Jest taki rodzaj fantastyki, w którym autor nakłada na nasz codzienny świat jakby folię z najróżniejszymi kreaturami, zrodzonymi w mitach czy legendach. Do takich należał chociażby "Popiół i Kurz" Grzędowicza, "Człowiek ze złotym amuletem" Simona R. Greena bądź cała seria "Akt Dresdena" Jima Butchera. Generalnie zwykli szarzy ludzie, toczący swoje zwykłe, szare życia i kompletnie nie zdający sobie sprawy, że zaraz obok nich przechodzi właśnie skryty za iluzją wampir, a ta pani przed nimi w kolejce przed kasą jest tak naprawdę drapieżnym sukkubem.
Niestety jednak tego rodzaju powieści najczęściej przedstawiały nie tylko zachodnie realia, ale także zachodnie legendy bądź współczesne, popkulturowe istoty. Dlatego powiewem przyjemnej świeżości wydaje się książka Tomasza Duszyńskiego "Droga do Nawi". Tego niestety już nie uczą w szkołach, ale Nawi jest mityczną krainą zmarłych pochodzącą z mitów naszych przodków – Słowian. Natomiast autor postanowił przywrócić do łask Peruna, Welesa, Świętowita oraz niewielki panteon słowiańskich demonów, duchów z Płanetnikiem oraz Lelem i Polelem na czele. Brzmi wspaniale, prawda? Niestety, nie jest do końca tak pięknie.