tytułu stracił cierpliwość i postanowił podziękować Hardsuit Labs za współpracę. Gra nadal jest w fazie rozwoju, a Paradox Interactive z racji braku możliwości określenia orientacyjnej daty premiery wstrzymał przyjmowanie zamówień przedpremierowych.
Co nowego u bohaterek "Giant Days"? Święta i rodzinne problemy w familii Ptolemy, sprawy sercowe, walka z korporacjami i garażowe tajemnice. Innymi słowy, historie bliskie zwykłym ludziom, z dużą porcją humoru, przyjaźnią i sympatycznymi postaciami – w przerysowanej, niebanalnej formie.
Siódmy tom serii otwierałem jednak z pewnymi obawami. Trochę minęło od czasu, gdy ostatni raz widziałem się z bohaterami, więc czy z powrotem odnajdę się w ich świecie? Niepotrzebny strach, wystarczyło parę pierwszych stron, by na twarzy zawitał uśmiech, sympatie odżyły, a kolejne epizody przyjemnie pochłaniały uwagę. To jest taki relaks, jakiego każdy potrzebuje. Z celnymi, zabawnymi komentarzami, które łatwo można odnieść do swojego życia, bo skojarzą się z czymś lub kimś znajomym.
Jezid dalej snuje swoją intrygującą opowieść o naturze świata “Świątyni Pierwotnego Zła”, rzucając często i gęsto trafnymi poradami, które przydadzą się śmiałkom pragnącym zanurzyć się w tej produkcji.
W tym odcinku zawitamy do zrujnowanej Twierdzy na Bagnach, na wypełnione nieumarłymi Pola Emridy, a także do grzesznej i podupadłej osady Nulb.
Nie ulega wątpliwości, że jedną z istotnych rzeczy, którą pokpiono najbardziej w “Diablo III” były potyczki pomiędzy graczami. Ba, przy premierze nie było w ogóle żadnego PvP, a kiedy po długich miesiącach oczekiwania pojawiła się taka opcja to cóż… spuśćmy lepiej na to zasłonę milczenia.
Blizzard twierdzi, że wziął sobie do serca krytykę graczy i w “Diablo IV” pojedynki pomiędzy naszymi wirtualnymi herosami są jednym z aspektów, nad którego projektowaniem studio poświęciło mnóstwo czasu.
Jak to będzie wyglądało? Starcia pomiędzy graczami ponownie odbędą się tylko w wyznaczonych miejscach. Strefy te zostały nazwane Polami Nienawiści (Fields of Hatred) i tylko w nich będzie można atakować innych użytkowników.