"Armada. Chłód" to moje pierwsze spotkanie z komiksem i muszę przyznać, że duet: Jean David Morvan (scenariusz) oraz Philippe Buchet (rysunki) odwalił kawał dobrej roboty. Odbiorca otrzymuje interesującą opowieść o losach niezależnej agentki do wynajęcia – Navis, która przyjmuje zlecenie od Armady. Czym jest Armada? To konwój wielu pojazdów kosmicznych poszukujących nowych form życia na niezbadanych dotąd planetach. Członkowie organizacji pochodzą z niemal wszystkich zakątków kosmicznego uniwersum, a nawet znajdziemy tam człowieka – wspomnianą wcześniej Navis. Jej najnowsza misja wymaga wybrania się na planetę Tri-JJ 768, a polega na zdobyciu pewnego cennego, dobrze strzeżonego przedmiotu. Niby nic wielkiego, bo w końcu agenci wywiadu nie takie rzeczy robią, ale to wyzwanie okaże się inne. Przede wszystkim na planecie trwa wieczna zima, od lat toczy się tam pochłaniająca masę ofiar wojna domowa, a do tego agentka wykorzystuje okazję, aby załatwić prywatną sprawę z przeszłości.
To już siedemnasty komiks z serii "Armada", ale można go z powodzeniem przeczytać jako odrębny tekst. Dostajemy wówczas przygodową historię o agentce i bohaterach, których spotyka na swojej drodze, a każdy z nich dodaje opowieści kolorytu. Znajomość poprzednich części pozwoliłaby być może nadać historii głębi, ponieważ wiele wątków bierze swój początek właśnie we wcześniejszych odsłonach. Nie czułam się jednak zagubiona, nie miałam także poczucia niezrozumienia treści, lecz brak szerszego kontekstu zdecydowanie wpłynął na mój odbiór. Dzieło Morvana i Bucheta jest dla mnie historyjką jakich wiele, czymś z gatunku prostego czytadła, gdyż bez znajomości poprzednich losów bohaterów, a co za tym idzie motywacji zmuszających ich do podejmowania coraz to nowych działań, nie możemy nie tylko w pełni się z nimi utożsamiać, ale też zrozumieć ich sposobu myślenia.
Największe wrażenie robią rysunki Philippe’a Bucheta, gdyż z powodzeniem i bez ani odrobiny przesady można je nazwać dziełem sztuki. Dopracowane w każdym szczególe obrazy pozwalają czytelnikowi na zanurzenie się w rzeczywistości, do której trafił. Nie chodzi jedynie o warsztat i dokładność w przedstawianiu konkretnych bohaterów, nowoczesnych maszyn, śmiercionośnej broni czy też przestrzeni miejskiej. Dobrana, przemyślana kolorystka sprawia, że rzeczywiście mamy poczucie, jakbyśmy znaleźli się na planecie, gdzie panuje wieczna zima, a zniszczenia to coś normalnego. Co więcej, ciemna kolorystyka wywołuje w nas podskórnie uczucie lęku i obcości, a zatem dokładnie te emocje, jakie towarzyszą postaciom komiksu. Warto także zaznaczyć, że barwy stanowią istotny element charakterystyki przestrzeni, ponieważ zupełnie inaczej przedstawiona jest planeta pełna bólu, śmierci i strachu niż statek kosmiczny, którym podróżuje Navis. Tutaj kolory są ciepłe, pastelowe, a pomieszczenia sprawiają wrażenie przytulnych. Nawet bez czytania tekstu i znajomości przedstawianej historii, odbiorca od razu może zauważyć różnice pomiędzy przestrzenią wrogą i nieznaną, a tą bezpieczną, gdzie znajdują się towarzysze obdarzeni wyjątkowym zaufaniem głównej bohaterki.
"Armada. Chłód" nie jest dziełem, które zmusi was do głębszej refleksji nad sensem życia bądź kondycją człowieka. Po odłożeniu komiksu na półkę będziecie mogli spokojnie zająć się czymkolwiek innym bez ryzyka, że jeszcze myślami jesteście w świecie Armady. Jednakże dostaniecie na pewno rozrywkę na wysokim poziomie oraz opowieść ciekawą na tyle, by chcieć poznać dalsze losy opisywanych postaci. Idealna na wakacje, bo nie wymaga przesadnego skupienia, a jednocześnie pozwala przenieść się w zupełnie inny świat.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za dostarczenie egzemplarza recenzenckiego.
Komentarze
Brak komentarzy! Bądź pierwszy! Podziel się swoimi spostrzeżeniami!
Dodaj komentarz