"Hobbit: Niezwykła podróż" opowiada o wędrówce tytułowego bohatera Bilbo Bagginsa (Martin Freeman), który wyrusza na niezapomnianą wyprawę, by odebrać utracone krasnoludzkie Królestwo Ereboru z łap przerażającego smoka Smauga (Benedict Cumberbatch). Ni stąd, ni zowąd nachodzi Bilba czarodziej Gandalf Szary (Ian McKellen), proponując dołączenie do zespołu trzynastu krasnoludów, którym przewodzi legendarny wojownik, Thorin Dębowa Tarcza (Richard Armitage). Ta podróż przeniesie ich na zdradzieckie ziemie, pełne goblinów i orków, śmiertelnie niebezpiecznych wargów i gigantycznych pająków, zmiennokształtnych, a także Czarnoksiężników. Mimo że ich cel leży na wschodzie, na pustkowiach Samotnej Góry, to najpierw muszą wydostać się z tuneli pełnych goblinów, by tam dotrzeć. Tam też Bilbo spotka istotę, która zmieni jego życie na zawsze... Golluma (Andy Serkis). Samotnie z Gollumem, na brzegu podziemnego jeziora, prosty Bilbo nie tylko odkryje w sobie głębię przebiegłości i odwagi, które zaskakują nawet jego samego, ale również wejdzie w posiadanie "skarbu" Golluma, pierścienia, w którym zawarta jest nieprzewidywalna, ogromna moc... Ten zwykły, złoty pierścień będzie stanowił o losie całego Śródziemia w sposób, którego Bilbo nie jest w stanie się domyślić.
"Hobbit: Niezwykła podróż" jest pierwszym z trzech filmów opartych na powieści "Hobbit" autorstwa J.R.R. Tolkiena. Jego reżyserem jest nagrodzony Oskarem Peter Jackson. Akcja trylogii "Hobbita" rozgrywa się w Śródziemiu, 60 lat przed czasem akcji poprzedniej trylogii Jacksona "Władca Pierścieni". Harmonogram dla tych trzech filmów jest następujący: "Hobbit: Niezwykła podróż" pojawi się na ekranach kin 13 grudnia 2012 roku, "Hobbit: Samotna Góra" 13 grudnia 2013 roku, natomiast "Hobbit: Tam i z powrotem" zakończy trylogię 14 lipca 2014 roku.
Flicks and Bits: Podczas rozmowy z Ianem McKellenem na temat "Hobbita" aktor wspomniał, że byłeś nieugięty przy pracy nad "Władcą Pierścieni" i że nie będzie powrotu do Śródziemia?
Peter Jackson: To prawda (śmiech). Wracając wspomnieniami do tych trzech części, myślałem, że "Władca Pierścieni" był takim pierwszym i ostatnim doświadczeniem w życiu. Hej, ale pomyliłem się (śmiech). Muszę przyznać, że jednak było miło powrócić do Śródziemia. Według mnie kluczem był fakt, że "Hobbit" był napisany dla młodszych odbiorców. Mam na myśli to, że Tolkien napisał go dla swoich dzieci w 1937 roku. Brak apokaliptycznego końca świata oraz ciemności, co miało miejsce we "Władcy Pierścieni", sprawia, że "Hobbit" wnosi świeżość, która naprawdę mi się podobała.
FaB: Mogę sobie tylko wyobrazić, jaki to był komfort dla ciebie pracując z prawie identyczną obsadą jak we "Władcy Pierścieni"? A potem wprowadzenie nowych aktorów takich jak Martin Freeman, Richard Armitage... Jak wam się pracowało mając na uwadze dogadywanie się między sobą oraz zagłębianie się w te postaci i ich świat?
PJ: Było dobrze. Lubię pracować na wesołym panie filmowym. Nie wierzę w stres oraz napięcie podczas zdjęć. Myślę, że nie jest to ani pomocne, ani produktywne. Stara ekipa, która powróciła: Ian McKellen, Elijah Wood, Ian Holm, Cate Blanchett, Hugo Weaving, Orlando Bloom czy Andy Serkis, to przyjaciele. Przyjaźnili się ze sobą jeszcze zanim zaczęliśmy pracę nad "Władcą Pierścieni". Nie ma większej frajdy niż współpraca z przyjaciółmi. Jest to naprawdę relaksujące. A nowi aktorzy, którzy do nas dołączyli, stali się nam tak bliscy w trakcie tych 18 miesięcy, jak obsada "Władcy Pierścieni". Wszyscy są bardzo mili. Muszę przyznać, że obsadzając role do tego typu filmów, które nakręca się przez półtora roku, chcesz wybrać aktorów, którzy są świetni i odpowiedni do danej roli, ale również chcesz obsadzić miłych ludzi. Wiem, że to brzmi dość głupio, ale nakręcenie takiego filmu zajmuje mnóstwo czasu, więc nie chce się nikogo, kto będzie trudny we współpracy, stwarzający problemy na planie. Kiedy nie znamy aktorów, to zawsze najpierw chcemy się z nimi spotkać i porozmawiać, odczuć jacy oni są. W rezultacie mamy najwspanialszą na świeci obsadę dla "Hobbita".
FaB: Andy Serkis oprócz odgrywania roli Golluma był również drugim reżyserem w "Hobbicie". Jak ci się z nim współpracowało?
PJ: Praca drugiego reżysera jest interesująca, ponieważ zwykle robi ujęcia, na które reżyser nie ma czasu albo które pochłaniają go zbyt wiele. Drugi reżyser może być również bardzo konserwatywny, za bardzo przejmując się zachciankami głównego reżysera. Andy ma odwagę, energię oraz jest ryzykantem, co widać podczas jego występów. Jego praca jako drugiego reżysera była dokładnie taka sama – dał mi mnóstwo fantastycznych ujęć do wyboru. Jego duch oraz energia z pewnością mają wpływ na jego reżyserię.
FaB: Rozumiem, że początkowo byłeś trochę zmęczony trzynastoma krasnoludami adaptując "Hobbita" na ekrany kin. W książce o niektórych z nich nie ma szczegółowej wzmianki, natomiast w filmie wydaje się, że próbowałeś ukazać ich wszystkich bardzo indywidualnie?
PJ: Tak. Gdybyś pisał scenariusz do "Hobbita", to pewnie ograniczyłbyś krasnoludów do 3 lub 4. Zastosowany zostałby praktyczny selektywny odstrzał krasnoludów (śmiech). Jednakże nie mogliśmy tego uczynić, ponieważ książka jest ikoną, a tych 13 krasnoludów stanowi część mitologii Tolkiena. To był problem, więc martwiłem się, co zrobić z taką ilością krasnoludów. Jest ich cała drużyna. W jakiś sposób stało się to błogosławieństwem, ponieważ obdarowaliśmy ich indywidualnymi osobowościami i charakterami, a Bilbo grany przez Martina Freemana w zabawny sposób znajduje się pośród nich i stara się uporać z relacjami między nimi. To wszystko sprawia, że uzyskujemy dużo komedii, co także staraliśmy się obrócić na plus.
FaB: Dla odtwórcy roli hobbita, Bilbo Bagginsa, miałeś tylko jednego aktora na myśli: Martina Freemana?
PJ: Tak. Bilbo pośród grupy krasnoludów i czarodziei, elfów i trolli jest dla publiczności bohaterem, na którym można polegać. Jest on jak normalna osoba i reaguje w sposób, w jaki większość z nas by zareagowała będąc w podobnej sytuacji. Gdy Bilbo ma do czynienia z trollem, to niekoniecznie chwyta za miecz i walczy, tylko panikuje (śmiech). I to jest takie niesamowite w Martinie. On nie chce udawać, jest zawsze prawdziwy i autentyczny. Hobbici mają coś z Anglików, z tymi swoimi filiżankami herbaty i stopami przy kominku. Prawdopodobnie Martin jest najbardziej podobną osobą do hobbita, jaką kiedykolwiek spotkałem (śmiech).
FaB: Od czasu, kiedy zacząłeś pracę nad "Władcą Pierścieni", czyli już prawię dekadę temu, technologia się zmieniła i ma o wiele więcej do zaoferowania przy kręceniu filmu. Co według ciebie, oprócz zdjęć na wyższym poziomie, było największą zmianą, która cię ekscytowała?
PJ: Jest jedna rzecz, która naprawdę mnie ekscytowała, a mianowicie to, że nie trzeba było już robić miniaturek, które zwykliśmy stosować. Wszystkie zamki, fortece oraz architektoniczne miejsca we "Władcy Pierścieni" były zwykle ogromnymi modelami. Tym razem możemy to wszystko osiągnąć za pomocą komputera, który nie musi być ustawiony w konkretnym miejscu. Zaletą cyfrowej miniatury jest to, że mogę postawić kamerę gdziekolwiek chcę. Mogę latać przez drzwi i okna z kamerą, podczas gdy z miniaturą jest się fizycznie ograniczonym ze względu na wielkość kamery i dostępnej przestrzeni. Mieliśmy również cyfrowych kaskaderów wszystkich naszych aktorów. Byłbyś bardzo zdumiony, gdybyś oglądając film stwierdził, że patrzysz na prawdziwych aktorów, a w rezultacie są to ich cyfrowi dublerzy. Wszędzie, gdzie jest rzeczywiste ryzyko zagrożenia, używamy oczywiście mnóstwa kaskaderów. Jednakże gdy chcesz coś naprawdę spektakularnego, możesz skorzystać z cyfrowych kaskaderów, którzy wyglądają tak samo jak prawdziwi aktorzy. To było naprawdę niesamowite.
Gollum zrobił duże postępy w przeciągu ostatnich 10 lat. Chciałem, aby wyglądał tak samo na zewnątrz, ale pod skórą, mięśniami, oczami i ustami był dużo bardziej realistyczny oraz złożony, tak jak istoty ludzkie. Tak więc kiedy Andy Serkis odgrywa rolę Gulluma, każdy najmniejszy szczegół jego gry może być teraz uchwycony w skali jeden na jeden przez jego cyfrową marionetkę. Można by było stwierdzić, że Gollum stał się lepszym aktorem w ciągu ostatnich 10 lat, a na pewno pod względem dokładniejszego odtworzenia go przez Andy'ego.
FaB: Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć co będziesz robił za 10 lat od dzisiaj...?
PJ: (śmiech) Miejmy nadzieję, że będę wylegiwał się na plaży na Fidżi z nogami uniesionymi w górze. Muszę przyznać, że kręcenie filmów jest dość wyczerpujące (śmiech).
FaB: A co myślisz o wzroście popularności IMAX?
PJ: Jestem wielkim fanem IMAXa. Uważam, że wszystko jest dobre, co jest w stanie polepszyć odczucia teatralne, sprawić, że film może być obejrzany w kinie, zamiast czekać aż wyjdzie na iPada. To jest to, z czym teraz przemysł się boryka. Musimy zapewnić niesamowite doznania podczas seansu. Gdybym oglądał film w IMAXie, to absolutnie sugerowałbym obejrzenie go w 48 FPS (klatkach na sekundę), ponieważ daje to imponujące poczucie rzeczywistości. To tak, jakbyś patrząc na ekran, spoglądał przez okno na prawdziwy świat. 48 FPS oraz IMAX to prawdopodobnie najlepsze możliwości obejrzenia tego filmu.
Źródło: flicksandbits.com
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz