Gdzie się podziały cRPG oparte na systemie turowym? Czemu rzut izometryczny został tak szybko odrzucony przez współczesnych twórców? Gdzie zniknęły marki pokroju „Icewind Dale”, „Baldur’s Gate” czy „Arcanum”? Jestem przekonany, że każdy pasjonat komputerowych gier fabularnych, zadaje sobie te pytania raz na jakiś czas. Spójrzmy prawdzie w oczy, czemu stara szkoła klasycznych przedstawicieli naszego umiłowanego gatunku, zniknęła niczym dawne cywilizacje czy zapomniane panteony bóstw. Niegdyś biła od nich potęga i rozwój, a teraz pozostało tylko smutne dziedzictwo, które z roku na rok jest coraz bardziej niszczone oraz wypaczane. Smutne ruiny, wzbudzające nostalgię, niemoc i trawiący od wewnątrz żal.
Dlaczego ten model upadł tak ni z tego, ni z owego – to jest tajemnica współczesnej branży gier, której nie sposób rozwikłać. W końcu każda katastrofa i rewolucja ma swoje wyraźne przyczyny, a tutaj niełatwo ich się doszukać. Kiepska sprzedaż? Wysoce wątpliwe, klasyczne marki zawsze były chętnie kupowane i nigdy nie słyszałem, aby przynosiły straty swoim twórcom. W dzisiejszych czasach nie ma już dla nich miejsca? Teza wyssana z palca, gdyż wciąż jest wielu graczy, którzy zapłaciliby niemałe pieniądze za grę fabularną w dawnym stylu, ze starymi rozwiązaniami (zanurzonymi delikatnie w dobrodziejstwach współczesności) i klimatem (świetna sprzedaż „Dragon Age: Początek” czy „Fallout: New Vegas” dobitnie to pokazuje). Ciężko byłoby je przenieść na konsole? Spytajcie Blizzarda, oni sobie jakoś radzą bez tego mariażu dwadzieścia lat i nadal stoją na szczycie.
Dlaczego więc porzucono taktyczny kierunek i skierowano się w stronę akcji? Redakcja serwisu AtomicGamer postanowiła zapytać o to jedną z osób, która budowała gatunek cRPG i robi to nadal – dyrektora generalnego Obsidian Entertainment, Feargusa Urquharta. Sęk w tym, że facet sam nie ma pojęcia, gdzie leży problem…