Co się stanie, gdy najnowszy film o najbardziej zbrzydzonym i wyeksploatowanym przez popkulturę superbohaterze, trafi pod nóż dwóch recenzentów, z których przynajmniej jeden nie darzy gościa sympatią? Niby wiadomo, a jednak razem z Rangerem ruszyłem do kina, zachęcony nazwiskami Nolan, Snyder, Crowe czy Costner, by raz na zawsze rozstrzygnąć, czy jakiekolwiek operacje na postaci Supermana mogą być warte moich i Waszych pieniędzy na bilet. I udało się. Oj, udało się jak mało co.
A co dokładnie? Sprawdźcie koniecznie, nie tylko dlatego, że dwóch super redaktorów super portalu napisało super recenzję (choć to oczywiście super istotne). Przede wszystkim dlatego, że "Człowiek ze Stali" to nie ktoś, obok kogoś powinniście przejść obojętnie albo co gorsza – traktować go torrentowym kryptonitem.
Dowiedzcie się więc, czy to film, czy chłamolot, czy też... Superman!