Chwilami myślę, że nigdy nie uda mi się poznać wszystkich sekretów Zamczyska. Wsadzam swój koci nos w najróżniejsze miejsca, niektóre szkielety pozbawiam czaszek, szukam pajęczych siedzib, gdy ośmionogi za bardzo mnie zirytują. I gdy już-już wydaje się, że wszystkie cuda (i paskudztwa, które nie powinny ujrzeć światła) zostały poznane, okazuje się, że nic bardziej mylnego. Od jakiegoś czasu natykałam się na splamione krwią posadzki, świadczące o popełnionych morderstwach. Hm. Że niby w cieniach czai się skrytobójca, który ma uszczuplić szeregi redakcji?! Ale przecież miejsca pobytów wszystkich członków są doskonale znane... Zagadka rozwiązała się sama. Przed chwilą spotkałam Hassan'a, który odzyskiwał "zgubione" dusze, po czym pobiegł dalej, gubiąc przy tym nadpalone świstki papieru. Co za tym idzie – zapraszam do zapoznania się z recenzją "Dark Souls 2"!
Na start powiedzmy sobie, że w poprzednie części za wiele nie grałem. Miałem krótki epizod z "Demon Souls", a "Dark Souls" w edycji "Prepare to Die" nie zmusiłem do współpracy z myszką i klawiaturą. To druga rzecz, którą musimy sobie powiedzieć – padów nie znoszę, nie pojmuję, jak można grać na nich w cokolwiek poza grami platformowymi, sportowymi czy jakimiś wyścigami. Stąd wiadomość, że następca arcytrudnej produkcji studia From Software będzie portem z prawdziwego zdarzenia, ucieszyła mnie niepomiernie...