Chociaż premiera "Wiedźmin 3: Dziki Gon" miała miejsce już ponad pięć lat temu, tytuł ten wciąż zaskakuje graczy kolejnymi ciekawostkami. Jednym z motywów, wokół których możemy snuć jedynie domysły, jest sprawa Rhosyna. Wiąże się z nim również pewne, jak się zdaje, niemal nieznane szerzej odwołanie do "Przygód dobrego wojaka Szwejka".
Pewnie po seansie “Skywalker. Odrodzenie” zastanawialiście się, gdzie leży wina tego, że takie potworne zwieńczenie trylogii ujrzało w ogóle światło dzienne. Pośpiech wytwórni i chęć spieniężenia dojnej marki, póki jeszcze jest na nią głód po latach posuchy? Może chodziło o brak kreatywnej wolności ekipy, która odpowiadała za historię i trzymanie ich w szachu przez specjalistów od marketingu? Albo wprost przeciwnie, nagłej zmiany wizji – z odważnej, lecz ryzykownej i plującej na kanon wersji Riana Johnsona, na wsłuchującą się w głosy fanów, ale zahaczającą o bezpieczeństwo na granicy sztampy lansowanej przez J.J. Abramsa. A może to po prostu najzwyczajniejsze w świecie zawiniło lenistwo?
Nie, nie, nie… John Boyega, który wcielił się w rolę Finna w nowych “Gwiezdnych Wojnach” odkrył prawdziwą przyczynę. To Disney i jego rasizm.
Informacja prasowa
21 września nakładem wydawnictwa INITIUM ukaże się powieść fantasy pt. „Polowanie” – debiutanckie dzieło wyjątkowo uzdolnionego autora Tomasza Kamińskiego, operującego słowem w tak sugestywny sposób jak mistrzowie gatunku. Opowiedziana przez niego historia zabierze Pana do Bermeld, wsi pośród bagien, której mieszkańcy wierzą w tajemniczych Czterech Bogów. Wiara ta pomaga im żyć i przezwyciężać strach przed rdzennymi mieszkańcami owego bagniska – rasą przerażających olbrzymów, a także przed pradawnym smokiem…
Bermeld – zapomniana wioska pośród bagien, odgrodzona od reszty świata. Jego dawni mieszkańcy wierzyli w tajemniczych Czterech Bogów. Wiara ta pomagała im żyć i przezwyciężać strach przed rdzennymi mieszkańcami owego bagniska – rasą przerażających olbrzymów, oraz pradawnym smokiem.
"Folwark zwierzęcy" jest jedną z dwóch – obok "Roku 1984" najbardziej znanych powieści George'a Orwella. Pojawia się na wszystkich listach książek polecanych do przeczytania, niezależnie od tego, jaka instytucja ją tworzy i jak górnolotnie została zatytułowana. Od lat szczególnie chwytliwy pozostaje nagłówek: 100 książek, które musisz przeczytać przed śmiercią. W najbliższym czasie nie wybieram się na tamten świat, ale raz na jakiś czas lubię zajrzeć na takie listy, poszukując inspiracji lub chcąc trafić na wartościowe publikacje, które wcześniej mi umknęły. Pozostaje zatem zadać pytanie, czy porywanie się na nową wersję tak dobrze znanej klasyki ma sens? Albo odwrotnie: czy z taką historią może się nie udać?
“Path of Exile” to absolutna topka, jeżeli chodzi o gatunek hack’n’slash, lecz obecnie duża część siły przerobowej zespołu odpowiedzialnego za grę jest poświęcona na produkcję kolejnej części. Nie znaczy to jednak, że Grinding Gear Games postawiło krzyżyk na tytule, który zadebiutował prawie 7 lat temu. Wprost przeciwnie, twórcy właśnie zapowiedzieli kolejną aktualizację, która wniesie do rozgrywki interesujący tryb.
“Heist” pozwoli nam na zaplanowanie napadu rabunkowego na pilnie strzeżone skarbce, w których wnętrzu znajdziemy unikalne przedmioty, klejnoty i schematy. Każdy skok trzeba będzie kompleksowo zaplanować, zwerbować odpowiednią ekipę (do włamu, wyważania oraz transportu) i wykonać go z należytą starannością przed wywołaniem alarmu. Udany rabunek zaowocuje wartościowymi nagrodami i kosztownościami, które będziemy mogli wydać na wytrenowanie ekipy i zakup ułatwień (takich jak mapy pokazujące dogodne drogi ucieczki), umożliwiających kolejne skoki.
Brzmi to ciekawie, a prezentuje się jeszcze lepiej, co widać na zwiastunie dedykowanym aktualizacji.
Znajdą się tacy, którzy z wypiekami na twarzy wyczekują kolejnego wielomilionowego projektu Davida Benioffa i D.B. Weissa, bo z rozrzewnieniem wspominają upojne czasy podziwiania kolejnych odcinków “Gry o tron”. Z kolei inni nadal nie mogą wybaczyć katastrofalnego finału serialu i życzą słynnemu duetowi jak najgorzej. Ja z kolei jestem ciekawy, czy chłopaki po ogromnej krytyce społeczności i okrytym mgłą tajemnicy rozbratem z Disneyem (mieli oni stać za kolejną trylogią “Gwiezdnych Wojen”), będą potrafili udowodnić, że lukratywny kontrakt na wyłączność był strzałem w dziesiątkę, a nie najgorszą decyzją w historii Netflixa.
Tak czy owak, znamy pierwsze szczegóły projektu pary, która przeniosła na szklany ekran kultową “Pieśń Lodu i Ognia”. Tym razem padło na równie szanowaną i niesamowicie skomplikowaną w kwestii adaptacji literaturę. Nagrodzony nagrodą Hugo za najlepszą powieść 2015 roku – “Problem trzech ciał” autorstwa Liu Cixina, która stanowi pierwszą część fantastyczno-naukowego cyklu “Wspomnienie o przeszłości Ziemi”.
Mimo najszczerszych chęci nigdy nie będę w stanie nadrobić klasyków filmu czy literatury fantastycznej. Ilość pozycji, które "należy znać", jest równie duża, jak nowych produkcji zbierających pozytywne recenzje krytyków. Jednym z do tej pory nieodkrytych przeze mnie pisarzy pozostawał Kurt Vonnegut. Jego najbardziej znane i szanowane dzieła, "Rzeźnia numer pięć" oraz "Kocia kołyska", zostały docenione przez moich redakcyjnych kolegów. Gdy nadeszła propozycja zapoznania się z "Galapagos", przeczytałem jej dziwaczny opis i wyraziłem chęć bliższego spotkania z równie dziwnymi bohaterami.
Rok 1986 nie był łaskawy dla ludzkości i można śmiało go uznać za początek apokalipsy. Świat dotknął kryzys ekonomiczny o nieznanej dotychczas skali, sprawiając, że pieniądze we wszystkich krajach powoli przestały mieć jakąkolwiek wartość. Biedniejsze państwa nawiedziła klęska głodu, co, jak nietrudno się domyślić, doprowadziło do wybuchu globalnej wojny. Jak by tego było mało, pojawił się nowy wirus, powodujący bezpłodność. Zrządzeniem losu kilkoro uczestników "Przyrodniczej Wyprawy Stulecia" ominęła zawierucha, gdyż osiedli na mieliźnie na jednej z wysp archipelagu Galapagos, Santa Rosalii. Nie tylko zdołali ocaleć, ale też dali początek nowemu gatunkowi, mającemu przetrwać przynajmniej milion lat.
Podobnie jak gry z serii wiedźmińskiej, tak samo oprawa graficzna “Cyberpunk 2077” ma spowodować opad szczęki u gracza i wstrzyknąć skrystalizowaną ekstazę wprost do jego gałek ocznych. W celu udowodnienia, że zespół poniżej pewnych wysokich standardów nie schodzi, opublikowano świeży zwiastun, który prezentuje nowoczesne rozwiązania graficzne, jakie zostały zaimplementowane do gry i pozwolą odpicować Night City w należny mu sposób.
Na pokazie korporacji Nvidia zaprezentowano jak prezentuje się najnowsze dziecko CD Projekt RED na komputerze wyposażonym w kartę graficzną z zapowiedzianej właśnie rodziny RTX 30. Jeżeli więc ktoś ma w swoim domowym zaciszu prawdziwy kombajn lub ma w planach zakupienie takowego, to będzie mógł cieszyć się rozgrywką z prawdziwymi wodotryskami. Rozdzielczość 4K, ray tracing, śledzenie promieni w czasie rzeczywistym, zaawansowane odbicia, rozproszenie oświetlenia czy cieni i tego typu fajerwerki.
Już w przyszłym tygodniu w ręce wszystkich spragnionych graczy trafi pierwszy oficjalny dodatek do “The Outer Worlds”. Oprócz eksploracji zupełnie nowej lokacji, która wielkością i liczbą aktywności ma dorównywać planecie Monarch, spotkamy niespotykanych wcześniej przeciwników, będziemy siać destrukcję przy pomocy trzech nowych broni naukowych, a także znacznie wzmocnimy naszego bohatera (zwiększono limit punktów doświadczenia i przy okazji dodano kilka przypadłości, na jakie może cierpieć).
Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, co do wyprawy na opuszczoną placówkę Kosmoluba na asteroidzie Gorgon, to przedstawiciele Obsidian Entertainment próbują zachęcić was ponad dziesięciominutowym fragmentem rozgrywki, który okrasili komentarzem prezentującym szereg nowości.
Mroki, dziwy i cuda
Dla waszego dobra – nie czytajcie "Doom Patrolu". Bądźcie normalni, sięgnijcie po jakiś zwykły komiks, którego fabuła jest zdecydowanie bardziej logiczna, a bohaterowie – rozsądni i mniej problematyczni. Po co wam ekscesy ze zniknięciami, rozumną ulicą, wendettą wobec brodaczy czy jakimiś plagami przestrzeni?
Jeśli jednak już postanowicie wkroczyć do zbzikowanego świata "Doom Patrolu", a dziwności to dla was upragnione smakołyki napędzające dobrą, szaloną zabawę, to znaleźliście się w odpowiednim miejscu. Drugi tom serii nie zrywa z konwencją absurdów i surrealistyczną rzeczywistością, którą mógłby docenić Lewis Caroll, twórca Krainy Czarów. Choć w tak sprezentowanej sztuce wybrzmiewają egzystencjalne niepokoje i ludzkie problemy, to pomysłowość Granta Morrisona jest na tyle wielka, by była to też przygoda pozwalająca zwiedzić fascynujące uniwersum z jego nieprzeciętnymi jednostkami.
- 1594 strony
- « Pierwsza
- ←
- 145
- 146
- 147
- 148
- 149
- →
- Ostatnia »