Inne

Gdzie te superbohaterki?

Dodał: , · Komentarzy: 12

Po kolejnej produkcji z gwiazdką Disneya zacząłem się zastanawiać, czy też takie filmy będę musiał oglądać jeszcze długo, aby popatrzeć na kobietę radzącą sobie z przeciwnościami losu. Co prawda nie musi ratować całego świata, ale na dobrą sprawę każda kobieta w pewnym stopniu zasługuje na to, by być superbohaterką wśród najbliższych. Jednak idąc do kina ostatnimi czasy zastanawiam się – gdzie te kobiety w lateksowych strojach z mocami godnymi Supermana?

superman

Niestety, reżyserzy filmowi ostatnio nas nie rozpieszczają. Zacząłem się nawet zastanawiać, czy dla nich synonimem filmu, na którym mogą zarobić, jest ten, w którym mamy jakiegoś niepozornego gościa, który nagle otrzymuje jakieś nadludzkie umiejętności i jest szczęśliwszy nawet od tych, co ostatnio zgarnęli w Lotto niezłe sumki. No dobrze, a gdzie w tym kobiety?

Ano znajdziemy kilka – zwykle piękne i współczujące, zatroskane o los swojego bohatera. Zwykle siedzą przy słuchawce telefonu lub też wyczekują dźwięku rogu zwycięstwa, aby paść w ramiona swojego czempiona. A przepraszam bardzo, to one jakieś gorsze są?

Inne

Chłopcy ze słonecznej Kalifornii już kilkakrotnie zapowiadali, że pracują nad naprawdę dużą marką, która wzbudzi ekscytacje wśród wszystkich fanów gatunku komputerowych gier fabularnych. Wielu obstawiało wielki powrót sagi „Icewind Dale”, gdyż panowie niejednokrotnie krążyli wokół tematu wskrzeszenia klasycznych cRPG. Na pytania o szanse zorganizowania kolejnej wirtualnej ekspedycji do Doliny Lodowego Wichru w zabawny i zaskakujący sposób nabierali wody w usta, a jeżeli już zdecydowali się na odpowiedź to dało się w niej wyczuć nutkę stylu „nie potwierdzam, nie zaprzeczam”. Dodajmy do tego jeszcze utratę praw do marki „Dungeons & Dragons” przez Atari i gorączka spekulacji sięga zenitu.

obsidian, tajemniczy projekt, animacja

Wygląda jednak na to, że jeszcze trochę pomarzymy sobie o odkopaniu serii „Icewind Dale”, bo wedle prezentacji Digital Development Management (firma zajmująca się wyszukiwaniem talentów dla branży elektronicznej rozrywki), Obsidian Entertainment obecnie pracuje nad „niezapowiedzianym projektem dla marki wiodącej w animacji”.

Inne

Informacja prasowa

Czy fantastyka musi być literaturą popularną? – to temat dyskusji, do której zostali zaproszeni paneliści: Rafał Kosik, Maciej Parowski, Romuald Pawlak, Jacek Skowroński, Michał Studniarek, Paweł Ziemkiewicz i Andrzej Zimniak (prowadzący). Spotkanie odbędzie się we wtorek 20 września 2011 r. o godz. 18 w Domu Literatury przy ul. Krakowskie Przedmieście 87/89 w Warszawie.

Do literatury fantastycznej na dobre przylgnęła etykieta „popularna”, co jest niewątpliwie wygodne dla krytyków i literaturoznawców, bo wszystkie utwory pisane w tej konwencji od razu na starcie lądują w jednej szufladzie. Ale czy tak powinno być? Czy twórczość Jacka Dukaja to literatura popularna, cokolwiek to oznacza? Gdzie umiejscowimy dzieła Huberatha i Szostaka? Sięgnijmy dalej wstecz: jak zaklasyfikować dorobek Stanisława Lema? Można wygodnie powiedzieć, że te i inne możliwe do zacytowania przykłady należą do wyjątków. Coś sporo tych wyjątków, jak na nasz płytki polski rynek. Więc jak to jest z popularną fantastyką? Być może rozwiążemy ten problem w trakcie spotkania. Zapraszamy!

Inne

Long live the King!

Dodał: , · Komentarzy: 6

Oto dzień życzeń, grzecznościowych formułek, fałszywych uśmiechów i poklepywań po plecach. Tak, drodzy czytelnicy, właśnie dziś, 21 września, urodziny obchodzi... Wiktul. Czyli ja!

Zaraz... O czym to ja miałem...

A, już wiem. Na całe szczęście tego dnia (niekoniecznie tego samego roku) na świat przyszło kilku znamienitszych przedstawicieli ludzkości. Na przykład Stephen King, kończący dziś 64 lata.

stephen king
Inne

Twórcy gier RPG wolą brunetki

Dodał: , · Komentarzy: 24

Wszystko zaczęło się od kobiety imieniem Bastilla. Człowiek sobie spokojnie zaczyna wywijać mieczem Jedi a tu nagle zjawia się taka brunetka i mówi, że mamy galaktykę do uratowania. Czy znalazło się wśród was wielu, którzy takiej propozycji byli w stanie odmówić? Ktokolwiek?

felieton, dragon age, morrigan

Zacząłem się zastanawiać, czy też padłem ofiarą jakiegoś uroku. Wiadomo nie od dziś, że w wielu grach można się posłużyć jakąś tam mocą pozwalającą na mieszanie w umyśle. Wystarczyło przecież, by spojrzała mi głęboko w oczy i powiedziała, że jestem wybrańcem, który zaprowadzi pokój – rzecz jasna do momentu wydania kontynuacji. Ale tak na dobrą sprawę jeśli nie ulegnę brunetce, to kto mi pozostanie. Blondynki? Rude?

Inne

Facebook zabija dobre tytuły RPG

Dodał: , · Komentarzy: 5

Na moją skrzynkę mailową przychodzą czasem dziwne wiadomości. Co rusz jakaś niewiasta proponuje mi spotkanie – do tego w miejscu zamieszkania, by jeszcze bardziej ułatwić mi sprawę. Jednak wybrałem tamtego wieczoru komputer, a dokładniej rzecz biorąc dzięki przypomnieniu zalogowałem się na serwis Facebook, gdyż czekały tam na mnie darmowe prezenty.

Nie ma nic złego w tym, że dotychczasowe uprawianie farmy opiera się na poziomach doświadczenia. Zbiera je nasze mniej lub bardziej kolorowe gospodarstwo a nie nasza postać o głowie tak wielkiej, że reszta wydaje się być wiotka i jakoś mniej ważna. W końcu jednak zasiadłem nad moją wyspą i odkryłem jakieś nowe zadania do wykonania. Zbieranie rozbitych butelek, uwalnianie rzekomych przyjaciół z klatki czy też zbieranie owoców. Zadania te, jakkolwiek "ciekawe", miały się okazać zwiastunem postępującej praktyki, którą mogę nazwać krótko – świństwo.

facebook, dragon age legends

Okazało się, że od jakiegoś czasu jest już gra, w stosunku do której słowo "legenda" pojawiać się będzie jedynie przy wymienianiu tytułu. Przyznam szczerze, że gdybym był fanem Dragon Age'a pozwałbym EA za ten tytuł, który wylądował obok tych wszystkich uprawianych farm czy pielęgnowanych wysepek. Ale nim doszedłem do takich wniosków, zbudowałem sobie zamek i udałem się na pierwszą walkę z moją gildią. Mówiąc krócej – zadanie opierało się na przejściu planszy z wybranymi odgórnie bohaterami, na których rozwój w zasadzie wpływu nie mam. Poczułem się jak przy Diablo.

Inne

Wygląda na to, że szykuje nam się kolejny RPG, przy którym palce maczają nasi rodacy. Yay…?

Historia City Interactive jest długa i zawiła jak fabuła brazylijskiej opery mydlanej, która otwarcie zapożycza schemat „od zera do bohatera”. Ot, brzydka panna na wydaniu, rozpaczliwie poszukuje swojego szczęścia w branży elektronicznej rozrywki. Niestety, zamiast skomplikowanej taktyki i rozwagi, decyduje się na klasyczną metodę „prób i błędów”. Wynik jest prosty do przewidzenia – istny potop budżetowych i kaszankowych strzelanek, które były wyszydzane na każdym kroku, stając się łatwym celem dla krytyków lubujących się w kopaniu leżącego.

city interactive

Jak się później okazało, wyśmiewane „tekturowe gierki” sprzedawały się całkiem przyzwoicie, a z nawet najmniejszego błędu wyciągano pożyteczne lekcje. Budżet każdego następnego projektu stopniowo się zwiększał, bezcenne doświadczenie zaczęło procentować, a na dodatek zaczęto inwestować w inteligentny marketing, zdolnych ludzi i coraz lepsze technologie. Ostatni „Sniper: Ghost Warrior” trafił na dyski twarde ponad miliona graczy i zebrał dość ciepłe opinie, natomiast sama firma brawurowo zdobyła giełdę, stając się na niej solidną marką, na której można zarobić krocie. Niezbyt ponętna i wykpiwana dziewka, przeistoczyła się w damę z solidnym posagiem, w której towarzystwie warto było bywać. Ha, życie lubi płatać figle.

Jak się okazuje, rynek strzelanek to dla stale rozwijającego się City Interactive wciąż za mało i firma po cichu przygotowuje szturm na segment komputerowych gier fabularnych.

Inne

Cybernetyka tuż za rogiem

Dodał: , · Komentarzy: 3

Od wczoraj możemy się już cieszyć z recenzji najnowszej odsłony serii Deus Ex, czyli Buntu Ludzkości. Zastanówmy się jednak, czy zastosowany w grze system wszczepów jest faktycznie wymysłem naukowym, czy też to może pieśnią przyszłości, stanowiąca zaawansowaną wizję już powstałych rozwiązań?

cybernetyka

Człowiek od początku swojego istnienia szukał sposobu na przełamanie własnych słabości. Ten proces samodoskonalenia obejmował tak ciało, jak i umysł. Jednak metody zmieniały się przez lata, zaś prawdziwego rozpędu proces przełamywania własnych barier nabrał wraz z rozwojem nowoczesnej techniki.

Inne

Hurrra…?

„Jesteśmy niezmiernie dumni z tego, że będziemy mogli zaoferować polskim graczom największe klasyki, jak również nowsze tytuły Blizzarda. Gry tej firmy, to bez względu na wiek, pozycje kultowe. Każdy prawdziwy gracz powinien mieć je na półce!” – zdradził Michał Gembicki serwisowi gram.pl.

Normalnie pokręciłbym się na obrotowym stołeczku z zadowolenia i pobiegłbym po szampana na najbliższą stację benzynową, aby uczcić tę piękną informację. Nie, żebym był jakimś fanatykiem CD Projektu, bo jak każdy rodzimy dystrybutor i on posiada długą listę niewybaczalnych wpadek na swoim koncie, ale naprawdę ciężko mi znaleźć pozytywy ostatniego okresu, gdy licencje na gry wyprodukowane przez mistrzów z Blizzard Entertainment posiadał LEM. Jedyne, co rzuciło mi się w oczy podczas tamtych rządów, to zniknięcie z półek sklepowych klasycznych tytułów sygnowanych przez „Zamieć” (ceny „Diablo II” na Allegro systematycznie szybowały w górę) oraz skandalicznie wysokie kwoty za premierowe produkcje, nieadekwatne do portfeli polskich graczy („Starcraft II” za 200 zł!).

blizzard entertainment

Nieskrywaną radość zajęła jednak chłodna ocena, gdy zobaczyłem ofertę CD Projektu. Powrót kultowych gier na rodzime półki sklepowe jest oczywiście słodki, ale solidną porcję dziegciu otrzyma każdy, kto spojrzy na ceny gier – starych, jak i nowych.

Inne

…czyżby do „Knights of the Old Republic III”? Jestem przekonany, że pasjonaci komputerowych gier fabularnych daliby się pokroić za taką wiadomość i sprzedaliby młodsze rodzeństwo za możliwość pogrania w tę grę. Nie oszukujmy się, niemała część z nas patrzy dość sceptycznym okiem na zbliżający się wielkimi krokami projekt MMO i zakupi go raczej z czystej ciekawości, aby przekonać się, co nowego przyszykowali chłopcy z Edmonton niż z faktycznej ekscytacji.

star wars, old republic

No cóż, przynajmniej piszę za siebie, gdyż w przypadku wirtualnej rozrywki jestem zdecydowanym singlem, a kiedy banda Jedi zaprasza mnie na małą, staromodną orgię, uprzejmie odmawiam, czując jakieś wewnętrzne „fuj”, którego nie umiem logicznie wytłumaczyć. Co innego, jeśli telepatyczną propozycję małego rendez-vous składa Bastila Shan, wtedy rzadko odnajduję w sobie pokłady asertywności, aby ją jakoś kreatywnie spławić. Zresztą, chyba nie jestem tutaj odosobnionym przypadkiem.

Hola, hola… nie szarżuj tak Tokar, wstrzymaj swoje konie! Póki co, to tylko twoje chore domysły, spowodowane najzwyklejszą plotką, która gruchnęła chwilę po tym, jak Clint Hocking, dyrektor kreatywny firmy LucasArts, zaćwierkał o aktywnym poszukiwaniu specjalisty znakomicie poruszającego się po zdradliwych wodach „RPG z otwartym światem”.

Wczytywanie...