Wonder Woman: Trzewia

3 minuty czytania

wonder woman

Panuje powszechne poszanowanie dla zasady, według której w drugiej części danego tytułu obowiązkowo musi być wszystkiego więcej, lepiej i szybciej. Pierwszy tom „Wonder Woman” okazał się satysfakcjonującym początkiem nowej serii. Od jego kontynuacji, zatytułowanej „Trzewia”, oczekiwałem przede wszystkim zastosowania wspomnianej reguły. W końcu historia zdążyła się rozkręcić, więc można było się spodziewać, że Brian Azzarello tylko przyspieszy akcję i uraczy nas wyśmienitymi kolejnymi zeszytami. Niestety albo Azzarello zawiódł, albo opisana zasada nie dotyczy komiksów.

„Trzewia”, podobnie jak poprzedni tom, zostały podzielone na sześć części. Zauważalny jest w nich spadek formy, a same zeszyty nie prezentują równego poziomu. Najważniejsza wada nowej odsłony „Wonder Woman” to niepotrzebne wpadanie w podniosły ton. Dialogi wypadają sztucznie, a postacie tracą swobodny styl bycia, jaki próbowano nadać im we „Krwi” (Wonder Woman mówiąca, że kocha wszystkich na świecie...). Sytuacji nie poprawia fakt, że w paru momentach Azzarello umieszcza „skryty”, wyświechtany i oklepany morał, który zwyczajnie nie pasuje do mrocznej opowieści, aspirującej przecież do miana dorosłej. Z „Trzewi” dowiadujemy się między innymi, iż nie należy nikogo pochopnie oceniać, a kluczem do własnego szczęścia jest pokochanie (zaakceptowanie?) samego siebie. Nie da się tego odpowiednio zgłębić na kilku stronach, więc bohaterowie, których dotyczą te przesłania, szybko stają się powierzchowni i nijacy. Pomijam w tym momencie istotną dla niektórych szablonowość tych motywów.

wonder woman

Kolejnym mankamentem jest również prostota historii. W „Trzewiach” wyraźnie widać, że najlepszy kawałek fabuły zostawiono na ostatni zeszyt, żeby spragniony dalszego ciągu czytelnik sięgnął po następny tom. Racja, końcowy zwrot akcji w połączeniu z tajemniczą sceną świetnie realizują ten cel i nawet nie miałbym nic przeciwko podobnym manewrom – ale pod jednym warunkiem: opowieść musi wciągać i zaskakiwać od początku do końca, a nie tylko w finale. Tymczasem zajmujący największą część komiksu wątek osadzony w Hadesie nie wprowadza nic istotnego do głównej treści oraz rozczarowuje rozwiązaniem. Nawet obiecująca intryga dopiero na ostatnich stronach pokazuje swój pazur. Trochę za późno. Słowem, większość zeszytów pełni rolę zapychacza, przyjemnego, lecz niewyszukanego.

Niesłabnącym atutem serii nadal pozostaje inspiracja mitologią grecką. Przekłada się to na wyjątkową, fantastyczną atmosferę towarzyszącą lekturze „Wonder Woman”, niezmąconą pojawianiem się pozostałych herosów DC – Azzarello skupia się wyłącznie na Amazonce. W nowym tomie na szczególną uwagę zasługuje makabryczna prezentacja Hadesu. Jestem pełny podziwu dla doskonałego oddania grozy królestwa umarłych. Szkoda, że tak dobre miejsce akcji marnuje się przez nie najlepszą fabułę. Co ciekawe – za tę część odpowiada krytykowany przeze mnie Tony Akins. Ilustrator sprawdza się w tworzeniu klimatycznego otoczenia, jednak gorzej mu idzie z bohaterami. Wiele postaci cierpi na dziwną i brzydką fizjonomię. Dochodzi wręcz do takiej sytuacji, gdzie jedna z wiodących person w scenie A zupełnie nie przypomina siebie ze sceny B. W pewnym momencie pojawia się bogini piękności, Afrodyta, której – uwaga – nie możemy nawet w pełni podziwiać. Akins pokazuje jej tył głowy, plecy – nigdy przód. Nie wiem dlaczego. Czyżby niewątpliwie trudne zadanie narysowania tej postaci go przerastało? Czy może to kolejna tajemnica, mająca zachęcić do sięgnięcia po następny tom? Albo chodzi o pobudzenie wyobraźni czytelnika? Nie potrafię stwierdzić.

wonder woman

Przyznam, że jestem trochę rozczarowany drugim tomem „Wonder Woman”. Spodziewałem się, że dalej może być tylko lepiej, tymczasem historia zostaje przedłużona o niezbyt atrakcyjny epizod, a jej najlepszą część dostajemy dopiero pod koniec. To powoduje, że trudno mi z ręką na sercu polecić wszystkim „Trzewia” – jeżeli już, to tylko fanom poprzedniej odsłony, pragnącym możliwie jak najszybciej poznać dalsze przygody Amazonki. Nie jest to zły komiks, ale też nie wybija się zbytnio ponad przeciętność, szczególnie w porównaniu do bardzo dobrej „Krwi”.

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.

Ocena Game Exe
6
Ocena użytkowników
6 Średnia z 1 ocen
Twoja ocena

Komentarze

Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!

Dodaj komentarz

 
Męczą Cię captche? , a problem zniknie. Zajmie to mniej niż rozwiązanie captchy!
Wczytywanie...