Ten tego.. w tej informacji może pojawić się niecny i złośliwy pan Spoiler, więc jeżeli nie chcecie psuć sobie zabawy, to nie czytajcie najlepiej.
Jak wiadomo ostatnia misja naszego dziarskiego komandora do najbezpieczniejszych nie należy i ryzyko śmierci dumy międzygwiezdnej floty jest zasadniczo wysokie. Twórcy przygotowali kilka alternatywnych zakończeń i prócz szczęśliwego zakończenia, w blasku efektownej eksplozji i uczuciu euforii po ponownym przetrzepaniu tyłka „temu złemu”, istnieje możliwość śmierci w boju. W końcu nikt nie mówił, że to będą przelewki, a zadanie nie bez kozery uważane jest za czysto szalone i samobójcze. Całkiem smaczny koncept móc spojrzeć z innej perspektywy na śmierć bohatera niż czarny ekran z napisem „wczytaj ostatni zapisany stan gry”.
No i byłoby wszystko morowo, ciało pierwszego ludzkiego Widma by sobie gniło gdzieś w głównej bazie wroga, a wszechświat jakoś tam by się kręcił. Tylko cholera jest problem, bo „Mass Effect 3” już w produkcji, a niełatwo będzie wprowadzić świeżego bohatera na rynek (tym bardziej, że gracze zdążyli starego polubić) i to właściwie tylko dla jakiegoś mniejszego procenta potencjalnych konsumentów. Oczyma wyobraźni już widzę tę salę konferencyjną i ściśle tajne spotkanie, gdzie trwa żywiołowa burza mózgów, a najczęściej przebija się pytanie z nutką desperacji „Panowie, co myśmy najlepszego zrobili, co teraz?!”.