

W poprzednich tomach serii "Odrodzenie" dokuczliwe bywało wolne tempo akcji. Wraz z kolejnymi odsłonami opowieść stawała się jednak coraz ciekawsza, a losy bohaterów bardziej angażujące.
Początkowe strony kolejnego albumu nie napawają optymizmem. Garść niezbyt istotnych scen przekazujących wiadome już informacje o bohaterach mogły uśpić czujność, lecz po kilkunastu planszach zaczyna robić się naprawdę interesująco. Zacznijmy od tego, że Dana Cypress zostaje poproszona o pomoc przez FBI, a na dokładkę staruszek Lester spotyka świecącego człowieka. I to dopiero początek atrakcji, bo przecież sporo dzieje się także u bliskich Dany, na czele z jej siostrą i synkiem.
Pod wieloma względami tom czwarty okazał się dla mnie najciekawszym z dotychczasowych. Po raz pierwszy odniosłem wrażenie, że chęć zbudowania pogłębionych postaci i ich skomplikowanych relacji nie zakłóciła dynamiki opowieści. Jednocześnie nie spłaszczono wielowątkowości i najnowsza część błyskawicznie wciąga, a miejscami jest w stanie zaskoczyć. Chociaż mocnych, często brutalnych scen jak dotąd nie brakowało, to właśnie w najnowszej odsłonie kilka z nich szczególnie utkwiło mi głowie. I to nie tylko zasługa wspomnianej brutalności, lecz także Seeleya wykorzystującego potencjał odrodzonych ludzi.