"Armada. Chłód" to moje pierwsze spotkanie z komiksem i muszę przyznać, że duet: Jean David Morvan (scenariusz) oraz Philippe Buchet (rysunki) odwalił kawał dobrej roboty. Odbiorca otrzymuje interesującą opowieść o losach niezależnej agentki do wynajęcia – Navis, która przyjmuje zlecenie od Armady. Czym jest Armada? To konwój wielu pojazdów kosmicznych poszukujących nowych form życia na niezbadanych dotąd planetach. Członkowie organizacji pochodzą z niemal wszystkich zakątków kosmicznego uniwersum, a nawet znajdziemy tam człowieka – wspomnianą wcześniej Navis. Jej najnowsza misja wymaga wybrania się na planetę Tri-JJ 768, a polega na zdobyciu pewnego cennego, dobrze strzeżonego przedmiotu. Niby nic wielkiego, bo w końcu agenci wywiadu nie takie rzeczy robią, ale to wyzwanie okaże się inne. Przede wszystkim na planecie trwa wieczna zima, od lat toczy się tam pochłaniająca masę ofiar wojna domowa, a do tego agentka wykorzystuje okazję, aby załatwić prywatną sprawę z przeszłości.
Panuje powszechne poszanowanie dla zasady, według której w drugiej części danego tytułu obowiązkowo musi być wszystkiego więcej, lepiej i szybciej. Pierwszy tom „Wonder Woman” okazał się satysfakcjonującym początkiem nowej serii. Od jego kontynuacji zatytułowanej „Trzewia” oczekiwałem przede wszystkim zastosowania wspomnianej reguły. W końcu historia zdążyła się rozkręcić, więc można było się spodziewać, że Brian Azzarello tylko przyspieszy akcję i uraczy nas wyśmienitymi kolejnymi zeszytami. Niestety albo Azzarello zawiódł, albo opisana zasada nie dotyczy komiksów.
„Trzewia”, podobnie jak poprzedni tom, zostały podzielone na sześć części. Zauważalny jest w nich spadek formy, a same zeszyty nie prezentują równego poziomu. Najważniejsza wada nowej odsłony „Wonder Woman” to niepotrzebnie wpadanie w podniosły ton.
W obliczu pojawiania się w kinach i telewizji kolejnych produkcji o superbohaterach, należałoby wreszcie zapoznać się z korzeniami perypetii herosów, czyli komiksami. Swoją przygodę z obrazkowymi historiami z niewielką ilością tekstu rozpocząłem od pierwszego tomu „Wonder Woman”, który nosi tytuł „Krew”. Postać księżniczki Diany piastuje zaszczytne miejsce w uniwersum DC, do tego niedługo pojawi się ona w kontynuacji filmu „Człowiek ze stali”. To chyba więc doskonały moment, żeby zapoznać się z początkami słynnej heroiny.
Tom pierwszy składa się z sześciu zeszytów. Bez przeszkód może się za niego zabrać osoba dotąd nieobeznana z komiksami DC, ponieważ stanowi zarzewie boskich intryg i przedstawia pochodzenie Wonder Woman. Fabuła już na wstępie raczy nas pierwszymi tajemnicami, na których czele stoi zniknięcie Zeusa.
- 67 stron
- « Pierwsza
- ←
- 65
- 66
- 67