Ex Libris Horadrim

4 minuty czytania

Ex Libris Horadrim – Z pamiętnika Deckarda Caina...

Ten artykuł jest to przetłumaczony na język polski tekst ze stron 76-77 z instrukcji do angielskiej wersji Diablo 2. Życzę miłego czytania.

Niestety, byłem jedyną osobą w Tristram która wiedziała o Kamieniu Dusz zakopanych w prastarej Cytadeli. Jako ostatni żyjący Horadrim, znałem prawdę o tym co jest w nich zamknięte. Może gdybym im powiedział, nasze małe misteczko zostało by ocalone. Może te straszne wydarzenia nie miały by miejsca.

Pewnego dnia przybył do nas pewien człowiek, ten który modlił się do piekielnej mocy Kamienia Dusz. Został on przysłany z Kurastu jako ambasador Kościoła Zakarum. Nie podejrzewałem, że mógł by się dopuścić takiej zbrodni. Niestety to on pierwszy odkrył diabelski kamień w podziemiach Cytadeli.

Było to szaleństwo lub jakaś złowroga moc, która nim zawładnęła, Lazarus uwolnił na naszą zgubą ogormne zło. Diablo, pan Terroru, który był uwięziony w Kamieniu Dusz przez moich przodków, znów chodził po świecie. Diablo użył swoich piekielnych mocy to zamienienia katedry, na drogę prowadzącą prosto do piekła. Jego morderczy słudzy zabijali każdego kto był na tyle głupi aby wejśc do Labiryntu. Nasz szlachetny władca, Król Leoric, został opętany przez pana Terroru i zaczął się pogrążać w szaleństwo i strach. Opętany król zaczął mordować ludzi w poszukiwaniu swego jedynego syna, księcia Albrechta, który został porwany przez Lazarusa i zabrany wprost to ruin Cytadeli. Byliśmu swiadkami jak złe moce napadają na naszą wioskę i terroryzują każdego kto zdecydował sie w niej zostać. Były to straszne dni dla nas wszystkich.

W czasie dnia pracowaliśmy starając się ignorować niebezpieczeństwo. W nocy modliliśmy się do światła, aby nastał świt. Trwało to dla nas całą wieczność.

Wielu bohaterów przewijało się przez naszą wioskę potym jak usłyszełi o tym co się wydarzyło w Tristram. Jedni przybyli szukać chwały i pieniędzy, inni chcieli się sprawdzić w potyczce z potworami. Nawet wiedźmy z prastarego klanu magii Vizjerai przybyły studiować to co się tutaj wydzarzyło. Niestety wielu z nich zginęło. Wszystkie nasze marzenia o wyzwoleniu spoczywały na ich ramionach.

Był wsród nich wojownik; cichy, spkojny, który wyróżniał się od reszty. Nikt z nas nie znał jego imienia, lub zamienił z nim nie więcej niż kilka słów. To był ten wojownik, który dotarł to najmroczniejszych zakamarków labiryntu. To on wkońcu pokonał panna Terroru w samotnej walce.

Gdy zamknę oczy, słyszę głos ginącego w wielkim bólu Diablo. Słychać go było z głębi ziemi, aż po ruiny Cytadeli. Może była to tylko moja wyobraźnia, lecz dokładnie pamiętam krzyk małego dziecka. Echo tego płaczu słyszam przez kilka godzin snu.

Nadal pamiętam wygląd tego wojownika. Gdy wychodził z labiryntu wyglądał jak by przmierzył całe piekło. Był pokryty swoją krwią i krwią wrogów. Moje oczy jednak patrzyły się na dziwną ranę na jego czole. Rana była zagojona. Nigy nie miałem okazji, aby się go o nią zapytać.

Wierzyliśmy, że nasza wioska została uratowana, obdarowaliśmy naszego bezimiennego bohatera róznymi podarunkami. Niestety pomimo tego pogrążął sie coraz bardziej, w czarną, silną depresję. Mogłem sobie tylko wyobrazić co przeszedł pod katedrą.. Mogłem tylko spekulować, jak oddziałało to na jego serce i umysł.

Został między nami jescze przez pewien czas. Nie miał rodziny i nie miał dokąd iść, więc było to oczywiste, że był mile widziany w Tristram. Omijał każdego, kto się do niego zbliżył, przebywał w odosbnieniu, w domu, który mu podarowaliśmy. Ogdeon zasugerował, aby wydać przyjęcie w nadzieji, że mocny drink i dobre towarzystwo wybije go z czarnego nastroju. Myliliśmy się. W którejś chwili wymsknął się z przyjęcia. Późnym wieczorem odwiedziłem go w jego domu. Nic nie przygotowałoby mnie na to, co tam zobaczyłem.

Bezimienny stał sam w progu swego domu, mówiąc coś do siebie w różnych jęzkach, które nie były używane od wielu wieków. Gdy odwrócił się w moją stronę zobaczyłem umęczonego cierpieniem człowieka, który nie był już sobą. Jego oczy płonęły ogniem i czerwone światło pulsowało spod jego kaptura. Rana na jego czole była otwarta... Myślałem, że zobaczyłem... Nie, prawdopodobie był to tylko trik światła, który się bawił z moją wybująłą wyobraźnią.

Spytałem się czy się dobrze czuje, a on zaczął majaczyć. Byłem zdenerwowany tą scęną i już chciałem biec po pomoc gdy nagle przemówił paraliżującym głosem. Nadszedł czas, aby opuścić to miejsce. Moi bracia oczekują mnie na wschodzie. Ich niewola się skończy. Nie miałem pojęcia o czym on mówi. Przecież nie miał rodziny. Gdy zobaczyłem, że wracał do zmysłów, postanowiłem zostawić go samego, aby odpoczął. Byłem przerażony tym co zobaczyłem. Tej nocy widziałem go poraz ostatni.

Nasz bezimienny bohater opuścił Tristram wczesnym rankiem. Wyruszył w stronę wschodniego przejścia trzymając swój stary miecz. Niedługo po jego odejściu, nasze największe koszmary się spełniły. Demoniczni słudzy piekła powrócili do Tristram.

Tylko ja przeżyłem straszną rzeź. Unikając potworów przez wiele nocy. Dlaczego one wróciły i zamorodwały tylu niewinnych ludzi Jedyne co wiedziałem to to, że to wydarzenie miało związek z odejściem nieznajomego ... Piszę ten tekst w nadzieji, że ktoś go przeczyta i znajdzie sposób, aby zniszczyć to zło. Spodziewam się, że moje życie nidługo się zakończy, lecz może te pisma pomogą zapobiec takiej tragedii innym miastom i wioskom. Zostanę tutaj do czasu, gdy nadejdzie pomoc, lub potwory mnie odnajdą. Niebiosa pomóżcie mi. Namet po tym co się stało, nie mogę sobie wyobraźić opuszczenia tego miejsca.

Odnaleźć bezimiennego wędrowca. Dowiedzieć się czego szuka. Boję się, że Tristram było tylko jedną z wielu wiosek, które opanuje zło...

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...