Zaraz... czy może coś mi się pomyliło? Tak, "Hobbit" Petera Jacksona na pewno ma ukazać się w trzech częściach, ale recenzja?
Że niby koniec roku i komu by się chciało? Że tylko noc rozpusty i pijaństwa teraz ludziom w głowach? Ha-ha-ha! Poznajcie moc prawdziwego profesjonalizmu! Oto TRZY recenzje świeżutkiego "Hobbita..." napisane przez TRZECH różnych redaktorów GameExe!
Okej, słowo "geek" też znajdzie tu zastosowanie... W każdym razie, jeżeli wciąż macie wątpliwości odnośnie powrotu do Śródziemia wraz z nową adaptacją starej powieści Tolkiena (ja, na ten przykład, jeszcze do wczoraj miałem i to niemałe), to za parę minut stracicie wszystkie. Stawię głowę... no, dobra, przynajmniej parę macek... że po tak zmasowanej recenzenckiej analizie nie pozostanie Wam ani trochę miejsca na wątpliwości. A zatem – zapraszamy!
Recenzja Biela – wszystko na temat różnic między "Władcą Pierścieni" a "Hobbitem" oraz dubbingu, jeśli Was dopadnie.
Recenzja Hassana – czyli krótko, zwięźle i na temat krasnoludów.
Recenzja Rangera – czyli obszernie i rozwiąźle o tym, jak to wykonano, że nie przynudzano.
Bielu: Przyznam się szczerze, że mam spory problem z rozpoczęciem recenzji. Jest to dla mnie o tyle trudne, że wczoraj spełniło się moje skrywane marzenie, jakim było obejrzenie ekranizacji powieści J.R.R Tolkiena, stanowiącej dla mnie początek wielkiej fascynacji fantastyką. Dlatego też, bez żadnych zahamowań, wybrałem się do kina w towarzystwie przyjaciela, nie zwracając uwagi na fakt, iż kupiłem bilet na wersję z dubbingiem, do którego nie byłem pozytywnie nastawiony. Cały czas czułem jednak wielką obawę, że będę miał do czynienia z nachalnie przedłużaną historią, za sprawą podzielenia całej książki na trzy części... (Czytaj dalej!)
Hassan: "W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit." – tym zdaniem rozpoczęła się moja kilkunastoletnia już przygoda z fantastyką. Nie mogło być bardziej sztampowo – klasyk był moją pierwszą książką (w zasadzie jeszcze bajką) z gatunku i wciągnął mnie w świat fantasy jeszcze głębiej. Pomimo upływu lat, monumentalnej ekranizacji "Władcy Pierścieni" i dogłębnych analiz, ożywionych dyskusji i krótkiego epizodu z quenyą (z której do dziś nie znam ani jednego słówka) oraz wyśmiewania niektórych aspektów świata i pomysłów imć Tolkiena, świat Śródziemia towarzyszy mi w zasadzie od zawsze. Nietrudno więc mnie chyba zrozumieć, że czem prędzej, miast na pasterkę, pocwałowałem na premierę pierwszej z trzech (sic!) części ekranizacji "Hobbita", ponownie autorstwa nieocenionego Petera Jacksona... (Czytaj dalej!)
Ranger: Muszę wyznać, że podchodziłem do ekranizacji „Hobbita” dosyć sceptycznie, zwłaszcza gdy usłyszałem, że z niezbyt potężnej objętościowo książki, Peter Jackson zapragnął uczynić filmową trylogię, nie ustępującą długością ekranizacji „Władcy Pierścieni”. W końcu, jakby nie patrzeć, opowieść o „Wojnie o Pierścień” liczy ponad siedem razy więcej stron od poprzednika. Nie lada wyzwanie stanęło zatem przed wspomnianym wyżej reżyserem: jak wykonać to tak, by widz znający twórczość Tolkiena nie wyszedł z kina z wrażeniem zmarnowanego czasu i pieniążków... (Czytaj dalej!)
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz