Seria "Fatale" nie roztoczyła nade mną w pełni swojego uroku, ale drugi i trzeci tom okazały się na tyle dobrymi komiksami, że trudno było ich nie chwalić. I trudno, żeby się nie podobały. Niestety czwarta odsłona, poprzedzająca finał, prezentuje rozczarowujący poziom.
Ponownie więcej czasu spędzamy na śledzeniu przeszłości niż teraźniejszości. W tej pierwszej, rozgrywającej się w latach 90., zakrwawioną bohaterkę na środku drogi znajduje jeden z członków kapeli. Kobieta cierpi na amnezję, więc nie wie do czego mogą doprowadzić jej działania. Może natchnąć artystów, którzy tkwią w dołku, oraz – co bardziej prawdopodobne – sprowadzić na nich nieszczęście, podobnie jak na mężczyzn, których dotychczas spotykała. Natomiast aktualna linia czasowa to ciąg dalszy losów Nicolasa Lasha.
"Modlitwa o deszcz" realizuje schemat, który nie jest niczym nowym w stosunku do poprzednich odsłon "Fatale". Może to rozczarować czytelników, którzy oczekiwali po Edzie Brubakerze więcej niż kolejnej historii ze sprowadzającą niebezpieczeństwo kobietą. Oczywiście komiks ma mroczną atmosferę i makabryczne momenty, ale skoro rozwój fabuły jest przewidywalny, to chwilami można odczuwać nudę.