O postaciach

4 minuty czytania

Ciekawe postacie, wzniosłe historie miłości oraz wielkie podboje. Nieodzownym elementem każdej gry są persony, tworzone przez graczy, które często zapisują się na kartach historii. Mam przyjemność przedstawić kilka sylwetek, jednocześnie nie psując tego smaczku, czyli nie zdradzając szczegółów, które powinniście sami poczuć na własnej skórze.

Dominium Pani jest państwem przesiąkniętym religią. Każda rzecz tutaj podporządkowana jest Kroczącej. W ludziach owych ziem głęboko zakorzeniło się uprzedzenie do elfów. Łagodnie mówiąc, nie są one tolerowane. A jednak ironią losu nową Najwyższą Kapłanką Pani została... talanka. Długoucha. Na dodatek pochodząca z Cesarstwa Adun. Alvail Tuliach jest dość specyficzną kobietą, skupioną na sobie oraz swoich sprawach. Magini umysłu, myślami często wybiega w przyszłość. Okrutna, a jednocześnie piękna. Twierdzi, że nie potrafi kochać. Całą swoją miłość przelała na węże, które poniekąd stały się jej atrybutem. Szybko zaprowadziła własne rządy. Piecze nad Oficjum powierzyła Merielle Serrano. Półelf z Pajęczego Dworu. Sprawiedliwa Najwyższa, która porzuciła Adun. Ta, co ma dar kontroli pajęczaków i wie, kiedy ktoś kłamie. Wciąż uchodzi za najwyższą sprawiedliwość. Małżonka Ramaela Kaladara – Naczelnego Konstruktora Pani. Nie sposób nie rozpoznać golema, który wyszedł z jego warsztatu. Konstrukty te znacznie przewyższają osobniki znane powszechnie, dając początek czemuś zupełnie nowemu. Sam Ramale z biegiem czasu coraz bardziej upodabnia się do swoich dzieł. Pierwsze oznaki pojawiły się już na samym początku, kiedy po stracie rąk zastąpiły mu je te z metalu. Przedstawiając persony ważne dla dominium, nie sposób nie wspomnieć chociaż słowem o Zakonie Czcigodnych Rycerzy z Valuncay. Tam, gdzie żołnierze rzucają się do walki, nie ostatnie się żaden wróg.

Johanne del Triere, Wielki Mistrz Zakonu Czcigodnych Rycerzy z Valuncay. Z zapisów skryby z Lavardin:

(...) Jeśli miałaby przynieść chlubę rodzinie, to przecież tylko własnym czynem, tak jak jej ojciec, dziad, pradziad, a w końcu też jej ukochany brat, Armand. To było i jej pisane. Odebrała najlepsze wykształcenie, na jakie było ją stać. Były listy polecające, rada na drogę, ojcowski uścisk dłoni – silny i szczery. Życzenie powodzenia. Ludzie mogliby jej pozazdrościć zaszczytów, chwały i wygranej, ale my wiedzieliśmy, że ona zazdrości nam. Za każdym razem, gdy widziała śmierć – tę prawdziwą, wśród uryny, kału i posoki, zapominała, kim była (...).

W momencie gdy została Komandorem, wielu mówiło o tym, żeby odeszła jak najprędzej. Że szybko zginie. Kobieta przywódca, strateg, członek Kapituły?! Nie mogliśmy się temu nadziwić.

(...) Wraz z bratem, obecnie Wielkim Admirałem Armandem del Triere, często wymieniają się korespondencją. Myślę, że tęsknią za sobą tęsknotą prawdziwą i dawno zapomnianą przez wielu.

Johanne del Triere pisała:

(...)A potem, gdy zakończono budowę Linii Andrilla, na naszą komandor i cały Zakon padło spojrzenie Odzianej w Purpurę, kielichy poszły w górę i zabiły dzwony na cześć Feniksa, Płomienia i Mieczy.

Wśród Rycerzy wyróżnia się jeszcze jedna persona, mianowicie Meresinthillis Aelios. Córka poprzedniej Najwyższej Kapłanki – Elyany Aelios. Szczególnie znana jako „Sowa” i nazywana tak nawet przez rodzicielkę. Ojca poznała dopiero w późnych latach swojego życia, nazywał się Mareth.

Wychowała się w domu matki, do szesnastego roku życia nie widząc żadnego mężczyzny. Będąc dzieckiem Pani nie potrzebowała ojca, więc nie interesowała się nawet jego istnieniem. We wczesnych latach jej życia, lekarze stwierdzili u niej dość rzadką chorobę. Miała bardzo silne uczulenie na promienie słoneczne, a długie pozostawanie pod ich działaniem powodowało rany na skórze, a nawet mogło ją zabić. Poskutkowało to wieloma bliznami na ciele dziewczyny, szczególnie w okolicach twarzy. Matka uznała, że jest to znak, że jej córka jest dzieckiem Kroczącej. Od tej pory chroniono Sowę przed słonecznym blaskiem, zaczęła żyć nocą – między innymi w tym swoje źródło ma jej przydomek.

Fizyczność jej była dość zwykła: oczy miała duże, charakterystyczne, a z urody swojej matki dostała jedynie usta, które prezentowały się przepięknie. Nie była to wielka radość, bowiem wciąż pozostawały zakryte, a w późniejszych latach z nikomu nieznanych powodów Krocząca wraz ze stanowiskiem Arcykapłanki Wysp Smoczego Archipelagu odebrała je Meresinthillis. Od tamtego momentu Sowa była niemową, wróciła do swoich komnat w Zakonie Czcigodnych Rycerzy z Valuncay, by tam skupić się na pełnieniu obowiązków Pierwszej Kapłanki. Znana była ze swoistego spokoju i ognistego serca, mocnej wiary w Kroczącej i niechęci do elfów. Dużym ciosem była dla niej śmierć Raymonda de Cervezy, który okazał się być heretykiem.

Kimś zupełnie innym jest Christian von Vogel. Hrabia Siedmiu Gwiazd, Pan na Veillant i Wyspie Zielonej Dziewicy. Umiłowany "syn" Kroczącej. Pomimo młodego wieku jest już wdowcem, po tragicznej śmierci Xabe Alusawir, która wraz z nim stanowiła gwarant sojuszu pomiędzy narodami Dominium Pani i Cesarstwa Adun. Coraz głośniejsze szepty podnoszą się na temat jego ponownego ożenku, gdyż Christian nie posiada dziedzica krwi, który zabezpieczyłby ciągłość linii. Przez Kroczącą w Ciemnościach obdarzony łaską długowieczności, jaką otrzymał wraz z nadaniem Hrabstwa.

Wieńcząc należy wspomnieć o Nieukończonym, jednakże szeptem. Niektórzy boją się wymawiać jego imię, wierząc bowiem, iż to przyniesie nieszczęście. Nieukończony jest dziełem Kroczącej w Ciemnościach, stworzonym z energii synem. Mimo usilnych starań, półbóg ten, wciąż jest jednak czymś pomiędzy żywą (lecz eteryczną) istotą, a misternym magicznym mechanizmem. Teoretycznie posiada własną wolę, lecz ciężko stwierdzić, co tak naprawdę pochodzi z niej, a co z określonych wzorców. Początkowo służył umiłowanej Matce bardzo oddanie i wiernie, z czasem jednak nadmierna gorliwość sprawiła, że popełnił zbrodnię. Nie mogąc stawiać dobra swego syna ponad dobro swego ludu, Krocząca w Ciemnościach strąciła go do Tartarii. Spędził tam kilka stuleci, jego siły również zostały nadwątlone przez istoty i samą energię Otchłani, co odbiło się zwłaszcza na wytwarzanej przez jego prawdziwą, eteryczną postać materialnej formie. Los sprawił, że w końcu do Tartarii został również strącony Bezimienny, ukochany Najwyższej Kapłanki Pani. Wzajemnie sobie pomagając, Nieukończony z Bezimiennym w końcu stworzyli portal, dzięki któremu uciekli z Otchłani w inny świat. Choć nie zostało powiedziane, że to jego będzie się tyczyć, to według jego interpretacji otrzymanej przepowiedni, on poprowadzi w bój niewiernych spośród ludu swej Matki, by doprowadzić do oczyszczenia krainy, a na końcu sam zostanie zgładzony z jej ręki, zdążywszy jednak znów ją ujrzeć. Wierzy, że tak musi się stać. Niezależnie od wszelkich jego działań, posłusznie wypełnia więc słowa przepowiedni, gdy faktycznie, w Dominium wybucha powstanie niewiernych, staje na czele znaczącej ich grupy, i w krótkim czasie podbija miasto Orpas.

W powyższym teście wykorzystano informacje, które wyszły spod pióra graczy kierujących wymienionymi postaciami.

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...