

Zapewne kilku uważnych i zaznajomionych z meandrami ortografii Czytelników pomyślało sobie w tym momencie, że strzeliłem niezłą literówkę i ogólnie powinienem wpierw zaopatrzyć się w jakiś program z auto-korektą, a nie brać się za pisanie informacji. Ha! Nie tym razem, moi drodzy, nie tym razem. Dlaczego? Otóż nasi dziarscy tłumacze znów puścili cugle wyobraźni, a każdy niestety dobrze wie, jak to się zazwyczaj kończy.
W czym rzecz? Dzisiejszego dnia na naszym rynku zadebiutowały długo wyczekiwane dodatki do Fallout 3 – "Operation: Anchorage" oraz "The Pitt". Przypomnę, że w rozszerzenia nie mogliśmy zagrać, nawet jeżeli korzystaliśmy z legalnego, wirtualnego handlu. Wszystko w wyniku tego, że DLC zwyczajnie nie działały z polską wersją, wypuszczoną przez firmę Cenega Polska. Wtopa straszna, tym bardziej, że na dodatki kompatybilne z rodzimym Falloutem przyszło nam czekać blisko rok. Część polskich fanów postapokaliptycznej gry Bethesdy Softworks była na skraju apopleksji, reszta patrzyła na to wszystko z politowaniem i postanowiła ściągnąć sobie tytuł zza granicy. Wszyscy jednak zgodzili się z jednym, że jeden z największych dystrybutorów nad Wisłą ponownie zaprezentował najwyższe stadium żenady.